Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Andrzej Poczobut obchodzi 50. urodziny. W białoruskim więzieniu

Andrzej Poczobut Andrzej Poczobut Rafał Malko / Agencja Wyborcza.pl
Andrzej Poczobut 50. urodziny spędzi w areszcie w Grodnie. Czeka na rozstrzygnięcie apelacji po drakońskim wyroku, w którym skazano go na osiem lat więzienia z możliwością odbycia kary w kolonii o zaostrzonym rygorze.

Lutowy wyrok nie był niestety zaskoczeniem. Sędzia Dzmitryj Bubieńczyk, który go wydał, znany jest z orzekania w sprawach wytaczanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki przeciwko opozycyjnym działaczom. Sam Andrzej Poczobut też podejrzewał, jak zakończy się jego sprawa. „Nie mam złudzeń co do wyniku [procesu], spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru” – pisał w jednym z listów.

Proces od samego początku był utajniony; to stała praktyka w przypadku białoruskich więźniów politycznych. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 grudnia. Po 15 minutach posiedzenia z sali sądowej wyproszono działaczy, niezależnych dziennikarzy, przedstawicieli polskich władz oraz rodzinę oskarżonego.

„Gazeta Wyborcza” poprosiła polskich dziennikarzy o życzenia dla Andrzeja Poczobuta w dniu jego 50. urodzin. „Nie tak się powinno obchodzić urodziny, zwłaszcza 50., ale mam nadzieję, że następne będzie Pan obchodził jako wolny człowiek, pracownik wolnych mediów miejmy nadzieję już w wolnej Białorusi. Chciałem Panu życzyć w imieniu redakcji przede wszystkim zdrowia, wytrzymałości, hartu ducha. Bardzo współczujemy Pańskiej rodzinie i tak jak ona czekamy, kiedy będzie Pan mógł do nas dołączyć. Płaci Pan wielką osobistą cenę za swoją odwagę i niezłomność, ale chcę Panu powiedzieć w imieniu naszej redakcji, że jesteśmy z Pana bardzo dumni. Broni Pan honoru niezależnego dziennikarstwa i wolnych mediów. Panie Andrzeju, wszystkiego dobrego mimo wszystko” - powiedział redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński.

Andrzej Poczobut, dziennikarz niezłomny

Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz obywatelski z Grodna, od blisko dwóch lat jest zakładnikiem reżimu Alaksandra Łukaszenki. Zarzuty są bezpodstawne i wymyślone przez białoruskie służby – „rozpalanie nienawiści na tle przynależności narodowej”. Od blisko roku siedzi za kratami jednego z najtwardszych więzień w Białorusi. Jest pozbawiony wszelkich praw i widzeń z bliskimi. Gdy zachorował na covid, leczono go aspiryną, zamiast umieścić w szpitalu.

Trzykrotnie proponowano mu, żeby się przyznał do winy i napisał list, prośbę o ułaskawienie. Jeśli poprosi o łaskę Łukaszenkę, to będzie mógł wyjechać z Białorusi. Zawsze odmawiał.

„Andrzej Poczobut prezentuje postawę niezłomną – relacjonował na łamach „Polityki” Jędrzej Winiecki. – W listach przekazywanych zza krat pisał, że jest świadom, co może nastąpić. Oczekuje procesu i przeniesienia do kolonii karnej, miejsca odbywania wyroku znośniejszego niż placówki, w których przebywają aresztanci i postawieni w stan oskarżenia. Jak przyznał, sił dodaje mu świadomość, że dotykają go represje spod stalinowskiej sztancy, a miał okazję poznać wiele osób, które przeszły m.in. przez łagry”.

W ubiegłym roku Poczobut otrzymał tytuł dziennikarza roku miesięcznika „Press”, nagrodę przyznawaną od 25 lat. Kandydaturę dziennikarza „Wyborczej” poparło niemal całe środowisko. Wcześniej pracował też w białoruskich mediach, zawsze opozycyjnych wobec władzy. Był m.in. redaktorem naczelnym „Magazynu Polskiego na Uchodźstwie”, czasopisma Związku Polaków na Białorusi, najliczniejszej działającej tu organizacji społecznej.

Czytaj też: Niezłomny Poczobut. Poprzednią odsiadkę traktował jak delegację

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama