Kiedy nauczyciel zaczyna opowiadać o historii – o ile nie jest historykiem – uczniowie mają go za prawicowca. Ale nawet historyk musi się pilnować. Młodzież jest bardzo wyczulona na treści lekcyjne. Już wie, że wiedza może służyć manipulacji. W szkole czasem lepiej niczego się nie dowiedzieć. Przynajmniej nie od nauczyciela. To jest akurat wina Czarnka.
Rodzice wypisują dzieci z lekcji WDŻ (wychowanie do życia w rodzinie), ponieważ obawiają się manipulacji. Nawet jeśli nauczyciel nie jest prawicowcem, takich bowiem w szkołach wciąż niewielu, to przecież nie pozwoli na swobodną wymianę myśli. Nie dopuści do postawienia pewnych pytań, bo nie będzie chciał ryzykować. Po co mu kłopoty? To również jest wina ministra.
Teraz wszyscy patrzą nauczycielom na ręce. To jest wielka wina ministra Czarnka. Nie patrzą, aby zrozumieć, co nauczyciel mówi, ale by przypiąć łatkę. Powiesz coś o historii, uczniowie mają cię za prawicowca, nie powiesz ani słowa – za lewaka. Żaliła się nauczycielka wychowania początkowego, że kiedy pokazywała dzieciom, iż w domu powinny być książki, najlepiej spora biblioteczka, pewien rodzic oburzył się, że to lewackie gadanie. „Niech im pani pokaże, że w domu powinna być pralka, mop i odkurzacz”. Czyja to wina, iż rodzice tak reagują?
Lekcje o zbrodniach na dzieciach
Może się wydawać dziwne, że nauczyciele z niechęcią zareagowali na propozycję Mikołaja Pawlaka, rzecznika praw dziecka, aby wprowadzić do podstawy programowej informacje o zbrodniach popełnianych na dzieciach podczas II wojny światowej.