Recenzja spektaklu: „Duchy. Musical spirytystyczny”, reż. Michał Walczak
Nie brakuje w nowej produkcji Pożaru w Burdelu świetnych obserwacji coraz bardziej spektakularnie odrywającej się od ziemi polskiej rzeczywistości.
Nie brakuje w nowej produkcji Pożaru w Burdelu świetnych obserwacji coraz bardziej spektakularnie odrywającej się od ziemi polskiej rzeczywistości.
Z bólem patrzy się, jak aktorzy Starego walczą o spektakl i o swój teatr.
Garbaczewski wraca do tekstu datowanego na lata 384–372 p.n.e., w którym uczestnicy tytułowej uczty, mając – nie tylko w pamięci – trudy imprezy z poprzedniej nocy, postanawiają tym razem zamiast pijaństwu oddać się rozkoszy dysputy.
Spektakl o rewolucji w imię oczyszczenia moralnego, która przy zachęcie „suwerena” zmienia się w karnawał terroru i na koniec zjada własne dzieci.
Niby wszystko się tu zgadza, ale jednocześnie w spektaklu brak zaskoczeń, brak typowych dla duetu przewrotek i paradoksów, zmuszających widza do myślenia.
Pierwszą w tym sezonie premierę Polskiego Teatru Tańca należy zaliczyć do jednych z najciekawszych propozycji naszej sceny tańca współczesnego ostatnich lat.
Nawet znający powieść Dostojewskiego poczują się zagubieni.
Spektakl oddaje hołd tym, którzy nie doczekali się sprawiedliwości.
Brytyjska reżyserka teatralna i operowa, która przygotowała spektakl w koprodukcji Opery Narodowej z Festiwalem w Aix-en-Provence, zmieniła treść opery Debussy’ego opartej na symbolistycznym dramacie Maeterlincka.
Iwan Wyrypajew, reżyserując Czechowa w Teatrze Polskim, chce zadowolić każdą klientelę.
Aktorzy robią cuda, by nie zaśpiewać piosenek „po prostu” ani też nie wyśmiać wprost ich staroświecczyzny czy politycznej niepoprawności.
Trudny do zniesienia muzealny dystans, wzmacniany przez wpędzający w stupor nadmiar scenek i widzów filmujących i fotografujących aktorów.
Aktorzy, kiedy nie śpiewają, zbici w grupki albo pojedynczo wdzięczą się do widzów, przypominając stadko drobiu.
Muzyka Możdżera jest gdzieś pomiędzy musicalem a jazzem, dużo tu zwłaszcza tang i walców.
Zakończenie tej może mało wyszukanej satyry społecznej jest tyleż zaskakujące, co ironiczne.
Komentarz do polskiej rzeczywistości, prosty i emocjonalny, choć niepozbawiony ironii, adresowany przede wszystkim do młodych widzów.
Trzecia, ostatnia część cyklu Opera Gedanensis – dzieł zamówionych przez Operę Bałtycką, a właściwie Gdańsk.
Spektakl mroczny, przesiąknięty bezsilną złością na „prywatyzację” polskiej polityki, w której od 30 lat ci sami ludzie toczą ze sobą wojenki.
W tej operze ważną rolę odgrywa chór, który staje na wysokości zadania.
Dwie godziny inteligentnej zabawy z aktualnymi tematami w tle.