„Szanowny i kochany Panie Prezesie, chcę bardzo podziękować za to wszystko, co robicie dla Polski i Narodu Polskiego. Jeszcze tak dobrze to nigdy nie było. Trwajcie, pomagajcie i pamiętajcie, że to Wy jesteście Polakami i macie nam służyć jak najlepiej. Trwajcie przy Bogu i Maryi, a wszystko będzie nam dane” – tak mieszkaniec Grójca przelał swoją wdzięczność dla prezesa i jego świty na kartkę papieru. List podczas kampanijnego spotkania przejął marszałek Karczewski i ze wzruszeniem przeczytał nie tylko grójczanom – także urbi et orbi. Podejrzewam, że wszyscy się popłakali.
Jednak od dawna wiadomo, że wdzięczność, tak jak kłamstwo, nie ma długich nóg, tylko krótkie. Bo z drugiej strony inny list, a tam: kłamca, arogant, ignorant, manipulant... O kimżeż to mowa? Podszyty strachem muszę to wyjawić – adresat ten sam co wyżej. Jarosław Kaczyński.
Tak o przywódcy partii i jednej trzeciej narodu wyraża się śląsko-dąbrowska Solidarność. Trudno zrozumieć, bo do tej pory szli, no i chyba jeszcze drepczą, w jednym szeregu. Euforia siadła czy co? A może tymi obrzydliwymi epitetami chcą zaznaczyć, że „odprzyjaźniają” się z PiS, tak na wszelki wypadek, przed wyborami. To mnie dziwi, bo jak się tu potem znowu skumplować, gdyby wybory poszły po pisowskiej myśli?
W każdym razie prezes ma dwa wyjścia: uznać, że Solidarność jest zbiorowym Brutusem i zadać to retoryczne pytanie (i ty...?). Lub jeszcze poczekać. Wiadomo, że palenie mostów tworzy rzeczywistość nieodwracalną, o czym powinny wiedzieć obie strony.
Czytaj też: Czeki z tektury. PiS jeździ po kraju i rozdaje atrapy
Kaczyński ględzi o węglu
Co musiało się stać, że na Śląsku padły takie słowa, które prawdziwemu Polakowi, patriocie, nie przeszłyby przez usta? A może znowu podniosła łeb ta zakorzeniona tutaj hydra, tak dobrze swego czasu przez prezesa zidentyfikowana – paskudna opcja niemiecka? A może sprawdza się właśnie ludowa mądrość, że na pochyłe drzewo kozy skaczą... Cholera wie.
Ale rozważmy to zdarzenie za pomocą chłopskiego rozumu. O co chodzi w tych haniebnych określeniach, chamskich i prostackich łatach przypinanych osobie wielce wszak zasłużonej dla Śląska i Zagłębia?
Poszło o węgiel i górnictwo. Prezes, jak prezes, sumiennie wykonuje swoje obowiązki, jeździ po kraju, spotyka się z wiernymi i dzieli głębią swoich przemyśleń. Dla jednych przyjaźnie gawędzi, dla innych – bez sensu ględzi. Polakom nie dogodzisz. 26 października w Radomiu pochylił się nad tematem węgla. Rzucił kilka myśli, wziął na klatę burzę braw... Niestety, słowa poszły w kraj, a tam złapała je Solidarność, co jeszcze raz pokazuje, jak ważny jest dobór publiczności na takich spotkaniach.
No i wkurzyła się, jakby było o co. I właśnie z tych pochopnych emocji powstał list otwarty do prezesa PiS, sygnowany przez związkowych liderów: Dominika Kolorza, przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej Solidarności, Jarosława Grzesika, stojącego na czele krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki „Solidarność”, oraz Bogusława Hutka, szefa górniczego skrzydła związku. A że nie ma ważniejszych postaci na solidarnościowym Śląsku – w kraju też są na świeczniku! – więc waga ich słów dla zwykłego członka, albo sympatyka, albo dla mnie, jest porażająca.
