Psychiatria dziecięca na zakręcie? Już za nim. Właśnie runęła w przepaść
Stajemy przed dramatycznym pytaniem: czy powiesi się nastolatek z myślami samobójczymi odesłany ze szpitalnej izby przyjęć do domu, czy ten przyjęty na oddział, któremu nie będziemy w stanie zapewnić opieki?
Czytaj także: Samobójstwo. Kto mówi, ten... zrobi?
Gdy prof. Tomasz Wolańczyk, ordynator Oddziału Psychiatrii Wieku Rozwojowego z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie, stawiał ten problem na konferencji w biurze Rzecznika Praw Dziecka, część słuchaczy brała go za hipotetyczny.
A jednak stał się realny: po zamknięciu oddziału dziecięcego w Mazowieckim Centrum Neuropsychiatrii w Józefowie oraz złożeniu wypowiedzeń przez lekarzy tej specjalności w szpitalu pediatrycznym przy ul. Żwirki i Wigury (właśnie u prof. Wolańczyka) rodzice i pacjenci znaleźli się w dramatycznym położeniu. Oddziały są przeładowane, brakuje personelu.
Czytaj także: Dramaty rodzin młodych samobójców
Psychiatria dziecięca: żonglerka przy braku bezpieczeństwa
– Nie chodzi nam o podwyżki – podkreślają lekarze. – Lecz o elementarne poczucie bezpieczeństwa dla naszych pacjentów, którymi w tej chwili nie ma kto się zajmować. W warszawskim Oddziale Klinicznym Psychiatrii Wieku Rozwojowego przy ul. Żwirki i Wigury na 20 łóżek było przyjętych wczoraj 38 chorych. Blisko 40 nastolatków z różnymi, nierzadko poważnymi zaburzeniami, na cztery dyżurujące pielęgniarki. Śpią na kocach i materacach w świetlicy i jadalni. Pozostawiony we wspomnianym Józefowie oddział dla nastolatków jest podobnie przepełniony.