Świat

Męczennik z ciężarówki. Człowiek, który rozniecił bunt żółtych kamizelek

Mural upamiętniający protesty żółtych kamizelek w wykonaniu artysty działającego pod pseudonimem PBOY Mural upamiętniający protesty żółtych kamizelek w wykonaniu artysty działającego pod pseudonimem PBOY Christophe Petit Tesson / Forum
33-letni kierowca ciężarówki Éric Drouet namawia Francuzów, by wyszli na ulice. Wyrasta na lidera protestu, a wręcz męczennika.
Éric DrouetArch. pryw. Éric Drouet

Za mobilizacją francuskich żółtych kamizelek stoi 33-letni kierowca ciężarówki Éric Drouet. Mieszka w Melun, ma córkę, jest miłośnikiem tuningu. Jako członek stowarzyszenia kierowców Muster Crew coraz bardziej był też niezadowolony ze wzrostu cen paliwa, a właściwie oleju napędowego, który zaczął we Francji kosztować niemal tyle co benzyna. We Francji ponad 60 proc. samochodów jeździ właśnie na oleju napędowym.

Jak Éric Drouet wyrastał na lidera buntu we Francji

Drouet opisywał swoje frustracje na Facebooku. Wsparł działania Priscillii Ludosky, innej postaci ruchu. Sprawił, że pod jej petycją przeciw wzrostowi cen paliw podpisało się niemal milion osób. A potem, 17 listopada, ogłosił dzień mobilizacji. „Często spotykaliśmy się z entuzjastami samochodów i razem jeździliśmy, a tego dnia wpadliśmy na pomysł wycieczki do Paryża, tym razem po to, żeby potępić wzrost cen” – tłumaczył we France Info.

Resztę znamy. Ruch się rozpowszechnia, a Drouet staje się jedną z jego twarzy. Jego debiut medialny jest jednak trudny. Zaganiając tłumy na Pola Elizejskie i do pałacu prezydenckiego, ściąga na siebie prokuraturę i w dniach protestów zwykle znika na kilka dni. Potem wraca, ale już poprzez media społecznościowe. Tworzy strony na Facebooku, np. w ramach drugiej fali mobilizacji 24 listopada, kiedy udaje mu się zmobilizować ok. 230 tys. protestujących. Publikuje też relacje live, w których wyjaśnia swój punkt widzenia. W grudniu znowu zaczął występować w radiu i telewizji.

Czytaj także: Francuzom mija pierwsze zauroczenie Macronem

Lider żółtych kamizelek na celowniku służb i w areszcie

Nie jest jednak spójny i przekonany do swojej roli. Idzie na spotkanie z ministrem ds. ekologii, ale odrzuca zaproszenie premiera, twierdząc, że żółte kamizelki nie mają jeszcze żadnej delegacji. Wspomina o trudnościach z wyłonieniem jednego przywódcy i o tym, że każdy z pojawiających się dotychczas liderów jest niemożliwy do zaakceptowania dla wszystkich. Przywołuje Benjamina Cauchy′ego czy Jacline Mouraud, którzy też często występują w mediach jako rzecznicy ruchu.

Swoje pięć minut miał ponownie kilka dni temu. Skrzyknął ludzi, aby spotkali się na Polach Elizejskich i zapalili znicze upamiętniające ofiary demonstracji. Został aresztowany. Zarzuca mu się organizację nielegalnego protestu (francuskie prawo wymaga, aby organizator demonstracji zgłosił ją wcześniej lokalnym władzom, inaczej naraża się na pół roku więzienia i 7,5 tys. euro grzywny). Od razu też przypomniano jego poprzednie aresztowanie, z grudnia. Postawiono mu zarzuty posiadania broni i uczestnictwa w grupie mającej zamiar dopuścić się przemocy. Tymczasem jego prawnik tłumaczył, że rzekomą bronią był drewniany kij, a areszt był umotywowany politycznie, miał go zdyskredytować.

Czytaj także: Rosjanie zamieszani w protest żółtych kamizelek?

Męczennik dla francuskiej sprawy

Teraz, podobnie jak wcześniej, Droueta zwolniono po jednym dniu. Lider skrajnej lewicy i kandydat na prezydenta Jean-Luc Melenchon zarzucił francuskiej policji skrajne upolitycznienie i nadużycie władzy. Benjamin Cauchy uznał, że takie działania władz tylko radykalizują i dolewają oliwy do ognia. Zdaniem niektórych kolejne aresztowania Érica Droueta mogą sprawić, że stanie się on dla demonstrantów męczennikiem i jeszcze wzmocni ich determinację.

Czytaj także: Francuzi protestują, broniąc portfela, nie konstytucji

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Barwicha pod Moskwą. Jak się żyje na osiedlu byłych dyktatorów? „Polityka” dotarła do osoby z otoczenia Janukowycza

Zbiegły z Syrii Baszar Asad prawdopodobnie zamieszka teraz w podmoskiewskiej Barwisze, czyli na politycznym cmentarzysku rosyjskiej polityki imperialnej.

Paweł Reszka, Evgenia Tamarchenko
08.01.2025
Reklama