Na kilka dni przed pierwszym meczem Euro 2020 Polska zremisowała w Poznaniu z Islandią 2:2. Jeśli ten mecz miał pokazać naszą reprezentację gotową do podboju Europy, to nie udało się. I to nie tylko dlatego, że w drużynie zabrakło Arkadiusza Milika, który przegrał walkę o zdrowie.
Czytaj też: Bóle futbolowe, czyli Polska przed mistrzostwami
Euro 2020. Sousa nieodgadniony
Niewiele brakowało, żeby Islandczycy w niezbyt mocnym składzie wyjechali z Polski ze zwycięstwem. Dwukrotnie prowadzili. Ich gole nie wynikały z jakichś niesamowicie rozegranych akcji, a jednak Wojciech Szczęsny dwa razy był bezradny. Mówiło się, że trener Paulo Sousa dużą wagę przywiązuje do uszczelnienia obrony. Wygląda na to, że trzeba dalej pracować.
Kadrowe wybory selekcjonera są więcej niż oryginalne. Tuż przed pierwszym meczem o punkty ze Słowacją w Petersburgu trudno odgadnąć, w jakim składzie Polacy wybiegną na boisko. Zestawienie obrońców jest za każdym razem inne. Wygląda na to, że pewne miejsce ma tylko Kamil Glik. Reszta jest niewiadomą. Zresztą w innych formacjach też nie ma jasności.
We wtorkowe popołudnie Polacy poza bardzo krótkimi okresami niemiłosiernie męczyli siebie i widzów. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że nie było zmiany trenera i to Jerzy Brzęczek poprowadził kadrę w Poznaniu. Byłaby krytyka. Sousa na razie czaruje piłkarzy, działaczy i kibiców. Zawodnicy nie mogą się nachwalić jakości treningów i atmosfery. Dziennikarze uwierzyli w przyjazne gesty i miłe słowa.