We wtorek 30 grudnia przed południem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało do odbiorców przebywających w woj. warmińsko-mazurskim, pomorskim, podlaskim, kujawsko-pomorskim i mazowieckim alert. „Uwaga! Dziś i jutro (30/31.12) prognozowane zawieje, zamiecie śnieżne i silny wiatr. Trudne warunki drogowe, możliwe przerwy w dostawie prądu. Śledź komunikaty”.
Tak też się stało. Opady śniegu i silny wiatr spowodowały zamiecie i zawieje. Alertu nie dostali abonenci w województwie łódzkim, a tymczasem w Łódź uderzyła burza śnieżna i sparaliżowała miasto. Oberwało się też Warszawie, gdzie intensywne opady również pokryły ulice kilkoma centymetrami śniegu.
Czytaj także: Zima nie zaskoczyła drogowców. Nas też nie powinna
Trudna sytuacja panuje wokół Zalewu Wiślanego, które go wody spiętrzyło wezbranie sztormowe. W Elblągu ogłoszono alarm przeciwpowodziowy i odwołano planowaną zabawę sylwestrową. Straż pożarna informowała we wtorek, że woda z Zalewu wdziera się do Fromborka i Suchacza w woj. warmińsko-mazurskim. Wysokie fale i silny północny wiatr tłoczą wodę w głąb Fromborka kanałem Kopernika. W Suchaczu woda z Zalewu Wiślanego przelewa się przez nabrzeże portowe.
W niemal całym kraju wiał też silny wiatr w porywach do 70–75 km/godz., a na Pomorzu nawet do 90–100 km/godz. Takie warunki utrzymają się do środowego, sylwestrowego poranka.
Premier Donald Tusk przekazał, że w związku z niebezpiecznymi zjawiskami pogodowymi polecił szefowi MSWiA zwołanie narady wojewodów i pilne przedstawienie raportu o sytuacji w zagrożonych rejonach kraju. Nie chodzi o to, że sytuacja jest bardzo groźna, bo każdego z tych zjawisk można spodziewać się zimą. Szkopuł w tym, że od takich warunków nieco się odzwyczailiśmy.
Prognoza na najbliższe dni: śnieg, deszcz i znów śnieg
Wtorkowe popołudnie przyniosło mieszkańcom Polski północnej i północno-wschodniej śnieżyce i silny wiatr. Śnieg będzie sypał także nocą z wtorku na środę.
W środę 31 grudnia wiatr osłabnie, natomiast opadów śniegu spodziewać się można w całym kraju. Do pierwszego dnia stycznia pokrywa śnieżna w warmińsko-mazurskim może urosnąć do 40–60 cm. Przelotne opady śniegu mogą utrzymywać się w całym kraju do 2 stycznia .
Po środowej przerwie od silnych wiatrów znów mocno powieje w pierwszy dzień stycznia nowego roku. Znów najsilniej na Wybrzeżu i tym razem także w górach (w porywach do 90–100 km/godz.). W północno-zachodniej Polsce też silny wiatr (w porywach 70–80 km/godz.).
Przez najbliższe dni utrzymywać się będą temperatury 2–4 poniżej zera, w nocy możliwe spadki do 6–10 st. C na minusie. Nieco powyżej zera może być jedynie za dnia w zachodniej Polsce. W centrum kłopotliwe może być przechodzenie temperatury przez zero za dnia i spadki wieczorami, co sprawi, że będzie ślisko.
Na więcej niż pięć dni do przodu trudno o sensowne prognozy, bo są one obarczone zbyt dużym błędem. Dlaczego, wyjaśniałem w tekście napisanym latem tego roku.
Czy to koniec globalnego ocieplenia? Bynajmniej
Takie warunki to woda na młyn sceptyków zmian klimatycznych. Uwielbiają pisać (zwłaszcza na X) posty o rzekomym „końcu globalnego ocieplenia”. Jest w tym wiele zwykłego nieuctwa, ale też i sporo intencjonalnej prowokacji, obliczonej na wywołanie emocji.
Kilka dni ze śniegiem i temperaturą poniżej nie są żadnym dowodem przeciwko wzrostowi średnich temperatur na Ziemi. Rosną bowiem średnie wieloletnie temperatury. Kilka dni z mrozem wśród 365 dni w roku mają na roczną średnią znikomy wpływ.
Po drugie, globalne ocieplenie nie oznacza, że nie będzie już nigdy mrozów ani śniegu. Po prostu będą zdarzać się rzadziej i utrzymywać krócej.
Czytaj także: Zima zła, czyli powrót do normalności
Po trzecie, globalne ocieplenie może paradoksalnie sprzyjać zimowym warunkom w naszej szerokości geograficznej. Arktyczne powietrze krążące wokół biegunów jest utrzymywane w ryzach przez prąd strumieniowy, wiejący stale z zachodu na wschód. Prąd strumieniowy jest z kolei (częściowo) zasilany różnicą temperatur między okolicami biegunów a umiarkowanymi, niższymi szerokościami geograficznymi.
Globalne ocieplenie sprawia niestety, że okolice biegunów ocieplają się najszybciej, nasze szerokości geograficzne nieco wolniej. Różnice temperatur zatem maleją, a prąd strumieniowy częściej słabnie, meandruje lub całkiem zanika. A to sprawia, że arktyczne powietrze może śmielej wdzierać się w nasze umiarkowane szerokości.
Ocieplenie? To także większe wahania pogody (w obie strony)
Nawet bez globalnego ocieplenia takie zjawiska – zwane „rozpadem wiru polarnego”, gdy arktyczne powietrze spływa (na naszej półkuli) na południe – i tak zdarzały się kilka razy na dekadę. Nie jest wykluczone, że w miarę wzrostu średnich temperatur na Ziemi będą zdarzać się częściej. A to oznacza pogodową huśtawkę. Zimy mogą składać z deszczowej i jesiennej aury przeplatanej śnieżycami lub siarczystym mrozem.
Czytaj także: Rekordowo zimno, rekordowo ciepło, rekordowo sucho. Ocieplenie klimatu ma się u nas świetnie
Ponadto wyższe temperatury powietrza oznaczają bardziej intensywne parowanie mórz i oceanów. A także więcej „miejsca” na parę wodną, bowiem z każdym stopniem wzrostu temperatury powietrze może zmieścić ok. 7 proc. więcej pary wodnej. Mimo globalnego ocieplenia opady śniegu mogą być wręcz obfitsze niż dekady temu.
Nawet jeśli będzie padał rzadziej i leżał krócej, śnieg w naszym klimacie nie zniknie. Nie znikną też siarczyste mrozy. Warto o tym pamiętać, rozmawiając ze „sceptykami” globalnego ocieplenia. I warto być przygotowanym na to, że zimą zdarzać się będą – choć rzadziej – typowo zimowe warunki.