Najpoważniejszymi kandydatami są dwaj Włosi: chadek Antonio Tajani i socjaldemokrata Gianni Pittela.
Wygra kandydat, który uzyska absolutną większość, czyli przy pełnej sali stawkę stanowią 376 głosy. Jeśli pierwsze głosowanie nie wyłoni zwycięzcy, posłowie będą mogli głosować jeszcze dwa razy. A jeżeli i to nie wyłoni nowego szefa, to posłowie będą musieli wybrać spośród dwóch kandydatów, którzy otrzymali najwięcej głosów w trzeciej rundzie. W przypadku remisu zwycięży najstarszy kandydat.
Kto po Martinie Schulzu nowym szefem PE?
Po odchodzącym Martinie Schulzu, który był szefem Parlamentu z ramienia socjaldemokratów, teoretycznie w ramach zachowania niepisanej umowy między dwiema największymi parlamentarnymi frakcjami 63-letni chadek Antonio Tajani powinien mieć największe szanse zwycięstwa. W praktyce może się jednak okazać, że kolejny chadek na wysokim unijnym stanowisku będzie trudny do przełknięcia. A poza tym byłby to też kolejny Włoch (szefową unijnej dyplomacji jest Włoszka Federica Mogherini), co też wcale mu nie pomaga.
Tajani jest też kojarzony z Silvio Berlusconim – był rzecznikiem w jego pierwszym rządzie, a później przewodniczącym europosłów Forza Italia w Parlamencie Europejskim. Ma też za sobą doświadczenie europejskiego komisarza, najpierw ds. transportu, a potem przemysłu. Z tych czasów ciągnie się za nim afera o fałszowanie danych o emisji silników Diesla, w której on sam oczywiście nie uczestniczył, ale jego krytycy zarzucają mu, że jako komisarz przemysłu nic w tym czasie ze sprawą nie zrobił. Tajani jest z wykształcenia prawnikiem. Pracował też jako oficer lotnictwa i dziennikarz.
Innym włoskim kandydatem jest 58-letni Gianni Pittella, którego wysunęli socjaldemokraci, druga co do wielkości frakcja w PE. Pittela jest przewodniczącym socjaldemokratów. Ma 58 lat i pracuje w Parlamencie Europejskim od blisko dwóch dekad. Od początku jest członkiem komisji ds. budżetu. Przez jedną kadencję był też wiceprzewodniczącym PE. A ponad dwa lata temu, kiedy Martin Schulz zrezygnował z funkcji, Pittela na dwa tygodnie przejął obowiązki przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ma więc już za sobą pewne doświadczenie jako szef PE. Z wykształcenia jest lekarzem. A z poglądów wielkim zwolennikiem zamrożenia negocjacji akcesyjnych z Turcją.
Trzecim znaczącym kandydatem jeszcze do dzisiejszego poranka był 63-letni Belg i były premier tego kraju, Guy Verhofstadt. Federalista i zwolennik pogłębiania integracji europejskiej. Wydał książkę „Stany Zjednoczone Europy”, w której proponuje utworzenie federacji krajów europejskich, które chcą zacieśniać integrację. Aktywny uczestnik europejskiej debaty i ostry krytyk wcześniej polityki Orbána, a ostatnio polskiego rządu, któremu zarzuca zmierzanie w stronę dyktatury. Zwolennik nakładania sankcji na kraje, które nie przestrzegają unijnych wartości. Z wykształcenia prawnik.
Liberałowie, których kandydatem był Verhofstadt są dopiero czwartą frakcją w PE, mającą za mało głosów, aby samodzielnie zapewnić mu wygraną. Belg musiałby więc uzyskać poparcie posłów z innych frakcji. Głosowanie na przewodniczącego PE jest tajne, więc wszystko mogło się zdarzyć. Tym bardziej że coraz częściej słychać było głosy, nawołujące do przełamania monopolu dwóch największych parlamentarnych frakcji. A poza tym Verhofstadt jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych eurodeputowanych. Ma duże doświadczenie i niebywałą charyzmę. Jest też najstarszy ze wszystkich ubiegających się o stanowisko kandydatów, co mogłoby mu pomóc w przypadku remisu podczas głosowań.
Rano liberałowie, którzy wysunęli kandydaturę Belga doszli jednak do wniosku, że dogadają się z chadekami i poprą Antonio Tajaniego. Verhofstadt wycofał się z wyścigu, w zamian uzyskując dla liberałów przewodnictwo wpływowej konferencji przewodniczących komisji.
Trzecią frakcją w PE, czyli mającą więcej posłów niż liberałowie, są Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, którzy z kolei wysunęli na stanowisko szefowej parlamentu głuchoniemą europosłankę z Belgii, 48-letnią Flamandkę Helgę Stevens. Z wykształcenia prawniczkę, działaczkę samorządową i deklarującą walkę z układami i porządkami narzucanymi przez dwie największe frakcje. Określaną jako świeża twarz Unii. Ceniona za naturalność. Opowiada się za utworzeniem europejskiej armii.
Stevens ma pewne szanse na zwycięstwo, choć nie tyle wynikające z arytmetyki, ile z sympatii dla samej pani poseł. Niewielką możliwość wygranej ma za to kandydatka Zielonych, Brytyjka Jean Lambert, zasiadająca w PE od 1999 r., zajmująca się sprawami zatrudnienia i integracji europejskiej, a w tej kadencji parlamentu odpowiadająca za stosunki z państwami Azji Południowej, oraz przedstawicielka europejskiej lewicy, kolejna Włoszka, Eleonora Forenza, zadeklarowana komunistka i feministka, która oprócz działalności w PE prowadzi badania naukowe m.in. na temat teorii politycznej. Z niewielkimi nadziejami na sukces zgłosiła też swojego kandydata Grupa Europa Narodów i Wolności. 41-letni eurodeputowany z Rumunii Laurenţiu Rebega jest eurosceptykiem, a w ostatniej debacie kandydatów na szefa PE jako jedyny zdecydowanie sprzeciwił się sankcjom wobec Polski.