Nauka

Azjatyckie sposoby na wirusa, czyli jak to się robi na Tajwanie

Termowizyjny punkt kontrolny przy wejściu do Gardens by the Bay’s Cloud Forest w Singapurze. Sprawdzanie temperatury ciała turystów i mieszkańców to jeden ze środków prewencji Covid-19. Termowizyjny punkt kontrolny przy wejściu do Gardens by the Bay’s Cloud Forest w Singapurze. Sprawdzanie temperatury ciała turystów i mieszkańców to jeden ze środków prewencji Covid-19. Loriene Perera / Forum
Korea Południowa, Singapur, Tajwan czy Hongkong skutecznie stawiają opór ekspansji Covid-19, nie rujnując gospodarki i własnych społeczeństw. Jak im się to udaje?

Chaos ogarniający większość państw europejskich i Stany Zjednoczone jest coraz bardziej przytłaczający. Wirus SARS-CoV-2 dociera właśnie do granic ogarniętej wojną Syrii. Możliwe konsekwencje ekspansji Covid-19 na terytorium Indii i Afryki są trudne do wyobrażenia. Ale jest na świecie kilka państw (patrz: ilustracja poniżej), które wydają się kontrolować sytuację. Ich sukcesy podsuwają myśl, że sytuacja jest daleka od beznadziejnej.

Czytaj też: Ile państw, tyle strategii przetrwania

Korea Południowa, 51,3 mln mieszkańców

Kim Gang-lip, koordynator sztabu antykryzysowego koreańskiego ministerstwa zdrowia, powiedział niedawno: „Po pierwsze, należy umożliwić społeczeństwu pełen udział w wydarzeniach – przez otwartość i przejrzystość. Po drugie, w rozwoju najbardziej efektywnych metod działania należy szanować kreatywne myślenie i używać najnowocześniejszych technologii”. I na tym można by było zakończyć część poświęconą Korei – bo rząd tego państwa postąpił dokładnie tak, jak powiedział.

Organizował konferencje prasowe dwa razy dziennie. Nie ograniczał przekazywanych treści do znanej z polskiego kontekstu księgowości zachorowań i zgonów. Dzielił (i dzieli) się informacjami za pośrednictwem kilku aktualizowanych na bieżąco stron, takich jak CoronaMap, których precyzji moglibyśmy tylko pozazdrościć.

Czytaj też: Jak śledzić pandemię i nie panikować. Modele i sztuczna inteligencja

Jeśli idzie o precyzję – używając danych telefonii komórkowych, informacji o korzystaniu z kart płatniczych i systemu monitoringu, władze prześledziły trasy osób zainfekowanych z dokładnością do paru metrów. Większość tych informacji rząd upublicznił potem za pośrednictwem aplikacji na smartfony, by pozostali Koreańczycy mogli unikać tych miejsc zastanowić się, czy przypadkiem sami nie ulegli zakażeniu. Aplikacji muszą używać osoby poddawane kwarantannie domowej oraz te, które przybyły z zagranicy. System informatyczny wie, gdzie przebywają, a ponadto muszą codziennie raportować o swoim stanie zdrowia.

Prawo do prywatności? Jerome Kim z International Vaccine Institute, instytucji podlegającej ONZ, wyjaśniał tę kwestię na antenie stacji Al-Dżazira. „Mamy dziś wybór między zdrowiem narodu czy zdrowiem miasta a zdrowiem pojedynczego człowieka. Wydaje mi się, że wiele osób nie ma nic przeciwko temu, bo chcą wiedzieć, czy byli wystawieni na potencjalne ryzyko zarażenia, zwłaszcza gdy obserwują u siebie jakieś objawy”.

W całym państwie uruchomiono samochodowe i uliczne stanowiska, w których za darmo lub za niewielką opłatę można się poddać testowi. Testów jest pod dostatkiem – Korea jest w tej dziedzinie w ścisłej czołówce (ilustracja niżej).

Korea umiejętnie wykorzystuje potencjał małych, elastycznych w działaniu i szybkich w reagowaniu firm biotechnologicznych, prowadzonych lub zatrudniających wysokiej klasy naukowców. Wiele z nich od lat prowadzi badania nad testami na obecność rozmaitych wirusów lub podobnymi technologiami. Przykład: MiCo BioMed stworzyła sprzęt do wykrywania zagrożeń patogenami wykorzystywany podczas Igrzysk Olimpijskich 2018. Na wieść o epidemii w Wuhanie firmy te zareagowały natychmiast, a rząd uwzględnił ich propozycje w skoordynowanym narodowym programie testów. Liczba dostępnych zestawów sięga dziś 20 tys. dziennie. To więcej niż w Polsce wykonano w ogóle.

Ahram Biosystems i Doknip Biopharm łączą siły w pracy nad przenośnym wykrywaczem infekcji Covid-19, który może być stosowany na lotniskach, dworcach, w budynkach użytku publicznego. Kiedy pandemia minie, tego typu detektory staną się z pewnością częścią naszego codziennego krajobrazu technologicznego. Gdzie inne państwa będą się w nie zaopatrywały?

Czytaj też: Niska śmiertelność w Niemczech, wysoka we Włoszech. Skąd różnice?

Tajwan, 23,8 mln mieszkańców

Chiny ogłosiły istnienie ogniska zagadkowej infekcji 31 grudnia ubiegłego roku. Tego samego dnia Tajwan wprowadził ograniczenia w połączeniach lotniczych z tym regionem i wkrótce potem uruchomił państwowe centrum dowodzenia antyepidemicznego. Ruszyła też produkcja masek. Na skutek sprzeciwu Chin Tajwan nie należy do Światowej Organizacji Zdrowia, co w tym konkretnym przypadku zadziałało na jego korzyść, bo w swoich decyzjach wyprzedzał jej zalecenia.

Rząd Tajwanu codziennie organizuje konferencje prasowe, których zasadniczym zadaniem jest dementowanie plotek i fake newsów o pandemii. Dezinformacja już na wstępie uznana została za wroga porównywalnego do samego koronawirusa. Tajwan nie cenzuruje wiadomości o pandemii, jak robią to Chiny, a przeciwnie – przepuszcza je przez antyspamowe filtry i udostępnia społeczeństwu. W procesie fact checkingu uczestniczą organizacje obywatelskie, które rząd wciąga w proces łagodzenia skutków pandemii.

Ruszyła też machina informatyczna. Dokonano integracji wielkich baz danych, którymi wcześniej posługiwały się osobne jednostki – ministerstwo zdrowia i służby imigracyjne/celne. Te zespolone dane posłużyły i wciąż służą do śledzenia kontaktów oraz ruchów osób zainfekowanych. Udostępniono je wszystkim służbom zaangażowanym w opanowanie kryzysu, a część z nich upubliczniono. Aktualizowane na bieżąco informacje przepływają między kluczowymi elementami struktury państwa. I głównie to właśnie wydaje się trzymać koronawirusa pod butem.

Czytaj też: Co zrobili Chińczycy, gdy byli w „naszej” fazie epidemii?

Hongkong, 7,5 mln mieszkańców

Hongkong wyciągnął racjonalne wnioski z epidemii SARS sprzed 12 lat. Epidemia uderzyła w miasto wyjątkowo mocno. Tamten koronawirus na całym świecie odebrał lub skrócił życie 774 osobom. W samym Hongkongu było ich 299. Po tych wydarzeniach miasto przygotowało stosowne procedury. Część z nich, jak pomiary temperatury na lotnisku czy wszechobecność środków dezynfekujących, obowiązywała zresztą stale. A lokalna społeczność nie wyparła ewentualności pandemii ze zbiorowej świadomości. Dowodem szybka mobilizacja mieszkańców do adaptacji przestrzeni miejskiej i prywatnej przy okazji Covid-19 – i do niesienia pomocy. Lekarze, lekarki, pielęgniarze i pielęgniarki z prywatnych klinik ruszyli z pomocą publicznej służbie zdrowia, mimo że była ona i tak lepiej przygotowana na pandemię niż gdzie indziej. Wśród 40 tys. łóżek szpitalnych tysiąc znajduje się w komorach o obniżonym ciśnieniu. Wybudowane niedawno, jeszcze niezasiedlone budynki komunalne służą jako miejsca kwarantanny.