Już na wstępie okazali swoją bezczelność wobec prezesa, bo w pierwszych słowach listu, zamiast pozdrowić i poinformować, że u nas na Śląsku wszyscy zdrowi, czego i jemu życzą – przypomnieli, co powiedział niespełna osiem lat temu, w styczniu 2015 r., przed kopalnią „Pokój” w Rudzie Śląskiej: „Polskie górnictwo będzie miało szansę, będzie podstawą energetyki, będziecie mieli pracę, a środki, które przecież także ta władza chce przeznaczyć na to, by likwidować kopalnie, będą przeznaczone na inwestycje, na ich rozwój”.
Tym sprytnym sposobem z ust Jarosława Kaczyńskiego spłynął miód na serca górników. Naród prosty, na żarcie się nie poznał. Na polityce też. I tak w województwie śląskim kilka miesięcy później zwyciężył PiS.
Czytaj też: Węglowa derusyfikacja Polski
„Manipulacje”, „całkowite przekłamania”
W tzw. międzyczasie kopalnia „Pokój” przestała istnieć, można więc powiedzieć, że obietnica prezesa złożona przed jej górnikami stała się nieważna, bo nie ma już strony, do której kierowało się słowa zobowiązania. Ale bezczelność Solidarności nie zna granic, więc przypomniała, że pod rządami PiS zlikwidowano także inne górnicze zakłady, m.in. kopalnie „Krupiński” czy „Makoszowy” – z bogatymi złożami wysokiej jakości węgla, którego tak nam bardzo dzisiaj brakuje. Ja tylko zapytam – co do likwidacji kopalń ma szef partii, nawet takiej partii jak PiS? No co? Wszak to kwestia premiera, rządu, poszczególnych ministrów... Solidarność strzeliła więc kulą w płot, bo adresat jest zwykłym szeregowym posłem, uniżonym sługą Narodu, o czym skromnie zapewnił na pamiętnym spotkaniu z fanami w Grójcu po odczytaniu tamtego, jakże innego listu.
W tym natomiast bardzo niemiłym liście otwartym gruboskórni liderzy Solidarności przypominają prezesowi PiS, co powiedział w Radomiu! Jakby nie wiedzieli, że przywódca partii i jednej trzeciej narodu może sobie godzinami mówić co chce! Mówić z głowy. I wszystko, co mówi, to pamięta. A oni, bez refleksji, do kogo piszą i mówią – tak jakby to był jakiś wieśniak z Koziej Wólki – oskarżają o „manipulacje, półprawdy i całkowite przekłamania”. Ja „całkowite przekłamanie” ośmielam się nazwać zwykłym kłamstwem, choć osobiście nigdy bym prezesowi czegoś takiego nie zarzucił. Kłamstwo bowiem musi wynikać ze świadomego przekonania, że mówca mija się z prawdą, z wiedzy, że w rzeczywistości jest inaczej, niż jego giętki język miele...
A skąd Jarosław Kaczyński ma znać się na górnictwie, kiedy ma cały kraj na głowie?!
Czytaj też: Polski węgiel, czyli straty wasze, zyski nasze
Prezes ignorantem?!
Ale do rzeczy... Solidarność, cytując prezesa, zaczęła upierdliwie czepiać się słów choćby dotyczących cen węgla: „Cena węgla spada i można sądzić, że będzie spadała”. Solidarność odpowiada, że istotnie, tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę cena węgla na europejskich rynkach w porywach dochodziła do 420 dol. za tonę. A obecnie to 240 dol./t, czyli ok. 1150 zł. Sęk w tym, że polskie kopalnie sprzedają polskim elektrowniom węgiel po 400 zł za tonę – takie są rządowe decyzje.
Czy prezes zatem wie, że dzięki taniemu polskiemu węglowi cena energii w Polsce należy do najtańszych w Europie? Gdyby kopalnie sprzedawały węgiel energetyce po cenie rynkowej, inflacja w naszym kraju byłaby dwa razy większa niż obecnie, a polska gospodarka znajdowałaby się dziś w kompletnej ruinie (i ja, oraz Polska, znowu musielibyśmy wstawać z kolan – JD). Znaczy: ignorant. Prezes ignorantem?
