Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Naprawdę była miłość w getcie. W każdej jej odmianie

Mural przy warszawskiej patelni. Praca przygotowana na 79. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim i 13 osób, dla których miłość do drugiego człowieka była nadrzędną wartością – również podczas wojny. Mural przy warszawskiej patelni. Praca przygotowana na 79. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim i 13 osób, dla których miłość do drugiego człowieka była nadrzędną wartością – również podczas wojny. Muzeum Polin / mat. pr.
„Miłość” jest hasłem przewodnim tegorocznej akcji Żonkile organizowanej przez Polin. Dlaczego? Co łączy miłość i historię powstania w getcie warszawskim. I co zmienia wojna w Ukrainie? Opowiadają Katarzyna Jankowska i Mariusz Jastrząb z działu edukacji Muzeum Polin.

AGNIESZKA ZAGNER: Dlaczego w tym roku motywem przewodnim akcji Żonkile jest miłość?
KATARZYNA JANKOWSKA: W zeszłym roku postanowiliśmy, że każdej kolejnej akcji będzie towarzyszyć hasło przewodnie. Emocje, a taką jest też miłość w różnych jej wymiarach, towarzyszą ludziom od zawsze, uczestnikom powstania w getcie warszawskim również. Chcemy w ten sposób pokazać bardziej ludzką twarz bojowników i bojowniczek. Ale nie tylko ich. Przed powstaniem ludzie mieszkali w getcie od kilku lat, prowadzili normalne życie w tych nienormalnych warunkach, jak pisał prof. Jacek Leociak, zakochiwali się, kochali, byli kochani, bo nawet w najgorszych czasach ludzie potrzebują miłości i bliskości, i o tym jest tegoroczne hasło. Miłość towarzyszy także nam, może więc być uznana za uniwersalny punkt odniesienia.

MARIUSZ JASTRZĄB: Myśląc o miłości, przedstawiamy ją w wielu aspektach, nie skupiamy się tylko na miłości romantycznej, mówimy też o miłości braterskiej, rodzicielskiej, o kwestii odpowiedzialności za innych, co prezentowała choćby Stefania Wilczyńska czy Janusz Korczak, którzy opiekowali się dziećmi. Ważne, by nie patrzeć na getto wyłącznie przez pryzmat walki zbrojnej, bo tych, którzy walczyli z bronią w ręku, było zaledwie kilkuset, a w chwili wybuchu powstania w getcie mieszkało kilkadziesiąt tysięcy osób. Muzeum Polin od dawna próbuje tę pamięć o zwykłych ludziach przywracać, więc i w tegorocznym haśle upominamy się o cywilów, którzy w walce nie mogli brać udziału.

Miłość naturalnie łączyła obie te grupy, o czym wielokrotnie mówił Marek Edelman, wspominając matkę, która oddała córce „numerek życia”, wielkiego Złotogórskiego i drobną blondynkę, Austriaka, który odwiedzał pewną panią z jedzeniem, prostytutki, które jego samego częstowały codziennie rano świeżymi bułkami.

Reklama