Smak energetyków znają dziś już przedszkolaki. Zakaz sprzedaży to za mało
Z raportu Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), opracowanego na podstawie badań w 16 krajach, wynika, że to właśnie dzieci i nastolatki stanowią największą grupę spośród spożywających napoje z kofeiną i tauryną, czyli substancjami psychostymulującymi. Do ich picia przyznaje się prawie 70 proc. osób w wieku 10–18 lat. 60 proc. z nich wybiera tego typu napoje ze względu na smak, a ponad 30 proc. dla ich pobudzających właściwości. Według lekarzy żadna ilość związków zawartych w energetykach nie jest bezpieczna dla rozwijającego się organizmu: mają negatywny wpływ na gospodarkę wapniową, a więc na budowę kości, mogą zwiększać częstość skurczów serca, zaburzać pracę układu nerwowego, wreszcie wpływać na długość snu i jego jakość.
Energetyki za łatwo dostępne dla dzieci
Od dawna największy sprzeciw ekspertów budził jednak nie tyle sam skład (w końcu co do zasady to napoje dla dorosłych, a dorośli mogą na własną odpowiedzialność pić, co im się podoba), ile zdecydowanie zbyt łatwa dostępność. A przede wszystkim podejrzanie „wystrzałowa” oprawa wizualna, niekoniecznie mająca na celowniku dorosłych. – Młodzi szybko załapali tę specyficzną aurę tajemniczości: że niby to drinki dla dorosłych, a jednak można je dostać w automatach na ulicy, pod szkołą, bez kontroli, bez limitu. Kolorowe, krzykliwe opakowania i takie same reklamy tych specyfików budzą skojarzenia z czymś fajnym, atrakcyjnym i pożądanym. Tym bardziej teraz, gdy te napoje są zakazane, mogą jeszcze bardziej kusić – mówi Karolina Ziegart-Sadowska, biotechnolożka, psycholożka i psychoterapeutka pracująca z dziećmi i młodzieżą.