Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Piotr i Wiktoria Jacoń: Mamy wyrok. Są w nim fragmenty, które bolą

Piotr Jacoń Piotr Jacoń Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Sąd ma zapewnić osobie godność i w jakiś sposób zadośćuczynić za błąd. Skoro już państwo chce się zająć transpłciowością, niech zrobi to właściwie – opowiadają dziennikarz Piotr Jacoń i jego córka Wiktoria. Za nimi długa batalia o zmianę danych w dokumentach tożsamości.

MATEUSZ WITCZAK: Co osoba transpłciowa powinna zrobić, by zmienić dokumenty?
WIKTORIA JACOŃ: W Polsce jedynym sposobem jest pozwanie własnych rodziców. Emocjonalnie to niełatwe zadanie, mnie dwa miesiące zajęło napisanie pozwu. Potem ponad pół roku czekałam na rozprawę, a ta okazała się doświadczeniem złym. Bardzo złym.

Po jej zakończeniu Piotr napisał w mediach społecznościowych, że „w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej córce dano w twarz”. Dlaczego? Przecież otrzymaliście korzystny wyrok.
PIOTR JACOŃ: Wyrok, który zapadł, dotyczy szczególnie delikatnej kwestii, a tymczasem Rzeczpospolita zachowała się niedelikatnie. Usłyszeliśmy, że dnia tego i tego na posiedzeniu niejawnym, z powództwa – tu padło stare imię mojego dziecka – „syn Magdy i Piotra” jest osobą płci żeńskiej.

Od dwóch lat próbujemy ułożyć sobie życie na nowo. Przykry paradoks naszej sytuacji polega na tym, że dostaliśmy wyczekiwane pismo, które fajnie byłoby oprawić w ramkę, ale nie jesteśmy go w stanie nawet przeczytać. Są w nim fragmenty, które nas bolą.

Stale słyszymy: przecież to są tylko słowa

Sędzia wykazała się cynizmem? A może po prostu brakiem wiedzy?
PJ:
Nie wydaje mi się, żeby sędzia, a tym samym państwo polskie z premedytacją chciało upokorzyć i zadać ból mojej córce. Twierdzę natomiast, że zabrakło przygotowania. Podczas rozprawy na każdym kroku sędzia podkreślała, że ma w takich sprawach doświadczenie i zdaje sobie sprawę z emocji, jakie im towarzyszą. Problem w tym, że twierdząc, że wie i rozumie, nie wiedziała i nie rozumiała.

Reklama