Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Zadymy rolników. W czyim interesie ten chaos? Blokady opanowali krzykacze

Gorzyczki. Blokada drogi dojazdowej do autostrady A1 w ramach ogólnopolskiego protestu rolników przeciwko wprowadzeniu Zielonego Ładu i importowi płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy. 20 lutego 2024 r. Gorzyczki. Blokada drogi dojazdowej do autostrady A1 w ramach ogólnopolskiego protestu rolników przeciwko wprowadzeniu Zielonego Ładu i importowi płodów rolnych i artykułów spożywczych z Ukrainy. 20 lutego 2024 r. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Blokady granicy z Ukrainą, a także dróg i autostrad trwają już dwa tygodnie. Za tydzień rolnicy mają zablokować Warszawę. Ale im bardziej ich protesty są dokuczliwe, tym mniej rozumiemy, o co im chodzi naprawdę.

To wina protestujących oraz grup, które na proteście usiłują upiec własną pieczeń.

Z szumu informacyjnego wyłaniają się dwa główne postulaty. Pierwszy – żeby zamknąć granice przed ukraińską żywnością. Jest produkowana bez zachowania standardów obowiązujących w Unii Europejskiej, ale niską ceną wymiata z rynku rodzime produkty. Akurat ten postulat jest zrozumiały. Ale ilu protestujących rolników się pod nim podpisuje naprawdę?

Czytaj także: Ciągniki blokują drogi. PiS podgrzewa wieś i chce dymisji swojego komisarza

Zaistnieć medialnie. I wyciągnąć rękę po wsparcie

Przecież zalew ukraińskiej żywności rujnuje tylko tych, którzy nie mogą sprzedać wyprodukowanego ziarna czy kukurydzy. Tymczasem dopłaty bierze 1,3 mln rolników, a na rynek produkuje zaledwie 400 tys. Na imporcie ukraińskiego zboża technicznego zarobiły natomiast firmy, których właściciele jakimś cudem wiedzieli wcześniej, że granica polska zostanie zamknięta. Nie wszyscy na zalewie ukraińskiej żywności stracili.

Od protestującego rolnika dowiaduję się, że różnego rodzaju organizacji rolniczych mamy w kraju… 180, wszystkie w mniejszym lub większym stopniu korzystają ze wsparcia państwa. O sporej części z nich nie mają pojęcia nawet sami rolnicy. Dla ich szefów – bo trudno mówić o przywódcach – protest producentów rolnych jest świetną okazją, żeby zaistnieć medialnie. I wyciągnąć rękę po wsparcie.

Szefów wielu z tych organizacji rolniczych zaprosił do Ministerstwa Rolnictwa minister Czesław Siekierski. Każdy mógł się krótko wypowiedzieć, niektórych pokazała telewizja. Co z tego wynika? Nic. Organizacje nie potrafią spotkać się same ze sobą i po prostu zrobić listy postulatów, od najważniejszego czy najpilniejszego do nieco mniej ważnych. Nie zrobiły tego, bo każdej chodzi o co innego. Sami protestujący uważają, że tym kółkom, izbom czy organizacjom bardziej zależy właśnie na popularności medialnej, bo z nią wiążą się dotacje. Blokady nadają się do tego znakomicie. Więc protestują, bo w lutym jeszcze na pole się nie wyjeżdża.

Czytaj także: Obrotowy Wojciechowski. Komisarz musi odejść

Producenci żywności chcą rozmów na poziomie Unii

Do blokad podpięły się zwłaszcza organizacje, które nie wykazywały się aktywnością w czasach rządów PiS. Teraz głośno krzyczą, że nowy rząd jeszcze nie rozwiązał problemów rolników, których stary rząd uparcie nie dostrzegał. One też nic wtedy nie robiły. Więc teraz robią zadymę, polityczną robotę, raczej utrudniającą niż ułatwiającą rozwiązanie problemów. Rolnicy produkcyjni doskonale to widzą. I nic nie mogą zrobić, jest ich za mało.

Chcą, żeby nowy rząd zaczął rozmawiać o problemach producentów żywności z przywódcami innych unijnych krajów, których też dotyka nadmiar ukraińskiej żywności. Wiedzą, że przywrócenie kontyngentów, o których rozmawiają rządy polski i ukraiński, niczego nie rozwiąże. Ukraiński drób, jajka, kukurydza czy cukier wjadą do naszego kraju od Zachodu, bo w innych krajach kontyngentów nie będzie. Trzeba, i tego oczekują od rządu, montować koalicję z innymi krajami. Ten postulat słabo jednak przebija się przez krzyki i warkot traktorów.

Czytaj także: Sianie burzy. Rolniczy bunt opanowuje kolejne kraje. O co toczy się ta bitwa?

Blokady rolników – ale w czyim interesie?

Im dłużej trwają protesty, tym więcej osób związanych z rolnictwem próbuje przy ich okazji upiec swoją pieczeń. Do blokujących przyłączyli się nawet hodowcy zwierząt futerkowych. To utrudnia mieszczuchom zrozumienie postulatów i akceptację utrudnień. Mamy je znosić, bo grupa ludzi nie chce zrezygnować z zarobku na futrach zwierząt i dlatego przyłącza się do rolniczych protestów?

Rolnicy na blokadach krzyczą chórem: „precz z Zielonym Ładem”. W czyim interesie? Bo nawet nie we własnym, w naszym też nie. Dla rolników ocieplenie klimatu jest tak samo groźne, jak dla nas wszystkich, a z obowiązku odłogowania 4 proc. powierzchni upraw Komisja Europejska już się wycofała, podobnie jak z ograniczenia używania pestycydów. Zielony Ład jest koniecznością, choć pewnie wymaga modyfikacji. I producenci rolni to wiedzą, ale zgromadzeni na blokadach krzyczą „precz!”. W czyim interesie?

Tych właścicieli fabryk bydła, w których zwierzęta trzyma się w nieludzkich warunkach? W Polsce są takie, choć – o czym ostatnio głośno w internecie – nie wszystkie działają legalnie. Czy blokady są po to, żeby robiły to nadal?

Czytaj także: Zakaz hodowli zwierząt na futra wraca do Sejmu. Koniec z barbarzyństwem?

Blokady opanowali krzykacze, nie tędy droga

Blokujący rolnicy swoje cele osiągną tylko wtedy, gdy przekonają mieszkańców miast, że ich cele są również ważne dla nas. Na razie nie bardzo im to wychodzi. Jeden z protestujących rolników produkcyjnych wręcz twierdzi, że ich jest za mało, blokady opanowali krzykacze. Uznali, że hasła „precz z Zielonym Ładem i ukraińską żywnością” dobrze się sprzedają, a zadymy potęgują chaos.

Jeśli rolnicy, których racje są istotne, będą protestować w tłumie krzykaczy, dla których ważniejsza jest po prostu zadyma, ich postulaty będą niezrozumiałe, a blokady będą tylko złościć. Nie tędy droga.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną