Nie milkną echa katastrofy na tokijskim lotnisku Haneda. We wtorek Airbus A350 linii Japan Airlines zderzył się w trakcie lądowania z niewielką maszyną straży przybrzeżnej. Pięć z sześciu osób na jej pokładzie zginęło. Jednak 367 pasażerów A350 i 12 członków załogi nie tylko przeżyło wypadek, ale nikt z nich nie odniósł nawet poważniejszych obrażeń. Udana ewakuacja szybko zasłużyła w mediach na miano cudu, chociaż w rzeczywistości to raczej wynik współdziałania dwóch czynników. Obu ludzkich.
Czytaj także: Dwie katastrofy Boeinga 737 Max 8. Dlaczego samoloty spadają?
Znakomite przeszkolenie personelu
Pierwszym jest zachowanie personelu pokładowego, który swoją profesjonalną postawą, jasnymi komunikatami i wzorową organizacją ewakuacji zapobiegł wybuchowi paniki na pokładzie. To z pewnością zasługa znakomitego przeszkolenia pracowników japońskich linii lotniczych, które uchodzą – jak widzimy, słusznie – za wyjątkowe bezpieczne. A warunki ewakuacji okazały się ekstremalnie trudne, bo z powodu poważnego uszkodzenia maszyny do dyspozycji były zaledwie trzy spośród ośmiu wyjść awaryjnych. Do tego nie działał system nagłośnienia, więc komunikaty były wydawane przez megafon. Okazały się jednak wystarczająco jasne i czytelne.
Michał Fiszer: Twarde lądowanie to wstyd dla pilota
Wartość instrukcji
Drugi powód tak udanej ewakuacji to z kolei postawa samych pasażerów. Przede wszystkim przestrzegali zasady, o której personel pokładowy mówi przed każdym lotem. Chodzi o pozostawienie w przypadku ewakuacji bagażu podręcznego i wszystkich rzeczy osobistych na pokładzie. Niestety, w przeszłości zdarzało się w podobnych sytuacjach, w różnych częściach świata, że pasażerowie próbowali ratować dobytek razem ze sobą. To zaś znacznie spowalniało ewakuację, prowadząc do większej paniki.
Tymczasem pasażerowie feralnego lotu Japan Airlines wszystkie rzeczy osobiste pozostawili na pokładzie. Wzorowo słuchali komunikatów załogi i zachowali spokój, chociaż widzieli z okien, że część ich samolotu już płonie. Cała procedura ewakuacyjna trwała 18 min, co wystarczyło, by wszyscy bezpiecznie opuścili maszynę. A ta ostatecznie spłonęła doszczętnie.
Czytaj także: Czy 5G może powodować... katastrofy lotnicze?
Pierwszy taki wypadek airbusa A350
Zniszczony został samolot wyprodukowany zaledwie dwa lata temu, do tego uchodzący za bardzo nowoczesny. Airbus A350 ma kadłub i skrzydła zbudowane w dużym stopniu z włókien węglowych. Trudno na razie powiedzieć, czy taka technologia zwiększyła bezpieczeństwo pasażerów i opóźniła rozprzestrzenianie się ognia. Z pewnością tokijska katastrofa posłuży za obiekt pogłębionych badań, bo to pierwszy tego typu wypadek, który dotknął samolot o takiej konstrukcji. Z pewnością jednak tym razem kluczowe okazały się ludzkie emocje, a dokładniej umiejętność ich kontrolowania w sytuacji ekstremalnego zagrożenia. A przy okazji uzyskaliśmy najlepszy dowód na to, jak ważne informacje przekazuje przed każdym lotem personel pokładowy. Warto ich słuchać, bo naprawdę mogą uratować życie.
Czytaj także: Produkcja Boeinga 737 Max w końcu wstrzymana. Kto na tym straci?