Lutowy wyrok nie był niestety zaskoczeniem. Sędzia Dzmitryj Bubieńczyk, który go wydał, znany jest z orzekania w sprawach wytaczanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki przeciwko opozycyjnym działaczom. Sam Andrzej Poczobut też podejrzewał, jak zakończy się jego sprawa. „Nie mam złudzeń co do wyniku [procesu], spokojnie przyjmę wyrok i ze spokojnym sumieniem pójdę do łagru” – pisał w jednym z listów.
Proces od samego początku był utajniony; to stała praktyka w przypadku białoruskich więźniów politycznych. Pierwsza rozprawa odbyła się 16 grudnia. Po 15 minutach posiedzenia z sali sądowej wyproszono działaczy, niezależnych dziennikarzy, przedstawicieli polskich władz oraz rodzinę oskarżonego.
„Gazeta Wyborcza” poprosiła polskich dziennikarzy o życzenia dla Andrzeja Poczobuta w dniu jego 50. urodzin. „Nie tak się powinno obchodzić urodziny, zwłaszcza 50., ale mam nadzieję, że następne będzie Pan obchodził jako wolny człowiek, pracownik wolnych mediów miejmy nadzieję już w wolnej Białorusi. Chciałem Panu życzyć w imieniu redakcji przede wszystkim zdrowia, wytrzymałości, hartu ducha. Bardzo współczujemy Pańskiej rodzinie i tak jak ona czekamy, kiedy będzie Pan mógł do nas dołączyć. Płaci Pan wielką osobistą cenę za swoją odwagę i niezłomność, ale chcę Panu powiedzieć w imieniu naszej redakcji, że jesteśmy z Pana bardzo dumni. Broni Pan honoru niezależnego dziennikarstwa i wolnych mediów. Panie Andrzeju, wszystkiego dobrego mimo wszystko” - powiedział redaktor naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński.
Andrzej Poczobut, dziennikarz niezłomny
Andrzej Poczobut, dziennikarz i działacz obywatelski z Grodna, od blisko dwóch lat jest zakładnikiem reżimu Alaksandra Łukaszenki. Zarzuty są bezpodstawne i wymyślone przez białoruskie służby – „rozpalanie nienawiści na tle przynależności narodowej”. Od blisko roku siedzi za kratami jednego z najtwardszych więzień w Białorusi. Jest pozbawiony wszelkich praw i widzeń z bliskimi. Gdy zachorował na covid, leczono go aspiryną, zamiast umieścić w szpitalu.
Trzykrotnie proponowano mu, żeby się przyznał do winy i napisał list, prośbę o ułaskawienie. Jeśli poprosi o łaskę Łukaszenkę, to będzie mógł wyjechać z Białorusi. Zawsze odmawiał.
„Andrzej Poczobut prezentuje postawę niezłomną – relacjonował na łamach „Polityki” Jędrzej Winiecki. – W listach przekazywanych zza krat pisał, że jest świadom, co może nastąpić. Oczekuje procesu i przeniesienia do kolonii karnej, miejsca odbywania wyroku znośniejszego niż placówki, w których przebywają aresztanci i postawieni w stan oskarżenia. Jak przyznał, sił dodaje mu świadomość, że dotykają go represje spod stalinowskiej sztancy, a miał okazję poznać wiele osób, które przeszły m.in. przez łagry”.
W ubiegłym roku Poczobut otrzymał tytuł dziennikarza roku miesięcznika „Press”, nagrodę przyznawaną od 25 lat. Kandydaturę dziennikarza „Wyborczej” poparło niemal całe środowisko. Wcześniej pracował też w białoruskich mediach, zawsze opozycyjnych wobec władzy. Był m.in. redaktorem naczelnym „Magazynu Polskiego na Uchodźstwie”, czasopisma Związku Polaków na Białorusi, najliczniejszej działającej tu organizacji społecznej.
Czytaj też: Niezłomny Poczobut. Poprzednią odsiadkę traktował jak delegację