Władze miasta nie zapieczętowały granic. Badają i przepytują jednak możliwie szczegółowo każdą osobę, która je przekracza. Lekarze mają obowiązek informować ministerstwo zdrowia o każdym zgłaszającym się do nich pacjencie, który zdradza objawy choroby i miał Wuhan na trasie niedawnych podróży. Podobnie jak w Korei, Tajwanie i Singapurze zdecydowany akcent położono na tropienie kontaktów, które miały osoby zainfekowane. Uwzględnia się przy tym fakt, że zakażać można przed wystąpieniem objawów.

Hongkong wprowadził środki social distancing. Odwołano imprezy masowe. Zamknięto szkoły (na razie do 20 kwietnia), z czym mieszkańcy mają szansę poradzić sobie lepiej niż w innych miastach/państwach, bo rodziny często korzystały wcześniej ze stałej pomocy dziadków lub opiekunek. Ludzie wiedzą, co robić, bo kampania informacyjna dociera do nich wszystkimi kanałami.

Wyzwaniem dla tego miasta – podobnie jak dla Korei, Tajwanu czy Singapuru – będzie trzecia fala zakażeń. Źródłem pierwszej były osoby, które przybyły z Wuhanu. Źródłem drugiej były lokalne transmisje, do których dochodziło podczas spotkań zawodowych, towarzyskich i rodzinnych. Trzecia fala nadejdzie znowu z zagranicy, kiedy wprowadzone przez władze ograniczenia zostaną zniesione zbyt szybko. A nie ma pewności, jak definiować „za szybko”.

Czytaj także: Chiny. Krajobraz po walce

Singapur, 5,8 mln mieszkańców

To maleńkie państwo-miasto doskonale pamięta epidemię SARS, która wybuchła zimą 2002 r. Wtedy nie było gotowe na kryzys. Dziś jest – powstały nowe szpitale i oddziały zakaźne, w nich sale o obniżonym ciśnieniu. Przygotowano procedury i wystarczyło nacisnąć czerwony guzik.

Po pierwsze, Singapur niezwykle sprawnie tropi ruchy i kontakty wszystkich zainfekowanych osób. Zajmują się tym specjalne zespoły „detektywów”. Rząd nie zamierza poddawać testom wszystkich obywateli. Bada się tylko te osoby, u których podejrzewa się obecność wirusa. Najpierw sprawdzano tylko podróżnych przybywających z Wuhanu, potem wszystkich, którzy w czasie poprzednich dwóch tygodni byli w Chinach. Z czasem zaczęto badać ciężko chorych (na zapalenie płuc, pacjentów na oddziałach intensywnej opieki), a dziś każdego, kto ma problemy z drogami oddechowymi lub miał kontakt z osobą zainfekowaną koronawirusem. Podobnie jak w Korei informacje na temat zainfekowanych osób (wiek, płeć, adres i odwiedzane miejsca) rząd udostępnia w sieci.

Czytaj też: Byłem w Singapurze, wróciłem do Polski. Co mam robić?

Po drugie, osoby zainfekowane poddane są izolacji i opiece szpitalnej. Nawet te, które przechodzą chorobę łagodnie. Rząd eliminuje w ten sposób ryzyko infekcji, które pojawia się, kiedy osoby zainfekowane pozostają w domach, czy to wynikające z przypadku, czy świadomej niesubordynacji. Osoby, które miały kontakt z zakażonymi, muszą się poddać kwarantannie. Ich położenie jest śledzone, a o stanie zdrowia muszą informować kilka razy dziennie. Przypadki nieposłuszeństwa są nieliczne, kary surowe.

National University of Singapore/•Komiks edukacyjny na temat Covid-19 przygotowany przez National University of Singapore

Po trzecie, państwo uruchomiło szeroką kampanię informacyjną – cyfrową i analogową. Najświeższe dane publikowane są w sieci. Cały kraj wyklejono ulotkami. Komunikaty ostrzegawcze i informacyjne wysyłane są w formie słownej, ale i komiksowej (przykład wyżej – przygotowany przez National University of Singapore). Mieszkańcom Europy środki te mogą się wydawać naiwne i przesadnie uproszczone. Rzecz w tym, że działają. Rząd Singapuru wie o swoich obywatelach coś, czego rządy Włoch, Francji czy Polski nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć o swoich. Światowa Organizacja Zdrowia tłumaczy właśnie niektóre z nich na różne języki.

Po czwarte, rząd Singapuru uznał, że jeśli testy będą łatwo dostępne, warunki kwarantanny oraz izolacji klarowne, a łamanie ograniczeń surowo karane, nie ma powodu, by paraliżować państwo. Zdrowi obywatele żyją więc w sposób zbliżony do tego sprzed pandemii. Ponieważ dała o sobie znać trzecia fala zakażeń, 24 marca nałożono pewne ograniczenia: zakazano gromadzenia się więcej niż 10 osób poza miejscami pracy lub szkołą, zamknięto bary, kina i obiekty rozrywkowe. Zoo, siłownie, centra handlowe, restauracje i ukochane przez singapurczyków hawker centers pozostają otwarte (stoły muszą jednak zostać rozsunięte). Ograniczenia będą obowiązywać do końca kwietnia.

Jednocześnie wzmocniono kontrolę na granicach. Każdy musi zmierzyć temperaturę i poddać się kwarantannie. Zakazano wjazdu osobom, które w czasie dwóch tygodni poprzedzających wizytę w Singapurze przebywały w Chinach, Korei Południowej, Iranie lub we Włoszech. Granic jednak nie zamknięto.

Podobnie jak w Korei Południowej krytycznie ważna była współpraca między rządem a naukowcami. Singapur ćwiczy tę współpracę od lat i jest w tym wyjątkowo dobry. Żeby jak najszybciej odtworzyć siatkę kontaktów osób zakażonych, wykorzystano eksperymentalne testy serologiczne opracowane przez Duke-NUS Medical School. Testy te wykrywają przeciwciała świadczące o kontakcie z wirusem. Użyto ich w tym kontekście prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach.

Czytaj też: „Płacimy najwyższą cenę”. Włoscy lekarze na wojnie z pandemią

Wnioski?

Rozwinięte państwa Dalekiego Wschodu odzyskują lub odzyskały kontrolę nad sytuacją bez demolowania państwa, bez wprowadzania gospodarki i społeczeństwa w poślizg, z którego nie ma łatwego wyjścia. Jest jakaś część wspólna ich nieco różniących się między sobą strategii?

  1. Odrobione lekcje po poprzednich epidemiach (gotowy system opieki zdrowotnej, gotowe procedury).
  2. Izolacja osób chorych w szpitalach.
  3. Użycie nowoczesnych systemów informatycznych do kojarzenia danych pochodzących z różnych źródeł.
  4. Sprawny system śledzenia kontaktów osób zainfekowanych, oparty na telefonii komórkowej, danych z transakcji bezgotówkowych, systemu monitoringu.
  5. Wykorzystanie przez władze wiedzy dostarczanej przez naukowców.
  6. Wykorzystanie przez władze potencjału lokalnych firm biotechnologicznych – do produkcji szybkich testów.
  7. Testowanie wszystkich osób, które miały kontakt z osobami zainfekowanymi, i osób z objawami nasuwającymi skojarzenia z Covid-19.
  8. Sprawny system monitorowania położenia i stanu zdrowia osób, które miały kontakt z osobami zainfekowanymi.
  9. Kwarantanna dla osób, które miały kontakt z osobami zainfekowanymi.
  10. Szeroko zakrojona, przejrzysta, stale aktualizowana kampania informacyjna – we wszystkich możliwych kanałach.
  11. Systemowa walka z dezinformacją.

Czytaj także: Kres złudzeń. Wielka Brytania zamyka puby

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną