Pandemia covid-19 w Kraju Kwitnącej Wiśni bardzo wyhamowała. O ile jeszcze w drugiej połowie sierpnia 2021 r. wykrywano tam ponad 20 tys. zakażeń SARS-CoV-2 dziennie, o tyle obecnie ich liczba systematycznie spada. Na początku listopada średnio notowano blisko 200 przypadków dziennie, a aktualnie już tylko trochę ponad 100. Zmniejszyła się oczywiście również liczba zgonów. Dziś to już pojedyncze zdarzenia, średnia z ostatnich siedmiu dni wynosi dwa.
Japonia idzie jak burza. Maseczki na nos i usta, szczepionki w ramię
Japonię można by zatem uznać za modelowy przykład tego, co można osiągnąć, realizując w ekspresowym tempie program szczepień i jednocześnie sumiennie stosując się do niefarmakologicznych metod zapobiegania szerzeniu się zakażeń. A należy do nich m.in. noszenie maseczek, zwłaszcza w przestrzeniach zamkniętych. Podczas gdy w Polsce jedni czują się z obowiązku ich zakładania zwolnieni, a drudzy tkwią w przekonaniu, że to kagańce, które „trują nas własnymi spalinami”, dla Japończyków ich stosowanie to żadna nowość, bo znane są im dobrze z przedpandemicznych czasów. Nie potrzeba było więc do nich nieustannie przekonywać, wystarczyło tylko przypilnować.
Zaszczepienie większości populacji również przyszło Japonii bez większego wysiłku. O ile 10 maja odsetek w pełni zaszczepionych osób w populacji wynosił zaledwie 1 proc., o tyle sześć miesięcy później sięgał już 75 proc. i wciąż rośnie. Oznacza to, że w pół roku Japonia zaszczepiła w pełni blisko 93 mln obywateli, ponad 4,5 razy więcej, niż udało się w Polsce przez niemal 11 miesięcy!