Dla demokracji w Hongkongu pewnie nie ma już ratunku. Tłamszą ją chińscy komuniści, którzy właśnie doprowadzili do upadku „Apple Daily”, poczytną gazetę codzienną, broniącą demokratycznych ideałów, będącą ostatnim niezależnym dziennikiem w mieście. Aresztowali wydawcę, niektórych redaktorów i dziennikarzy, zablokowali konta bankowe, skazując tytuł na niewypłacalność. Ostatni numer, wydrukowany w milionowym nakładzie, rozpłynął się w metropolii. Mieszkańcy kupowali na pamiątkę, by mieć przy czym wspominać odchodzące właśnie czasy wolności prasy. Masowo ściągano też publikacje wiszące w internetowym archiwum gazety i w mediach społecznościowych, przewidując, że treści te prędzej niż później znikną z sieci.
Z Hongkongu do Wielkiej Brytanii
W ostatnim numerze „Apple Daily” relacjonowało pierwszy proces karny, w którym oskarżony odpowiada za złamanie wprowadzonych niedawno przepisów o secesji, działalności wywrotowej i terroryzmie. Tong Ying-kit podczas protestów wjechał motocyklem w kilku policjantów, na podstawie nowego prawa grozi mu dożywocie. Nie będzie sądzony według brytyjskich reguł, obowiązujących dotąd w mieście. W grudniu odbędą się wybory do miejskiej legislatywy, a wiosną zmieniono prawo tak, by znalazło się w niej więcej nominatów Pekinu. Przez politykę atmosfera w mieście robi się coraz bardziej zawiesista.
Coś o nastrojach mówią dane o wnioskach o wizy, które Hongkończykom oferuje Wielka Brytania. Do 1997 r. Hongkong był brytyjską kolonią, przez kolejne pół wieku powinien cieszyć się swobodami wynegocjowanymi w ramach zwrotu miasta ChRL. Komuniści jednak tamtą umowę łamią, powołując się na kwestie bezpieczeństwa – pretekstem są gwałtowne protesty wymierzone w rosnące wpływy partii.