Świat

Oj, ten Putna

Czechy. Czy gej może być profesorem?

Milosz Zeman Milosz Zeman Michal Cizek/AFP/Reuters / Forum
Prezydent Milosz Zeman w zateizowanych Czechach wywołał konflikt, w którym starli się katolicy i geje, lewica i prawica, skinheadzi i biskupi. Tyle że wszyscy pozamieniali się miejscami.
Martin C. PutnaDostl Dušan/CTK/PAP Martin C. Putna

Afera rozpoczęła się od ogłoszenia decyzji prezydenta Zemana o mianowaniu profesorów uniwersyteckich. To jedna z tradycyjnych powinności głowy państwa, podobnie jak w Polsce. I podobnie jak w Polsce jest to formalność, bo o nominacjach profesorskich decydują kręgi naukowe i ministerstwo oświaty, a prezydent ma tylko swoim podpisem i obecnością podnieść rangę całej uroczystości.

Prezydent Zeman jednak już na wstępie oświadczył, że z listy kilkudziesięciu nazwisk nie podpisze nominacji jednego kandydata – znanego krytyka literackiego oraz antropologa z Uniwersytetu Karola, docenta Martina C. Putny.

Ponieważ Zeman nie wyjaśnił szerzej swojej decyzji, w pierwszych dniach po jej ogłoszeniu zapanowała konsternacja. Putna jest od lat aktywnym publicystą, pisze do gazet, prowadzi programy w radiu i telewizji, gdzie analizuje czeskie życie publiczne. Słynie z ostrego języka i złośliwych sformułowań, a także z tego, że czasem potrafi przeholować – jak wtedy, gdy w swojej książce nazwał praskiego kardynała Miloslava Vlka piździelcem.

Zachodząc w głowę, skąd się wzięła niechęć Zemana do Putny, inni publicyści uznali w końcu, że chodzi o zemstę na docencie za to, że publicznie poparł Karela Schwarzenberga, kontrkandydata Zemana w niedawnych wyborach prezydenckich. Putna, oprócz tego, że jest znanym publicystą i renomowanym naukowcem, jest także zdeklarowanym katolikiem i gejem. Napisał nawet książkę, która rozwścieczyła konserwatywną część Kościoła: „Chrześcijaństwo a homoseksualizm”. Dlatego pojawiły się również interpretacje, że wrogi gest prezydenta Zemana to przejaw jego skrywanej homofobii.

Tyle że Zemana o takie uczucia trudno podejrzewać. Jest socjaldemokratą, głośno, wręcz demonstracyjnie zgłasza swój akces do nowoczesnej, europejskiej lewicy. To on był premierem, kiedy w 2001 r. czeski rząd zgłosił pierwszy projekt ustawy o partnerstwie rejestrowanym i osobiście zaangażował się w poparcie dla tamtej ustawy. Ostatecznie Czesi przyjęli ją kilka lat później.

Katoliccy pedzie pozdrawiają

Wrzenie wokół doc. Putny narastało i w końcu prezydent sam zabrał głos. – Nie przeszkadza mi orientacja pana Putny ani jego działalność. Przeszkadza mi natomiast wulgarna forma jego wystąpień – wyjaśnił w telewizyjnym wywiadzie Zeman. I wskazał na ubiegłoroczną Prague Pride – wielką manifestację na rzecz praw gejów, organizowaną pod patronatem wielu wpływowych osobistości życia publicznego. Oprócz konferencji naukowych, wystaw i pokazów filmów, jednym z elementów święta była też uliczna parada, na której doc. Putna pokazał się ze swoim przyjacielem, trzymając w rękach transparent „Katoliccy pedzie pozdrawiają Batorę”.

Ladislav Batora to – przy wszystkich różnicach – czeska wersja Jarosława Gowina albo raczej Tomasza Terlikowskiego. Stał się sławny za czasów poprzedniego prezydenta Vaclava Klausa, który nie krył sympatii do ekstremistów. Na jego polecenie Batorę mianowano doradcą ministerstwa edukacji. Tam zasłynął atakami na środowiska gejowskie, a potem wydał książkę, w której demaskował ogólnoeuropejski spisek masoński. Po kilku miesiącach odszedł w niesławie, odwołany pod naciskiem opinii publicznej.

Sam Batora jest związany z katolickimi konserwatystami – środowiskiem w Czechach niszowym, ale obecnym i aktywnym w politycznych elitach prawicy. Nic dziwnego, że właśnie tego katolickiego konserwatystę i homofoba postanowił publicznie wydrwić katolicki intelektualista i gej Martin C. Putna.

Po jasnej deklaracji prezydenta afera rozpętała się na całego. Natychmiast powstały grupy wsparcia Putny na Facebooku i Twitterze. Prasa zapełniała się komentarzami i analizami potępiającymi decyzję prezydenta. Krytykowano go tym chętniej, że Zeman faktycznie został wybrany w wyborach powszechnych, wbrew opinii głównych mediów i intelektualnej śmietanki kraju. Sam dość chętnie udawał outsidera i złorzeczył na zepsute, praskie elity. Jego konflikty z dziennikarzami, których ma zwyczaj wyzywać od gnojów i szamba, ciągną się od lat 90. Właśnie z powodu takiego kwiecistego języka jest ostro krytykowany za promowanie knajackiego stylu w polityce.

Cesarz tak nie robił

Wydawać by się mogło, że tak mocno skonfliktowanemu z mediami politykowi kolejna bitwa nie jest potrzebna. Tym bardziej że w samej kwestii praw mniejszości homoseksualnej stanowisko Zemana jest bez zarzutu: prezydent szczyci się nawet przyjaciółmi z tego środowiska. Aż się prosi, żeby na tym polu zbierać same pochwały.

Tymczasem przeciwko jego decyzji zbuntowali się również studenci oraz społeczność akademicka. Uczeni z najlepszych uniwersytetów w kraju – w sumie kilkudziesięciu najwybitniejszych specjalistów z różnych dziedzin – zaczęli składać publicznie deklaracje, że 13 czerwca na uroczystość przyznania nominacji profesorskich do praskiego Collegium Carolinum się nie wybierają. Nie byłoby to jednoznaczne z nieprzyjęciem profesury, tylko stanowiło rodzaj publicznego gestu solidarności z pokrzywdzonym kolegą. – Ale potrafię sobie wyobrazić także odmowę przyjęcia tytułu. To nie są żarty, tu stroną pokrzywdzoną jest Uniwersytet Karola jako instytucja – ostrzegał w prasie doc. David Storch z wydziału nauk przyrodniczych praskiego uniwersytetu.

Wszyscy zgodnie podkreślali, że bronią nie tyle samego Putny, co wolności akademickich. Pod takimi hasłami w kilku miastach odbyły się też demonstracje studentów. – Jeśli teraz nie zaprotestujemy, za chwilę coś podobnego może spotkać kogoś innego, o mniej znanym w mediach nazwisku. Taka osoba się nie obroni – wyjaśniał sam Putna.

Przypominano też, że dotąd w historii Czechosłowacji oraz jej prawnej następczyni, Republiki Czeskiej, podobnego incydentu nie zanotowano. – Sam fakt, że to prezydent mianuje profesorów, jest reliktem z czasów Austro-Węgier, ale nawet cesarz pan nie pozwalał sobie na ograniczanie wolności akademickich tak, jak to teraz robi Milosz Zeman – zagrzmiał były minister sprawiedliwości Jirzi Pospiszil.

Wybory spod budki z piwem

Rozmiar protestu był tak wielki, a oburzenie tak gorące, że po kilku dniach Zeman musiał się wycofać. Zrobił to po bardzo taktownej mediacji Vaclava Hampla, rektora Uniwersytetu Karola, który zapowiedział, że zrobi wszystko, by prezydent mógł w całej sprawie zachować twarz. I Zeman po spotkaniu z nim pokazał, co przez to rozumie: oznajmił, że nominację, owszem, podpisze, ale odmówił spotkania się z Putną. Ma on odebrać nominację w gmachu ministerstwa oświaty. Prezydent zatem zachował twarz, ale zrobił obrażoną minę i zapowiedział, że w przyszłości dobrowolnie zrzeknie się prawa asygnaty nominacji profesorskich. – Jako prezydent wybierany w wyborach powszechnych powinienem swój podpis szanować, a nie traktować siebie samego jak maszynkę do podpisywania dokumentów – oznajmił w swoim niepowtarzalnym stylu.

Zachowanie Zemana jest teraz najczęściej interpretowane jako rodzaj emocjonalnej zemsty za wypowiedzi Putny w kampanii wyborczej. – Ten gest prezydenta był też skierowany do skrajnej prawicy. To był rodzaj podziękowania za wsparcie w kampanii wyborczej – uważa prof. Vladimira Dvorzakova, politolog z Wyższej Szkoły Ekonomicznej. Przypomina, że Zeman nie cieszył się nigdy estymą wśród intelektualistów i ludzi wykształconych. – Wielką część jego wyborców stanowią słabo wykształceni mężczyźni między 40 a 60 rokiem życia. Nie, żebym nimi gardziła, ale wielu z nich to prawdziwe typy spod budki z piwem – mówi. – Niepowtarzalny styl Zemana: przaśny język, dowcipy z seksualnym podtekstem znakomicie do nich trafiają.

Czescy analitycy przyznają, że samo społeczeństwo nie jest agresywnie homofobiczne, ale to jeszcze nie oznacza pełnej tolerancji. Szczególnie starsze pokolenie homoseksualizm traktuje jako rodzaj wstydliwej traumy. – Nie mają nic przeciwko temu, żeby ludzie żyli tak, jak chcą, ale lepiej, żeby publicznie o tym nie rozmawiać – mówi prof. Dvorzakova i dodaje, że również na użytek tej części społeczeństwa były przeznaczone wyjaśnienia Zemana w sprawie Putny. – Ci ludzie też uważają, że profesorowi uniwersyteckiemu nie przystoi udział w paradach i noszenie takich transparentów. Im się to wcale nie wydaje zabawne, bo profesor uniwersytetu powinien nosić okulary, siedzieć w bibliotece i dbać o intelektualny poziom narodu.

Godne uwagi jest też to, że Zemana – socjaldemokratę i zdeklarowanego ateistę – w tym konflikcie otwarcie poparła większość biskupów, publicznie znanych księży i sam praski kardynał Dominik Duka. Poparł go też jego poprzednik na Hradczanach, radykalny konserwatysta Vaclav Klaus oraz… komuniści, trzecia siła polityczna w kraju.

W konflikcie z prezydentem Zemanem Putnę poparli natomiast emerytowany prymas Czech Miloslav Vlk (ten sam, którego Putna w przeszłości zwyzywał) oraz znany także w Polsce ksiądz Tomasz Halik. Ten drugi jest z Putną osobiście zaprzyjaźniony, a rok temu, po paradzie Prague Pride, skrytykował go publicznie za… niesiony przez niego transparent.

 

Wkurzałem Zemana od dawna

Rozmowa z Martinem C. Putną

Tomasz Maćkowiak: – Czy bycie homoseksualistą w Czechach sprawia mniej problemów niż w Polsce?
Martin C. Putna: – W porównaniu z Polską faktycznie panuje tu idylla. Otwarta homofobia jest u nas nie do przyjęcia. Nie oznacza to, że nie istnieje, ale pojawia się tylko w formie anonimowych ataków w Internecie. Nawet skrajna prawica jest bardzo ostrożna. Oni mówią: ludzie orientacji homoseksualnej nam nie przeszkadzają – przeszkadza nam homoseksualizm jako ideologia. Ale nikt u nas nie chce mieć etykiety homofoba.

Od czasu przyjęcia w 2006 r. ustawy o partnerstwie homoseksualizm przestał być tematem debaty publicznej. Także nasz Kościół katolicki – w porównaniu z polskim czy słowackim – jest w tej kwestii bardzo wstrzemięźliwy. Zapewne dlatego, że jego pozycja w społeczeństwie jest dużo słabsza. Ale również z powodu innej mentalności Czechów.

Milosz Zeman rzeczywiście uwziął się na pana czy też jego zachowanie w sprawie przyznania panu profesury to tylko polityczna figura?
Przede wszystkim ja wkurzałem Zemana już od dawna z powodów politycznych, a teraz tylko znalazł pretekst do ataku na mnie. Poza tym trwa u nas polityczne przegrupowanie. Klasyczna lewica i klasyczna prawica – te pojęcia już straciły wagę. Teraz po jednej stronie jest szerokie, liberalne centrum, od lewa do prawa. Po drugiej są zjednoczone siły skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Łączy je nacjonalizm, populizm, eurosceptycyzm. Oni teraz testują, czy społeczeństwo wesprze homofobiczne hasła. Okazuje się, że nie.

Czy czescy homoseksualiści jeszcze mają o co walczyć?
Trwają próby zalegalizowania adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Chodzi konkretnie o możliwość adopcji biologicznego potomka partnera tej samej płci. Zobaczymy, jak na to zareaguje opinia publiczna. Na pewno zupełnie inaczej wygląda też sytuacja w wielkich miastach, wśród ludzi wykształconych, a inaczej gdzieś na morawskiej wsi. Tam nadal dorastają nastolatki, które – czując własne skłonności homoseksualne – żyją w strachu i wątpliwościach.

Napisał pan książkę o stosunku chrześcijaństwa do homoseksualizmu. Jak pan traktuje oficjalną, niechętną tej orientacji naukę Kościoła i jak się pan czuje w tym Kościele?
Kościół katolicki to nie jest tylko oficjalne stanowisko kurii rzymskiej. To całe spektrum rozmaitych poglądów, nie wszystkie są tak surowe. Trzeba też pamiętać, że katolicyzm nie jest jedynym wyznaniem chrześcijańskim, są też dużo bardziej liberalne Kościoły protestanckie. Dlatego napisałem tę książkę: chciałem pokazać, że chrześcijaństwo – wolę to określenie niż Kościół – zajmuje się tym tematem już od lat 60. XX w. i przynajmniej część teologów stara się szukać pozytywnych odpowiedzi na pytanie o homoseksualizm.

Polityka 23.2013 (2910) z dnia 04.06.2013; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Oj, ten Putna"
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną