Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Dlaczego obywatele Hongkongu wyszli na ulice?

Protesty w Hongkongu. Na ulice wyszło ponad milion osób. Protesty w Hongkongu. Na ulice wyszło ponad milion osób. Geovien So/SOPA Images via ZUMA Wire / Forum
W okresie przejściowym, który ma trwać do 2047 r., obowiązuje zasada „jedno państwo, dwa systemy”. Reszta Chin Ludowych rządzona jest dyktatorsko przez komunistów według zasad socjalizmu o chińskiej specyfice, Hongkong zaś cieszy się kapitalizmem i demokracją.

Albo w lipcu, albo jesienią może dojść do powtórki masowych protestów, które na ulice Hongkongu ściągnęły ponad milion osób i w czasie których doszło do starć z policją, m.in. na kamienie, gumowe kule i gaz łzawiący. Pod wpływem skali i przebiegu manifestacji parlament półautonomicznego miasta odłożył drugie czytanie reformy zasad ekstradycji.

Dlaczego obywatele Hongkongu protestują

Jej przeciwnicy są przekonani, że zmiana prawa ułatwi nie tyle sprawiedliwe sądzenie oskarżonych o popełnienie ciężkich przestępstw pospolitych – jak przedstawiają reformę podległe Pekinowi miejskie władze wykonawcze – ile umożliwi prześladowanie przeciwników politycznych chińskiej partii komunistycznej – jak sądzi demokratyczna opozycja. W tym odsyłanie dowolnych osób do sądów Chińskiej Republiki Ludowej, gdzie nie obowiązuje podział władz, a sędziowie są jedynie wykonawcami poleceń partii.

Obywatele Hongkongu stawili się tak licznie, bo topnieje ich i tak niewielkie zaufanie do władz w Pekinie. Teoretycznie do 2047 r. utrzymany będzie status miasta jako autonomii, m.in. w dziedzinie sądownictwa, na takie reguły komuniści przystali, gdy przejmowali od Brytyjczyków ich dawną kolonię. Zgodnie z umową w trwającym pół wieku okresie przejściowym obowiązuje zasada „jedno państwo, dwa systemy”. Reszta Chin Ludowych rządzona jest dyktatorsko przez komunistów według zasad socjalizmu o chińskiej specyfice, zaś Hongkong cieszy się kapitalizmem i demokracją.

Jak wybierane są władze Hongkongu

Przy czym hongkondzka demokracja jest modelowa. Kluczowe stanowisko – szefa administracji, a więc miejskiego rządu – nie jest obsadzane w wyborach powszechnych (dla porządku: brytyjski gubernator też nie był tak wybierany). Szefa administracji spośród kandydatów przedstawionych przez Pekin (jednym z warunków jest np. zamieszkanie w mieście przez co najmniej 20 lat) wybiera komitet elektorów, w tym reprezentanci różnych branż, związków zawodowych, samorządów miejskich itd.

Jednak charakter wyboru sprawia, że zawsze stanowisko to zajmuje zwolennik Pekinu, obecnie Carrie Lam. Opozycja uważa ją za marionetkę i twierdzi, że nie będzie sprzeciwiała się decyzjom o wysłaniu kogokolwiek do sądów w Chinach kontynentalnych.

Paradoks polega więc na tym, że na czele najbardziej wolnomyślicielskiego miasta Chin stoi partyjna nominatka, mająca dopilnować, by na resztę kraju nie rozprzestrzeniła się gangrena samodzielnego myślenia, ograniczana coraz bardziej próbami cenzury i działalnością chińskich służb, które np. kilka lat temu uprowadziły piątkę nieprzychylnych komunistom księgarzy i wydawców (w tym jednego ze szwedzkim obywatelstwem).

Hongkong częścią Chin

Lam mówi więc, że bierze po uwagę opinie protestujących, ale Hongkong nie może pozostawać bezpieczną przystanią dla kryminalistów. Potrzebuje rozwiązań, które pomogą w walce z przestępczością, zwłaszcza transgraniczną. Padają też argumenty o tym, że przecież Chiny mają podpisane umowy ekstradycyjne z innymi państwami, także demokratycznymi, w tym z członkami Unii Europejskiej.

Pytają, po co ten rwetes, skoro dopiero co jedna tylko Hiszpania przekazała 94 ukrywających się na jej terytorium Tajwańczyków oskarżanych o dokonywanie oszustw telefonicznych. Na dodatek hiszpańscy sędziowie nie oglądali się na protesty Tajwanu, który domaga się uznania jego niepodległości od ChRL i ostro przed ekstradycją swoich obywateli protestował, oskarżając zresztą Hiszpanów o niehumanitarne działanie.

Odpowiedź jest taka: nie można porównać Hongkongu do niepodległych państw, pozostaje jedynie częścią Chin, każda ingerencja w system bezpieczników chroniących go przed arbitralnymi decyzjami władz w Pekinie będzie poważnym ciosem w samorządność miasta, bezpieczeństwo jego mieszkańców i chroniących się w nim chińskich dysydentów czy tylko otwartych krytyków chińskich porządków.

Kto nie wierzy, niech przypomni sobie los więzionego latami laureata Pokojowej Nagrody Nobla Liu Xiaobo. Albo wstręty, jakie dotykają 22-letniego Joshuę Wonga, jednego z liderów tzw. rewolucji parasolek (poszło o zasady wyboru szefa administracji, miały być bardziej demokratycznie). Pięć lat temu spokojne w przebiegu strajki okupacyjne sparaliżowały sporą część miasta na prawie trzy miesiące.

Później Wong był oskarżany o łamanie szeregu przepisów i skazywany m.in. na prace publiczne, kilkumiesięczne więzienie i pozbawienie praw publicznych. Jednocześnie wyroki skazujące (najsurowszy to kilkanaście miesięcy pozbawienia wolności) usłyszało ponad 100 osób, wszystkie sprawy dotyczyły czynów popełnionych bez użycia przemocy. Wonga i jego towarzyszy przed bardziej dotkliwymi sankcjami chroni tylko to, że pozostają obywatelami względnie niezależnego Hongkongu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną