We wtorek 28 lipca w budynku Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach rozpoczęły się pierwsze rozmowy ministra aktywów państwowych (MAP) Jacka Sasina i prezesa Polskiej Grupy Górniczej (PGG) Tomasza Rogali z działającymi w spółce związkami zawodowymi. Spotkanie było poświęcone propozycjom resortu, które mają uchronić spółkę przed bankructwem – tylko w tym roku z powodu pandemii i kurczącego się rynku zbytu na węgiel jej przychody spadły o ok. 2,7 mld zł, a strata urosła do ok. 550 mln zł (dla porównania: w całym 2019 r. miała 427 mln zł straty księgowej, ale 86 mln zł zysku z działalności). Według nieoficjalnych doniesień z tego powodu już we wrześniu PGG może nie być w stanie wypłacić pensji ok. 41-tys. załodze, co grozi niekontrolowanymi przerwami w pracy kopalń i chaosem w największej węglowej spółce w Unii.
Na ratunek Polskiej Grupie Górniczej
Przygotowany przez MAP plan ratunkowy dla PGG zakładał m.in. przekazanie z początkiem października kopalń „Ruda” i „Wujek” do Spółki Restrukturyzacji Kopalń w celu likwidacji, zamrożenie na cztery lata wypłat tzw. czternastek oraz uzależnienie wypłaty 30 proc. wynagrodzeń od wydajności pracy. Nieoficjalnie można usłyszeć, że obniżyłoby to średnią pensję w firmie z ok. 7,8 do 7,2 tys. zł, ale też sprawiło, że pracownicy bardziej wydajnych kopalń („ROW” czy „Piast-Ziemowit”) zarabialiby więcej. Samej PGG miałoby to przynieść ok. 800 mln zł oszczędności. Kołem ratunkowym dla firmy ma też być pożyczka od Polskiego Funduszu Rozwoju w kwocie 1,75 mld, choć na to będzie musiała się zgodzić Komisja Europejska.
Wstępny plan rządu zakładał, że dla odchodzących z pracy górników dostępny byłby specjalny program osłonowy.