Recenzja wystawy: „Teresa Tyszkiewicz. Dzień po dniu”
Zimna metalowa szpilka stała się u Tyszkiewicz nośnikiem gorących emocji.
Zimna metalowa szpilka stała się u Tyszkiewicz nośnikiem gorących emocji.
Ta wystawa stanowi manifestację wyśmienitego klasycznego graficznego warsztatu, precyzji, uważności, a główną emocją towarzyszącą oglądaniu prac jest podziw i zachwyt.
Bednarski swobodnie surfuje między chrześcijaństwem, mitologią i sztuką baroku, między ascezą a rozbuchaniem, między szerokokątną epickością a wyciszoną liryką szczegółu.
Stulecie urodzin Jana Pawła II krakowska galeria postanowiła uczcić specjalną wystawą.
Wiele te prace różni, zaś łączy starannie dobrana mieszanka bodźców intelektualnych i emocjonalnych.
Przez jednych uwielbiany, przez innych znienawidzony. Pierwsi mogą się utwierdzić w uczuciach, drudzy – być może je zmienić. A ci, którzy mają o Bauhausie mętne pojęcie, wreszcie ogarnąć, o co w nim chodziło.
Pospiesznie ogłoszony konkurs, kiepskie wyniki i banalny zwycięski obelisk, który wbije się w ważny fragment panoramy miasta na dziesiątki, a może i setki lat.
Pracom Krauzego trudno odmówić indywidualizmu i pewnej poetyki.
Trzy ciekawe artystyczne próby brania się z losem za bary w niepewnych czasach.
Jeśli ktoś lubi i ceni tzw. polską szkołę plakatu, poczuje się na tej wystawie jak ryba w wodzie.
Wnioski płynące z całej ekspozycji są raczej cierpkie, a galerię opuszcza się w nomen omen grobowym nastroju.
Wystawie towarzyszy bardzo bogaty program działań: wykłady, dyskusje, projekcje filmowe, oprowadzania, ale też – to ciekawostka – możliwość bezpłatnego i anonimowego poddania się testom na HIV.
To dopiero czwarta wystawa w tej nowej, ciekawej przestrzeni galeryjnej Wrocławia i trzeba przyznać, że początki są bardzo obiecujące.
Przeszłe czasy w krzywym zwierciadle? Czy aby na pewno?
Gdyby na jednym końcu ekspozycyjnego kontinuum umieścić efekciarską wystawę reprodukcji dzieł Leonarda da Vinci, jaką zafundowało widzom Muzeum Narodowe w Warszawie, to na drugim jego krańcu wypada ulokować ekspozycję wilanowską.
Gdyby żył, okrzyknięto by go dziś pewnie czołowym celebrytą.
Autorskie podsumowanie 2019 roku na rynku sztuki.
Łatwo to przegapić, bo najlepsze tegoroczne dyplomy stołecznej ASP zagoszczą w publicznej przestrzeni jak zwykle bardzo krótko.
Była już wystawa Leonarda da Vinci bez Leonarda i tę osobliwą tradycję konsekwentnie kontynuuje dyrektor Jerzy Miziołek, fundując nam tym razem Rafaela bez Rafaela.
Człowiek-legenda. Pierwszą wystawę miał w 1929 r., a jeszcze na przełomie XX i XXI w. zachowywał zawodową aktywność. Nieustannie poszukiwał i próbował.