Świat

Trump popełnił przestępstwo – zeznaje jego były adwokat

Donald Trump odpowiada na pytania dziennikarzy w sprawie byłych współpracowników, Charleston (Wirginia Zachodnia). Donald Trump odpowiada na pytania dziennikarzy w sprawie byłych współpracowników, Charleston (Wirginia Zachodnia). Leah Millis/Reuters / Forum
Cohen przyznał, że złamał przepisy o finansowaniu kampanii politycznych, ograniczające wysokość donacji, i wskazał tym samym na Trumpa jako swego wspólnika. Wracają pytania o impeachment prezydenta.

Burzowe chmury zbierają się nad głową Donalda Trumpa. Były adwokat prezydenta Michael Cohen powiedział na swym procesie, że jego klient, kandydujący w 2016 r. do Białego Domu, polecił mu wypłacić w sumie 280 tys. dolarów dwóm kobietom: pornoaktorce Stormy Daniels i modelce „Playboya” Karen McDougal, aby nie ujawniły swoich romansów z kandydatem. Oświadczając, że celem wypłat dokonanych z funduszu wyborczego Trumpa było „wpłynięcie na wynik wyborów”, Cohen przyznał, że złamał przepisy o finansowaniu kampanii politycznych ograniczające wysokość donacji i wskazał tym samym na Trumpa jako swego wspólnika. Innymi słowy, prezydent USA jest podejrzany o popełnienie przestępstwa.

Byłemu adwokatowi Trumpa grozi do 65 lat więzienia

Zeznania byłego adwokata dostarczają potężnego materiału specjalnemu prokuratorowi Robertowi Muellerowi, który prowadzi dochodzenie w sprawie prób wpłynięcia przez Rosję na wynik amerykańskich wyborów i ewentualnej koordynacji działań agentów Kremla z Trumpem lub jego współpracownikami. Mueller ma także mandat do wykrywania wszelkich innych naruszeń prawa przez prezydenta. Cohen ma powody, by współpracować z Muellerem – grozi mu do 65 lat więzienia (bo oprócz złamania praw wyborczych jest oskarżony o uchylanie się od podatków na miliony dolarów), a gdyby ujawnił prokuratorowi ważne fakty obciążające swego byłego klienta, uzyska nadzwyczajne złagodzenie kary do 5–6 lat. A wie o Trumpie mnóstwo, bo przez wiele lat był jego wiernym consigliere i bronił go przed wszelkimi kryminalnymi zarzutami.

Czytaj także: Donald Trump w oczach byłego szefa FBI

Czy Paul Manafort pomoże prokuratorowi Muellerowi?

Tego samego dnia były szef kampanii Trumpa Paul Manafort został uznany winnym poważnych przestępstw podatkowych i chociaż dotyczą one wcześniejszego okresu, a więc trudno powiązać go bezpośrednio z Kremlgate, on także może pomóc Muellerowi, jeśli coś istotnego powie o rosyjskich kontaktach trumpistów, a liczy zapewne na pobłażliwy wyrok. Jakby mało było kłopotów dla prezydenta, obecny radca prawny Białego Domu Don McGahn współpracuje już z prokuratorem i według pogłosek w Waszyngtonie nie wiadomo, czy Trump może na niego liczyć, gdyż podobno obawia się, że jego doradcy chcą z niego zrobić kozła ofiarnego w sprawie o ewentualne oskarżenie prezydenta o utrudnianie działań wymiaru sprawiedliwości. To kolejny grożący Trumpowi zarzut, na potwierdzenie którego nie brak licznych poszlak.

Trumpowi grozi impeachment?

Urzędującego prezydenta w USA nie można postawić przed sądem – oskarżenie musi sformułować Kongres, wszczynając procedurę impeachmentu. Wobec lawiny najnowszych rewelacji słowo to znowu powraca w komentarzach jako realne zagrożenie dla Trumpa. Nie natychmiastowe, bo obecna większość republikańska na Kapitolu gwarantuje, że Izba Reprezentantów, decydująca o rozpoczęciu procesu prezydenta w legislaturze, na to nie pozwoli. Ale za 2,5 miesiąca odbędą się wybory, w których demokraci powinni – wskazują na to wszelkie sondaże i analizy – odzyskać władzę przynajmniej w niższej izbie Kongresu i jeśli do tego dojdzie, mogą wszcząć procedurę impechmentu. Czy zatem rządy Trumna ulegną skróceniu?

Nie spieszmy się z pisaniem jego politycznego nekrologu. Prezydent może przede wszystkim ułaskawić Cohena i Manaforta w zamian za ich lojalność i dyskrecję, co utrudni Muellerowi zebranie twardszych dowodów jego winy. Jeśli Izba Reprezentantów rozpocznie procedurę impeachmentu, do usunięcia Trumpa z urzędu potrzeba co najmniej dwóch trzecich głosów w Senacie, co oznacza, że będzie za tym musiała głosować część republikanów, gdyż wybory, nawet wygrane przez demokratów, na pewno nie dadzą im aż takiej przewagi.

Republikanie za Trumpem

Można wątpić, czy republikanie zwrócą się przeciw Trumpowi, tak jak 45 lat temu zerwali z Nixonem. Prezydenta popiera obecnie 90 proc. wyborców GOP. W ostatecznym rozrachunku liczyć się będzie ocena dowodów i szkodliwości jego przestępstw, dokonywana – podkreślmy – nie przez niezawisłych sędziów, tylko przez polityków, członków Kongresu.

Biały Dom stara się podważyć wiarygodność Cohena, adwokat Trumpa Rudy Giuliani nazywa go notorycznym kłamcą. A opinia publiczna jest wciąż podzielona w ocenie śledztwa Muellera, ściśle według partyjnego podziału. W sumie ewentualny impeachment może zakończyć się tak jak w wypadku Billa Clintona w 1999 r., kiedy Senat zagłosował za utrzymaniem go na stanowisku. I po tej decyzji – przypomnijmy – popularność ówczesnego prezydenta w sondażach nawet wzrosła...

Takie też mają nadzieje wobec Trumpa niektórzy jego akolici. Ale obawiają się równocześnie, że niesforny prezydent może znowu sam sobie zaszkodzić jakimś kolejnym głupim tweetem albo werbalnym wybuchem. Z Trumpem nie ma nic pewnego.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama