Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Są silniejsi. Nękają, niszczą, próbują uciszyć. Czy znajdzie się w końcu bat na SLAPP?

Czasami gołym okiem i z daleka widać, że pozew jest nękaniem czystej wody. Żeby wystraszyć, dokuczyć, wziąć odwet, zaabsorbować na kilka lat procesami sądowymi. Czasami gołym okiem i z daleka widać, że pozew jest nękaniem czystej wody. Żeby wystraszyć, dokuczyć, wziąć odwet, zaabsorbować na kilka lat procesami sądowymi. Smarterpix/PantherMedia
Uderzają w najsłabsze ogniwo – w samotnego informatora, niszową gazetę. Żeby zgnębić, odstraszyć, zapewnić święty spokój swoim interesom.

Zjawisko istnieje nie od dziś. Ale nazwa SLAPP pojawiła się w Polsce niedawno. To skrót z angielskiego: Strategic Lawsuit Against Public Participation – strategiczne działania prawne zmierzające do stłumienia debaty publicznej. Chodzi o nadużycie prawa, nękanie procesami sądowymi, aby zniechęcić do zabierania głosu w sprawach o publicznym znaczeniu. Pozwy są kierowane przeciwko mediom i działaczom społecznym. Nie dlatego, że pozywający ma rację i spotkało go coś, na co nie zasłużył. Celem jest zmęczenie krytyka. Zabranie mu czasu, energii, przestraszenie kosztami sądowego sporu. Niech wie, że ze slapperem nie opłaca się zadzierać.

Słowa „slapper” jeszcze oficjalnie nie ma. Kilkanaście lat temu podobną nowością był „mobbing” i „mobber”. To nie znaczy, że wcześniej nie było nękania i dręczenia w pracy. Ale nienazwane jakby mniej istnieje, może liczyć na większą tolerancję. Nazwane łatwiej dostrzec i poddać ocenie. Ze SLAPP-ami może być podobnie. Bo Unia Europejska dostrzegła, że praktyki tego typu niszczą ludzi, hamują debatę publiczną, osłabiają mechanizmy społecznej kontroli, są zagrożeniem dla demokracji. Parlament Europejski 27 lutego przegłosował dyrektywę anty-SLAPP, która ma chronić aktywistów i dziennikarzy przed bezpodstawnymi i stanowiącymi nadużycie prawa pozwami.

Czytaj też: „Szokujący wyrok”. Dziennikarski świat w obronie Ewy Siedleckiej

Po dysproporcji poznacie

Czasami gołym okiem i z daleka widać, że pozew jest nękaniem czystej wody. Żeby wystraszyć, dokuczyć, wziąć odwet, zaabsorbować na kilka lat procesami. Oto przypadek z powiatu łęczyńskiego.

Reklama