Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Oskar Szafarowicz kary na UW bać się nie musi. To przecież pieszczoch PiS

Oskar Szafarowicz Oskar Szafarowicz Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Sprawa, z powodu której młody działacz PiS był przesłuchiwany na UW, dotyczy skandalicznych wpisów w sieci pozwalających zidentyfikować syna posłanki Magdaleny Filiks.

Oskar Szafarowicz, 22-letni student prawa Uniwersytetu Warszawskiego i działacz młodzieżówki PiS, doprawdy ma tupet. W piątek 21 lipca był przesłuchiwany przez rzecznika dyscyplinarnego UW w związku ze swoimi wypowiedziami po śmierci syna posłanki Magdaleny Filiks. Usłyszał zarzuty. Na pytania, jak sam oświadczył, odpowiedzi nie udzielił. Z pewnością więc czeka go teraz proces przed uczelnianym sądem dyscyplinarnym. Rzecznik właściwie nie ma w takiej sytuacji wyjścia.

Najwyraźniej Szafarowiczowi proces jest na rękę. Raz jeszcze będzie o nim głośno i „zrobi zasięgi”. Będzie więc miał to, czego chce. Stanie przed sędzią uniwersyteckim, którym zapewne będzie profesor prawa. Rozprawa będzie wyglądać tak samo jak w sądzie powszechnym. Najwyższa możliwa kara to relegowanie z uczelni.

Sprawa Szafarowicza

Jak do tego doszło? Studentka prawa UW Daria Brzezicka, działaczka Unii Europejskich Demokratów, skierowała do władz uczelni petycję w formie listu otwartego, domagając się właśnie relegowania swojego kolegi; pod petycją podpisały się tysiące ludzi. Rektor nie mógł tego zignorować i nadał bieg sprawie Szafarowicza.

Przesłuchanie, początkowo zaplanowane na godz. 11, opóźniło się dwie godziny, na co wezwany student zareagował wpisem na Twitterze: „Pierwsze przesłuchania w orwellowskiej kontr-rzeczywistości miały zacząć się o 11. (...) Czyż nie łatwiej oszczędzić formalności i od razu ogłosić wyrok w TVN24?

Reklama