Recenzja filmu: „Jak całkowicie zniknąć”, reż. Przemysław Wojcieszek
Aktorki grają ofiarnie, także w śmiałej jak na polskie normy scenie erotycznej.
Aktorki grają ofiarnie, także w śmiałej jak na polskie normy scenie erotycznej.
Film jest tak przesłodzony, nasączony dobrymi intencjami, że momentami aż nie do zniesienia.
Ten film rozwija się jak kliniczne studium choroby Alzheimera o wczesnym początku – rzadkiej, genetycznie przekazywanej odmiany tej choroby.
Smutny, nieprzygnębiający, wyrazisty, lecz nieprzerysowany obraz przemian mentalności i obyczajów w Ameryce, który warto poznać.
Długie ujęcia, dramaturgia bardziej oddaje nastrój, niż wciąga w wir wydarzeń, prawie w ogóle nie ma dialogów.
Scenariusz jest rozczulająco schematyczny. Mógłby go napisać niezbyt ambitny student zrzynający bez skrupułów pomysły od Johna le Carré i Roberta Ludluma.
Piękna, delikatna więź matki z córką oraz toksyczna żony z mężem.
Film skierowany do wybranej widowni ma konstrukcję otwartą, dzieli się na epizody.
Nad pełnym rozmachu widowiskiem wyraźnie ciąży ideał wielokulturowości i etnicznego pojednania.
Prawdziwy melodramat o dojrzałych, starszych ludziach, którzy próbują poukładać swoje życie na nowo.
Kino familijne w dobrym wydaniu, z nieprzemijającym przesłaniem, że dobro bywa nagradzane, a zło ukarane i każdy może kiedyś zostać zaproszony na bal, który odmieni jego życie.
Kreacjoniści mogą odetchnąć, chorzy na raka też.
Mamy mocnego kandydata do przyszłorocznych Oscarów.
To jeden z najbardziej zaskakujących filmów ostatnich lat, choć sądząc po streszczeniu, można mieć co do tego pewne wątpliwości.
To jeden z najbardziej szalonych i przykrych w oglądaniu filmów, które warto jednak polecić.
Prosty film o ludzkiej godności.
Akcja toczy się w Polsce lat 90., lecz ta Polska przypomina Amerykę z filmów amatorskich przesyłanych kiedyś przez krewnych rodakom w kraju.
Reżyserka zaszkodziła nie tylko sobie, ale i pisarce, odsłaniając całą mizerię jej bestselleru.
Film opowiada o niszczycielskim wpływie przemocy.
Kto gustuje w humorze absurdalnym, może w czasie seansu parę razy się uśmiechnąć.