Sam Wang w 2012 roku celnie wytypował nowego prezydenta USA. Na kogo stawia tym razem?
Sondaż przedwyborczy opracowany przez Princeton Election Consortium wskazuje na to, że Hillary Clinton ma aż 99 proc. szans na zwycięstwo w wyborach 8 listopada.
Trzy dni przed ostatecznym głosowaniem naukowcy z Princeton wyliczyli, że była Sekretarz Stanu otrzyma 312 głosów elektorskich, podczas gdy jej konkurent, Donald Trump, jedynie 226. Żeby wygrać wybory, trzeba uzyskać absolutną większość, czyli obecnie 270 głosów.
W 2012 roku neurobiologowi prof. Samowi Wangowi, kierownikowi Princeton Election Consortium, posługującemu się modelem statystycznym Bayesa, udało się przewidzieć ostateczny wynik w 49 z 50 stanów.
Ostatnie sondaże nie są jednak tak optymistyczne dla Clinton. Według „New York Timesa” Clinton ma 85 proc. szans na zwycięstwo, z kolei „FiveThirtyEight” daje jej o 20 proc. szans mniej.
Założyciel tego ostatniego opiniotwórczego portalu przyznał, że ostatni tydzień był dla Hillary Clinton jednym z najtrudniejszych w całej kampanii, co dobrze odwzorowują sondaże ogólnostane. W New Hampshire (jeden z trzech ważnych, tzw. swing states, czyli stanów wahających się) oboje kandydaci osiągają zbliżone wyniki, przewaga Clinton w Pensylwanii zmalała do zaledwie 3 proc., a wynik w Nowym Meksyku wciąż jest wielką zagadką.
Zagłosowało już 33 mln Amerykanów
Począwszy od 4 listopada w wyborach zagłosowało już ponad 33 mln Amerykanów. Jednocześnie w miniony piątek zapadły dwa ważne, z punktu widzenia wyniku wyborów, orzeczenia w dwóch z kilku wciąż niezdecydowanych stanów, które przesądzą o zwycięstwie 8 listopada.
Po pierwsze, w Karolinie Północnej sąd federalny przychylił się prośbie Krajowego Stowarzyszenia Postępu Ludzi Kolorowych (od 1909 roku walczyło o zniesienie segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych) i nakazał przywrócenie tysięcy ostatnio usuniętych z rejestru wyborców nazwisk.
Po drugie, w Ohio odmówiono sztabowi Donalda Trumpa prawa do przeprowadzania sondaży w kabinach do głosowania, co według sztabu Clinton spowodowałoby we wtorek wielki chaos w komisjach wyborczych.
Prezydenta USA wybierają elektorzy
Przypomnijmy, że w pierwszy wtorek listopada Amerykanie głosują na swoich kandydatów. Nie wybierają ich samych, ale jedynie tzw. elektorów, zasiadających w Kolegium Elektorów Stanów Zjednoczonych, którzy dopiero w pierwszy poniedziałek po drugiej środzie grudnia formalnie wybiorą prezydenta USA.
Elektorzy mają obowiązek respektować preferencje wyborców: kandydat danej partii, który uzyskał w danym stanie większość, otrzymuje wszystkie mandaty elektorskie tego stanu.
Jeśli żaden kandydat takiej większości nie zdobędzie, zgodnie z 12. poprawką do konstytucji wyboru prezydenta dokonuje Izba Reprezentantów, w przypadku wiceprezydenta – decyduje Senat.