Recenzja książki: Dominika Buczak, „Parasolki”
Powieść, pozytywistyczna z ducha, jest i wciągająca, i – znów gorzka konstatacja – potrzebna.
Powieść, pozytywistyczna z ducha, jest i wciągająca, i – znów gorzka konstatacja – potrzebna.
W swojej powieści Paweł Kozioł, 46-letni autor znany wcześniej raczej jako poeta i krytyk, przypomina persony związane z (prawdziwymi czy domniemanymi) terrorystycznymi zamachami z pierwszej połowy lat 20. XX w.
Brytyjska pisarka nie stawia na fabularne zaskoczenia, za to nadaje swojej powieści kształt bardzo mrocznej, perwersyjnej i głęboko przejmującej baśni.
Niewielka proza Joanny Rudniańskiej ma dużą siłę rażenia. Jak koszmar senny, z którego nie możemy się obudzić.
Wygląda na to, że Kolumb odkrył Amerykę, a Zbigniew Rokita – Śląsk. Tyle że sprawa to nienowa, bo odkrył go już w książce „Kajś”, za co w 2021 r. dostał nawet stosowne nagrody, z Nike na czele.
Remigiusz Mróz zmienił niedawno wydawcę – w bańce literackiej to było wydarzenie – ale tempa nie wytracił.
Ta bestsellerowa opowieść o miłości na tle lat 80. w Niemieckiej Republice Demokratycznej została uhonorowana międzynarodowym Bookerem w 2024 r.
Kto przyjmuje lekturę z całym bagażem, może liczyć na niezbyt mądrą, lecz wciągającą rozrywkę.
Może reportaż ma się ostatnio gorzej, ale Miller daje przepis, jak do niego wrócić i co jest w nim ważne.
Od czasu samobójczej śmierci Sylvii Plath w lutym 1963 r. kontekst biograficzny nadał interpretacjom jej twórczości dramatyzmu.
Za każdym razem, gdy Marek Krajewski zapowiada koniec powieściowych przygód Eberharda Mocka, po paru latach do losów policjanta z Breslau wraca.
Ta książka jest jak porozumiewawczy uśmiech rzucony w metrze do kogoś, kto też wolał czytać, niż scrollować telefon.
Nowa powieść Macieja Siembiedy różni się od jego wcześniejszych książek i jest najbardziej osobista.
Belgijka napisała mnóstwo nieznanych u nas powieści, oby więcej ich dotarło do Polski.
Napisana przez Marcina Kołodziejczyka – od ponad 20 lat naszego redakcyjnego kolegę – „Blaga” to reportaż w najczystszej, krystalicznej postaci. Nie tropi afer i nikogo nie przyszpila, lecz opisuje codzienną walkę istoty ludzkiej o jakiś sens w życiu – tym razem w latach 90., w Polsce.
Podczas lektury nasuwa się pytanie: po co? Trudno być własnym adwokatem, rzecznikiem, recenzentem, bezstronnym kronikarzem. A Masza Potocka próbuje być nimi naraz.
Olbrzymim walorem tej książki są przede wszystkim te fragmenty, które rejestrują zmiany obyczajowe, koneksje świata estrady ze światem polityki, a wreszcie to, co działo się z muzyką popularną przez kilka wspominanych tu dekad.
To, co niosą bohaterowie tej prozy – broń, sprzęt, pamiątki, talizmany czy wyrzuty sumienia – przygniata także czytelnika.
Rudzka potrafi sportretować jak nikt inny starzejące się ciała i to życie już na niższych obrotach.
Choć serial „Kulawe konie” wiernie przenosi na ekran prozę Micka Herrona, warto sięgać po oryginały.