Rynek

Rolnicy chcą, żeby premier uderzył w Unii pięścią w stół. Tusk: Jestem z nimi, nie ściemniałem

Tzw. szczyt rolniczy. Premier Donald Tusk i jego ministrowie spotkali się z przedstawicielami protestujących grup rolników w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” w Warszawie. 29 lutego 2024 r. Tzw. szczyt rolniczy. Premier Donald Tusk i jego ministrowie spotkali się z przedstawicielami protestujących grup rolników w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” w Warszawie. 29 lutego 2024 r. Kancelaria Prezesa RM
Premier spotkał się z protestującymi rolnikami. Po ponad 4 godz. obrad zapowiedział gotowość do negocjacji z instytucjami unijnymi wspólnych postulatów rządu i protestujących tak ws. handlu z Ukrainą, jak i zmian w Zielonym Ładzie.

Tzw. szczyt rolniczy zwołał premier Donald Tusk. Na czwartkowe popołudnie zaprosił przedstawicieli protestujących grup rolników do Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” w Warszawie. Rozmawiał z 30 osobami. Towarzyszyli mu minister rolnictwa Czesław Siekierski (PSL) i wiceminister Michał Kołodziejczak (Agrounia, KO).

Jak podaje TVN24, po pięciu minutach z budynku wyszli przedstawiciele „Solidarności” Rolników Indywidualnych; domagali się dopuszczenia do stołu większej grupy osób i skarżyli się, że rząd chce rozegrać rolników. Po kilkunastu minutach zobaczyliśmy w furtce oburzonego Gabriela Janowskiego, ekscentrycznego prawicowego polityka i ministra rolnictwa z początku lat 90. XX w. Został wykluczony ze spotkania.

Czytaj także: Rolnicy zablokowali Warszawę. W tej zadymie nie ma nawet z kim rozmawiać

Tusk: „Nie ściemniałem, jestem z nimi”

Po ponad 4 godz. zaczęła się konferencja prasowa premiera. „Protestujący mają silne argumenty. Niektóre oczekiwania są wygórowane, bo dotyczą zmian polityki Unii Europejskiej” – powiedział Tusk. „Rozmówcy są przekonani, że mogę wynegocjować kwestie handlu z Ukrainą, objęcia embargiem białoruskich i rosyjskich produktów rolnych oraz przepisy Zielonego Ładu” – dodał.

Prezes Rady Ministrów zapowiedział przygotowanie postulatów polskiej strony – rządu i protestujących – do rozmów w instytucjach unijnych. Mają one dotyczyć zmian w Zielonym Ładzie. Te „przepisy są ciosem i muszą być zawieszone albo wycofane. Nie ma mowy, żeby zapisy Zielonego Ładu były warunkiem dopłat” – powiedział premier. Zapewnił, że jest po stronie rolników i „nie ściemniał”.

Wyliczał, czego jeszcze oczekują rolnicy: ustalenia ceny minimalnej za zboże na poziomie europejskim, zakupu zboża przez instytucje unijne i jego transportu do państw potrzebujących, interwencji w sprawie handlu malinami na Lubelszczyźnie, dla którego „konkurencja z ukraińskimi malinami jest zabójcza”. Przekonywał, że rolnicy są po stronie Ukrainy, jednocześnie „nie mogą być ofiarami interesów ukraińskich holdingów z agro w nazwie”.

Przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski wystąpił w programie TVN24 „Tak jest”. „Daliśmy sobie kilka dni. Żeby zawiesić protesty, trzeba mieć zapewnienie premiera, że będą zrealizowane postulaty” – powiedział. Przyznał, że zrobiono krok naprzód, ale rolnicy protestują nadal i oczekują, że ktoś uderzy w Unii pięścią w stół.

Każdy gra o coś innego

W tym towarzystwie protestujących każdy gra o coś innego. Tusk po prostu dał im się wygadać, ale dla prawdziwych producentów rolnych nic z tego nie wyniknie – ocenia Joanna Solska, publicystka „Polityki”. – Dotychczasowe negocjacje Zielonego Ładu polegały na tym, aby pieniądze zamiast na inwestycje szły na dopłaty bezpośrednie. To nie pomaga rolnikom produkcyjnym, tylko pseudorolnikom, którzy udają, że coś wytwarzają.

Solska dodaje, że prawdziwi wytwórcy już żałują, że przyjęli do protestu różne inne grupy: – Chodzą tam teraz w koszulkach PiS i Konfederacji i załatwiają własne interesy.

Dlaczego rolnicy protestują

Protesty zaczęły się po rosyjskiej napaści na Ukrainę. Komisja Europejska zniosła wtedy kontyngenty na ukraińskie zboże, drób czy jajka. Do Polski zaczęło wpływać tzw. zboże techniczne bez badań fitosanitarnych. Pomoc dla walczącej Ukrainy, jaką miało być to otwarcie granic, w dużej mierze finansowali zatem polscy rolnicy, którzy ponieśli straty. Ale taniej ukraińskiej żywności na swoich rynkach boją się także rolnicy francuscy, włoscy, hiszpańscy, rumuńscy, litewscy i czescy.

Od 9 lutego trwa strajk, który w zamierzeniu miał paraliżować kraj. Ciągniki zablokowały przejścia graniczne z Ukrainą i wiele dróg dojazdowych. W ostatni wtorek rolnicy protestowali w Warszawie. Kolejny raz planują to zrobić za niespełna tydzień – 6 marca. Mają do nich dołączyć związkowcy „Solidarności”.

Czytaj także: Zadymy rolników. W czyim interesie ten chaos? Blokady opanowali krzykacze

Ukraina walczy o istnienie

„Tylko jedna liczba może uświadomić, jaki mamy problem. W Europie jest dużo ponad 20 mln ton nadwyżki zboża w magazynach, a w Polsce 9 mln ton nadwyżki” – mówił Tusk w środę na konferencji prasowej. Dodał jednak: „Dla mnie bardzo ważną rzeczą jest, aby protestujący porozmawiali o konkretnych rozwiązaniach, żeby zejść z najwyższego pułapu haseł. Ostatnio pojawiły się hasła, żeby Polska zamknęła granicę z Ukrainą. To nie są postulaty, o których można rozmawiać”.

„Jesteśmy gotowi do poważnej rozmowy o limitach napływu produktów rolnych. Te zaproponowane przez Ukrainę i Komisję Europejską są dla nas nie do zaakceptowania” – powiedział Tusk. Dodał, że rząd rozmawia z Ukrainą również o czasowym zamknięciu granicy i wymiany towarowej. „Takie rozwiązanie byłoby tymczasowe i obustronnie bolesne. Polska ma nadwyżkę handlową z Ukrainą. My dużo więcej sprzedajemy” – tłumaczył Tusk.

„Nasz naród walczy o swoje istnienie w wojnie z rosyjskim agresorem” – odpowiedział w serwisie X ukraiński wicepremier i minister infrastruktury Ołeksandr Kubrakow. „Dla nas stabilna granica jest kwestią przetrwania. Mamy wielki szacunek dla przyjaznej Polski i zaproponowaliśmy konstruktywne rozwiązania oraz podjęliśmy kroki w celu złagodzenia napięć na granicy” – napisał.

Protestują w całej Unii. Aż do wyborów

Polscy rolnicy protestują nie tylko przeciwko napływowi produktów z Ukrainy. Sprzeciwiają się także europejskiemu Zielonemu Ładowi. To plan, który zakłada, że w 2050 r. Unia Europejska osiągnie zerowy poziom emisji gazów cieplarnianych netto, co przyczyni się do powstrzymania zmian klimatycznych. Rolnicy w całej Unii boją się jednak Zielonego Ładu – bardziej niż skutków ocieplenia klimatu (choć zagraża ono rolnictwu, zwłaszcza na południu Europy), bo zwiększa koszty produkcji i zmniejsza konkurencyjność europejskiego rolnictwa.

Dlatego protesty rolników rozlały się po całej Europie i mają potrwać do czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wykorzystują je narodowcy, populiści, Rosjanie. Piszą o tym w najnowszej „Polityce” Joanna Solska, Edwin Bendyk, Tomasz Bielecki. Zdaniem publicystów „kampanię do eurowyborów rolnicy już wygrali. Nie ma dziś w Unii społecznej atmosfery do podtrzymywania ambitnych celów polityki klimatycznej. Także dla liberalizacji handlu i otwierania granic Unii, również przed Ukrainą. W Europie klimat zmienił się na gorszy, bardziej duszny”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną