Śmierć Doroty z Nowego Targu. Nogi do góry. Jakby zamiast rąk. Tu nie było kul, ale sepsa
Nogi do góry. Jakby zamiast rąk. Bo położyć na trzy dni w szpitalnym łóżku kobietę, w organizmie której rozwija się sepsa, to jak postawić ją pod ścianą z podniesionymi rękami, podczas gdy wokół świszczą kule. Prawdopodobieństwo, że przeżyje, jest podobne. Tu nie było kul, ale sepsa, i te nogi zamiast rąk. Ale jednak finał nie mógł być tajemnicą.
Dorota trafiła do szpitala im. Jana Pawła II w Nowym Targu w 20. tygodniu ciąży. W tym momencie, gdy płód nie ma szans na przeżycie. Z lekarzami i pielęgniarkami może nawet znali się z widzenia; pracowała w szpitalnym budynku, w aptece na parterze. Co się stało, że mimo wszystko kazano jej leżeć? Z nogami do góry, jak z noweli o Rozalce, upieczonej w piecu?
Czytaj także: Rodzić po ludzku czy po polsku? Niestety wybór nie należy do nas
Dwie godziny później już nie żyła
Dramat rozgrywał się trzy dni. Wskaźniki informujące o rozwijającym się zakażeniu rosły, Dorota, targana wymiotami, leżała z zimnym okładem z małego ręczniczka na czole, i tak kończyło się jej życie. Traciła przytomność, odzyskiwała, w końcu straciła na dobre. Gdy o piątej nad ranem w końcu płód obumarł, z kobietą nie było już kontaktu.
A jednak personel zdecydował się jeszcze ponad dwie godziny czekać, aż w pracy zjawi się wojewódzki konsultant do spraw ginekologii i przez telefon, autorytetem poświadczy, że można już usunąć płód – teraz wraz z macicą. Dwie godziny później Dorota nie żyła.
Dowód zbiorowego zaczadzenia
Historia z Nowego Targu jest kolejną odsłoną zbiorowego zaczadzenia. Choć medycyna wie swoje, płód w brzuchu kobiety spowodował, że wszyscy wokół, przecież nieobcy dla Doroty, jakby wpadli w trans narkotyczny, w parasen, w którym sam fakt ciąży dokonuje cudów. A rzekoma „słuszność postępowania”, „owo ratowanie życia poczętego”, zostanie nagrodzone. Nic z tych rzeczy.
Dyrekcja szpitala im. Jana Pawła w Nowym Targu zapewnia teraz, że będzie współpracować z organami ścigania; że dołoży starań. Personel innego szpitala, w Pszczynie, też o tym zapewniał. Poszczególnym osobom, które zajmowały się Izabelą, postawiono już zarzuty – spowodowania śmierci. Wiara w to, że „życie poczęte” czyni cuda, nie chroni ich przed odpowiedzialnością.