W najbiedniejszym rejonie Indii panuje gorączka złota. Nie poszukuje się tu jednak złota. Giganty takie jak Arcelor Mittal, Posco, Tata Steel, zapowiedziały ambitne plany budowy odlewni. Rząd Orissy podpisał umowy z około pięćdziesięcioma firmami. Ruda żelaza jest pożądana na całym świecie.
Łupanie kamieni nie należy do najłatwiejszych sposobów zarabiania na życie, ale dla Jaya Sethi kopalnia rudy żelaza okazała się ratunkiem. Jako małorolny farmer, z niecałym hektarem ziemi, znalazł się w pułapce długów. Zaciągnął się więc do kopalni, żeby je spłacić.
Nocą konwoje ciężarówek zawożą urobek prosto do portu, skąd płynie do zagranicznych odbiorców, którzy zamieniają go w stal. Dla firm wydobywczych biznes nigdy jeszcze nie był tak rewelacyjny. "Chiński boom otworzył cały nowy rynek", mówi SK Patnaik z Eastern Zone Mining Association.
Gdzie jest Keon Jhar?
Stan Orissa leży na wielkich złożach rudy żelaza - najważniejszego składnika w produkcji stali. Wraz ze wzrostem światowego popytu na stal, wzrosło zainteresowanie miejscami takimi jak Keon Jhar w Orissie.
Lokalny rząd ma nadzieję na uruchomienie największej fali inwestycji jaką Orissa kiedykolwiek widziała. Nie chce po prostu sprzedawać rudy - chce, by międzynarodowe koncerny stalowe ulokowały się u nich. To szansa na nowe miejsca pracy i dobrobyt w najbiedniejszym stanie Indii. Boom gospodarczy w samych tylko Indiach wystarczy, by zaostrzyć apetyty: coraz więcej ludzi chce mieć samochód i lodówkę. Popyt dopiero startuje.
Nie wszyscy jednak chcą stalowni
"Rozwój gospodarki rolnej i gospodarki przemysłowej powinien być zrównoważony", mówi przewodniczący ruchu anty-Posco w Orissie. Posco to jeden z koncernów stalowych.
Plany Posco, żeby wybudować odlewnię i port, spotkały się z ostrym sprzeciwem. Prace mają rozpocząć się 1 kwietnia, ale jedna wioska, Dhinkia, odmawia negocjacji. Wieśniacy twierdzą, że nie mają nic przeciwko industrializacji, ale nie widzą powodu, żeby miała się odbywać na ich żyznej ziemi.
Pozostałe siedem wiosek ma zamiar negocjować ze stalowniami. Policja patroluje drogę, żeby zapobiec starciom. Posco inauguruje szeroką kampanię, która ma przekonać przewodniczących wiosek. Obiecuje wysiedlonym nową ziemię, nowe domy, nowe miejsca pracy. Rozdaje tornistry dla dzieci i podstawia przychodnie na kółkach. Zarówno firma, jak i lokalne władze mają nadzieję, że pakiety kompensacyjne okażą się zbyt atrakcyjne, by się im oprzeć. Z pewnością nie chcą starć i przemocy, które odstraszyły inne projekty przemysłowe w Indiach.
Dyrektor departamentu ds. handlu w urzędzie stanowym, Priyabrata Patnaik, twierdzi, że wieśniacy w końcu zmienią zdanie. "Wszystko czego chcą, to stosowny pakiet rehabilitacyjny. Chcą dostać jak najwięcej - jak wszyscy ci, którzy kiedykolwiek doznali strat lub wysiedleń".
Kreowanie potrzeb
Visa Steel buduje stalownię, która ma szansę stać się indyjską "Stolicą Stali". Firma uniknęła problemów inwestując na terenach rządowych. Twierdzi także, że lokalna opozycja wobec przemysłu jest chwilowa.
"Do tej pory ludzie nie mieli potrzeb", mówi BP Modi, dyrektor w Visa Steel. "Kiedy jednak widzą, że ich dzieci mogą iść do szkoły, a sąsiad ma telewizor - wtedy zaczynają szukać u nas pracy".
Wielu rolników uważa, że firmy stalowe tworzą nowe miejsca pracy - ale nie dla nich. Inni obawiają się o to, co stanie się z ich tradycjami i związanym z ziemią sposobem życia. Na razie tylko ci, którzy nie mieli wyjścia, jak Jaya Sethi, zatrudnili się w przemyśle.