Ponadstuletni most w Pilchowicach przeżywa dni największej sławy i stał się na chwilę jednym z najważniejszych punktów na mapie Polski. Wszystko przez producentów z Hollywood, którzy zastanawiają się, czy nie dałoby się go wysadzić na potrzeby filmu. Dokładniej: na potrzeby najnowszej produkcji z cyklu „Mission Impossible”. I choć sam most jest nieczynny od 2016 r., to połączył różne środowiska jak nigdy wcześniej.
Tom Cruise w roli kaskadera
Pomysł wysadzenia mostu (nie wiadomo, czy całego, czy części) wyjawił producent Robert Golba, prezes firmy Alex Stern działający w porozumieniu z amerykańskimi producentami. Stan techniczny nie pozwala obiektu użytkować. Zostałby wysadzony tak, by widzowie zobaczyli coś „prawdziwego” zamiast efektów specjalnych. Stary, zrujnowany most odszedłby w niepamięć, hollywoodzcy producenci mieliby czym się pochwalić, a Polacy dostaliby pieniądze na odbudowę. Same zyski.
Ale sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, począwszy od pomysłu wysadzania jakichkolwiek budowli na potrzeby kina. Co prawda zdarzało się, że filmowcy korzystali z planów rozbiórki czy prac porządkowych, by stworzyć realistyczne obrazy (twórcom „Gladiatora” Ridleya Scotta pozwolono spalić kawałek lasu przeznaczonego do wycinki), ale to wciąż inna sytuacja niż propozycja wysadzenia istniejącej budowli, wobec której nikt nie miał takich planów.
Zwłaszcza że, nie ukrywajmy, nie jest to technicznie potrzebne. Efekty specjalne są dziś na takim poziomie, że spokojnie da się stworzyć realistycznie wyglądającą scenę kolejowej katastrofy.