Posłuchajmy, jak rzecze dalej: „Nie możemy w ramach gospodarki rynkowej utrzymywać kopalń, które przynoszą stałe straty”. Solidarność na to: górnictwo wypracowuje zyski (dzięki wyjątkowo wysokim cenom węgla – JD) pomimo tego, że sprzedaje węgiel znacznie poniżej jego rynkowej wartości. Obecnie zastąpienie polskiego węgla surowcem importowanym oznaczałoby dla polskich podatników i przedsiębiorców dodatkowy wydatek na poziomie 34 mld zł. Z kolei zastąpienie węgla gazem ziemnym kosztowałoby dodatkowo 180 mld zł rocznie. Górnictwo nie tylko samo jest rentowne. Ta branża ratuje rentowność całej polskiej gospodarki. Znaczy: manipulant. Prezes manipulantem?
Prezes: my stawiamy w tej chwili na energię odnawialną, na offshore′y, w ogóle na wiatraki. Solidarność na to: jeśli kopalnie należy likwidować, bo rzekomo przynoszą straty, to energia odnawialna w ogóle nie ma racji bytu w gospodarce wolnorynkowej. Na świecie nie ma kraju, w którym energetyka odnawialna działa na zasadach rynkowych. Funkcjonuje wyłącznie dzięki olbrzymim dopłatom. Dla przykładu: tylko w 2020 r. Niemcy dopłaciły do OZE niemal 31 mld euro, a szacuje się, że do 2030 r. dopłacą kolejne 860 mld euro. Stawianie na energię odnawialną to skazywanie mieszkańców naszego kraju na ubóstwo energetyczne. Z kolei likwidacja energetyki konwencjonalnej, opartej na rodzimych surowcach energetycznych, to nic innego jak sabotaż gospodarczy i działanie na szkodę bezpieczeństwa naszego kraju. Znaczy: manipulant i ignorant. Prezes manipulantem i ignorantem? Do kupy?
Prezes: „Węgiel ze Śląska jest w tej chwili średniej jakości, często nawet słabszej”. Solidarność: węgiel ze Śląska jest znakomitej jakości, o czym świadczy olbrzymi popyt na ten surowiec. Węgiel ze śląskich kopalń jest nieporównywalnie lepszej jakości niż surowiec znacznie droższy, importowany przez rząd w panice z całego świata w całkowicie chaotyczny sposób (w portach ok. 2 tys. zł tona, często jest to produkt węglopodobny – JD). Znaczy: ewidentny kłamca i arogant. Prezes kłamcą i arogantem? Ewidentnym? Do kupy?
Prezes: „Mieszkańcy Śląska nie chcą się zgadzać na to, żeby budować nowe kopalnie”. Solidarność: nie wiemy, jakim prawem i na podstawie jakich danych wypowiada się pan w imieniu mieszkańców Śląska (owszem, są społeczne opory przeciwko budowie kopalń, ale są też przyzwolenia – JD). Kierując się pańską logiką, warto zapytać, ile jest w Polsce gmin, których mieszkańcy chcieliby, aby na ich terenie powstała elektrownia jądrowa?
Znaczy: manipulant. Znowu?
Kto przegrywa na Śląsku...
Na końcu otwartego listu Solidarność przypomniała Kaczyńskiemu – tak jakby sam nie pamiętał, co powiedział! – że powiedział: „Przyszłość polskiego górnictwa stoi pod znakiem zapytania i decyzje będą podejmowane w najbliższych latach”. Solidarność: najwyraźniej zapomniał pan, że w maju 2021 r. przedstawiciele polskiego rządu podpisali, wraz z reprezentantami związków zawodowych, umowę społeczną dotyczącą transformacji sektora górnictwa węgla kamiennego oraz wybranych procesów transformacji województwa śląskiego. Dokument ten określa szczegóły funkcjonowania branży do końca 2049 r. Znajduje się w nim również m.in. katalog inwestycji w nowoczesne technologie, które pozwalają produkować tanią energię z węgla w sposób przyjazny dla środowiska.
Znaczy: arogant i ignorant. Prezes?
Tutaj, w moim przekonaniu, Solidarność przesadziła. Przecież to nie Jarosław Kaczyński podpisywał umowę społeczną, tylko rząd Mateusza Morawieckiego, posła tej ziemi. Co zwykły obywatel ze zwykłej Nowogrodzkiej ma z tym wspólnego! A poza tym powtórzę – ma przecież cały kraj na steranej myślami głowie! Jak może zawracać sobie nią takimi, za przeproszeniem, duperelami! Musi przecież rozważać, czy czasami jakiemuś wójtowi nie ubzdurało się zostać w tzw. międzyczasie Zosią czy Anią! Najważniejsze to trzymać się priorytetów.
Zbliżamy się już do zupełnego końca listu. Niestety, zamiast spokornieć w trakcie jego pisania, Solidarność niebezpiecznie się rozhulała, rozwarcholiła, rzec by można, zawierzgała, zatupała i zagroziła… Komu grozicie, „cienkie Bolki”, durne „miękiszony”, „zdradzieckie mordy i kanalie”, prezesowi grozicie?
I znowu Solidarność przypomina, co było na początku listu: w styczniu 2015 r., gdy przemawiał pan pod kopalnią „Pokój” w Rudzie Śląskiej, koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego chyliła się ku upadkowi. Jedną z przyczyn tego upadku była arogancja i lekceważenie okazywane mieszkańcom Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Były niedotrzymane obietnice i niezrealizowane porozumienia.
„Dzisiaj Pan i Pańskie ugrupowanie podążacie dokładnie tą samą ścieżką. Nie oczekujemy, że nagle stanie się Pan ekspertem od górnictwa i energetyki. Jednak opowiadając publicznie kompletne niedorzeczności na temat węgla, wykazuje się Pan nie tylko brakiem wiedzy, ale przede wszystkim skrajną arogancją. Arogancją wobec ciężkiej pracy górników, wobec całego Górnego Śląska. Dla mieszkańców naszego regionu odpowiedzialność za słowo to ogromna wartość. Każdy, kto o tym zapomina, przegrywa u nas wybory. Z kolei doświadczenie pokazuje, że kto przegrywa na Śląsku, ten traci władzę w całym kraju. Tak było w 2015 roku. Jeśli Zjednoczona Prawica się nie opamięta, tak będzie również w roku 2023”.
Mocno powiedziane, mocno, choć Solidarność nie przecina jeszcze pępowiny z partią Jarosława Kaczyńskiego. Daje szansę na opamiętanie. Co to oznacza? Tylko tyle, że na spotkaniu w jakimś, bez urazy, Pcimiu powie, przyjaźnie sobie gawędząc o górnictwie i węglu, to, co swego czasu rzekł pod kopalnią „Pokój”. Ileż to kosztuje? Ileż to roboty? Jedyna zagwozdka – czy tym razem Solidarności to wystarczy?
No i tak sobie pogadali: Kaczyński z jedną trzecią narodu, a Solidarność z Kaczyńskim. Zbigniew Herbert, którego nie raz przywoływała do głosu rządząca elita, mówił, że „podstawowym obowiązkiem intelektualisty jest myśleć i mówić prawdę”. Więc prezes? No nie...
Pozostańmy cierpliwi w oczekiwaniu na dalsze plony spotkań Jarosława Kaczyńskiego z jego częścią narodu. Dla relaksu idźmy sobie do lasu. Po chrust.
PS Z argumentami Solidarności można dyskutować, ale generalnie w sporze z głębią myśli prezesa racja jest po górniczej i śląskiej stronie.
Czytaj też: Chciał zostać drugim Obajtkiem, ale wyszło mu słabo