„Miałem wujka, który służył w pierwszych amerykańskich oddziałach, jakie weszły do Auschwitz, wyzwalając obozy koncentracyjne - powiedział Obama w stanie Nowy Meksyk. - U nas w rodzinie mówi się, że potem, po powrocie do Stanów zaszył się na strychu i przez pół roku nie wychodził z domu."
Historię wujka natychmiast podchwyciła konkurencja, a konkretnie Komitet Wyborczy Partii Republikańskiej. „Wątpliwe twierdzenia Obamy są niezgodne z faktami historycznymi i wymagają wyjaśnienia - powiedział rzecznik Komitetu, Alex Conant. - Jak wiadomo, to wojska sowieckie wyzwoliły Auschwitz. Tak więc słowa Obamy nie mogą być prawdą, chyba że jego wuj służył w Armii Czerwonej".
Na drugi dzień sztab Obamy przyznał, że kandydat popełnił gafę: pomylił dwa obozy koncentracyjne. „Senator Obama jest dumny z tego, że jego dziadek i bracia dziadka służyli w wojsku podczas II wojny światowej - a zwłaszcza z tego, że jeden z tych braci brał udział w wyzwalaniu obozu w Buchenwaldzie. Wczoraj senator Obama omyłkowo wymienił nazwę Auschwitz zamiast Buchenwald, mówiąc o żołnierzu ze swej rodziny, który walczył heroicznie w tamtym okresie" powiedział rzecznik Baracka Obamy.
Jak wyjaśniają agencje, Buchenwald - w odróżnieniu od Auschwitz, obozu zagłady - był głównie obozem pracy przymusowej. Poniosło w nim śmierć ok. 56 tys. więźniów. Brat dziadka Obamy służył w 89. dywizji piechoty, którą przerzucono do Niemiec dopiero w 1945 roku. 4 kwietnia dywizja ta zajęła bez oporu nawet nie sam Buchenwald, ale Ohrdruf - jedną z filii tego obozu.
Szczęśliwie nikt jak dotąd nie zakwestionował opowieści o dalszych losach wujka na strychu.