Tym razem zima nie zaskoczyła drogowców. Przynajmniej nie w stolicy. W piątek na warszawskie ulice wyjechało 170 piaskarek. Pierwsze wyruszyły już po trzeciej w nocy.
Nie było to wielkie zaskoczenie, bowiem w czwartek śnieg padał na Pomorzu i w Tatrach. Prognozy przewidywały, że opady przesuną się do centrum kraju. Nie były zresztą bardzo obfite – choć nad samym morzem i w górach spadło ponad 10 cm białego puchu, na pozostałym obszarze było go znacznie mniej. Przy temperaturze powietrza powyżej zera i w słońcu szybko też znikał.
Mróz i opady śniegu są często wykorzystywane jako dowód na to, że zmiany klimatu nie zachodzą, a jeśli już, to że się oziębia (twierdził tak na przykład Andrzej Duda). Czy śnieg w listopadzie, zwłaszcza w dobie globalnego ocieplenia, powinien nas dziwić? Nie ma ku temu najmniejszego powodu.
W listopadzie zdarzają się temperatury poniżej zera oraz opady śniegu. Globalne ocieplenie wcale nie oznacza, że znikną. Po prostu będą się zdarzać rzadziej. Statystycznie rzadziej, co nie oznacza, że nie zdarzy się ich seria – dwie śnieżne zimy statystycznie niewiele zmienią, jeśli kilka kolejnych będzie ciepłych.
Idzie ocieplenie – na zachodzie kraju już w niedzielę
Co czeka nas w kolejnych dniach?
Nad Bałtyk nadciągnie kolejny niż (poprzedni szybko przesunął się na północ Finlandii, stąd dzisiejsze popołudniowe rozpogodzenie). Związany z nim front przyniesie w nocy z piątku na sobotę słabe opady śniegu, na zachodzie śniegu z deszczem – największe na południu kraju, do 5 cm. Słupki termometrów spadną poniżej zera w całej Polsce.