11 listopada świat zachodni świętował stulecie zakończenia I wojny światowej w Paryżu na megaobchodach zorganizowanych przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Sto lat temu Niemcy podpisały kapitulację w wagonie kolejowym, znanym jako Wagon z Compiègne, na północy Paryża. 10 listopada kanclerz Niemiec Angela Merkel odwiedziła Compiègne wspólnie z prezydentem Macronem w geście pojednania. Dzień później do Francji ściągnęli przywódcy 68 państw, czyli większości krajów świata, w tym prawie cała Unia Europejska. Jak wiadomo, prezydent Donald Trump nie czuje się dobrze w Europie. Do Francji jednak dotarł i choć zrezygnował z udziału w oficjalnych obchodach – ze względu na deszcz – to odbył bilateralne spotkanie z Macronem.
Czytaj też: Innym udało się świętować bez partyjnej młócki
Świętowanie ze skrajną prawicą
W tym samym czasie w Warszawie ruszał marsz niepodległości, w którym uczestniczyli prezydent, premier i inne władze państwowe włącznie z prezesem, ale którego głównym organizatorem był skrajnie prawicowy ruch narodowy. Jedynymi zagranicznymi gośćmi byli włoscy faszyści z ruchu Forza Nuova. W zagranicznych komentarzach przebija się przede wszystkim właśnie fakt wspólnego świętowania rządu i skrajnej prawicy. Najważniejsze dzienniki i stacje amerykańskie, w tym prawicowe Fox News, wybijają dominację skrajnej prawicy i de facto legitymizowanie jej. W tym tonie wypowiedział się m.in. jeden z najbardziej wpływowych amerykańskich politologów Francis Fukuyama, w przeszłości członek administracji Georga H. Busha (seniora).
Większość amerykańskich mediów wykorzystała materiał przygotowany przez agencję Associated Press, który dość szczegółowo i z szacunkiem mówi o historii, zdobyczach polskiej kultury i trudnościach w scalaniu kraju po rozbiorach. Materiał AP wspomina też o tragedii II wojny światowej i walce z komunizmem.
Komentatorzy ze zdumieniem obserwowali obecność na marszu symboliki skrajnej prawicy, w tym celtyckiego krzyża, utożsamianych na Zachodzie jednoznacznie z faszyzmem. Powiewanie flag ONR obok flagi narodowej w obecności wojska wyglądało na zdjęciach z Warszawy złowieszczo, a symbolika przypominała europejskie marsze z lat 30. O rasistowskich korzeniach skrajnej prawicy w Polsce i używania przez nią rasistowskiej mowy nienawiści pisze „Washington Post”, Al-Jazeera, izraelski „Ha-aretz”. Większość dzienników łączy antydemokratyczne działania rządu z tolerowaniem radykalnych grup.
Czytaj także: 11 listopada jednak osobno
O filmiku ambasadora w izraelskiej gazecie
W komentarzach wyróżnia się optyka izraelskiego „Ha-aretz”, który wskazuje na skomplikowanie dzisiejszej Polski. Gazeta pisze o marszu, ale też o filmiku Marka Magierowskiego, ambasadora w Izraelu, który celebruje stulecie na wesoło i z przymrużeniem oka. Według „Ha-aretz” projekt Magierowskiego pokazuje sympatyczniejszą twarz Polski, znanej izraelskim turystom odwiedzającym nowoczesne i otwarte na cudzoziemców miasta, jak Warszawa i Kraków.
Z drugiej strony jest Polska, która świętuje niepodległość, maszerując wspólnie ze skrajną prawicą odwołującą się jawnie do haseł antysemickich i rasistowskich. Udział rządu w tym marszu jest, zdaniem „Ha-aretz”, wymowny i przy tej okazji dziennik powraca do sprawy nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, postrzeganej w Izraelu jako próba legitymizowania kłamstwa o Holokauście. Dzisiejsza Polska to zarówno otwartość i nowoczesność, jak i wściekłe twarze ogolonych młodzieńców powiewających symbolami quasi-faszystowskimi.
Niestety udział rządu w marszu narodowców jest bardziej widoczny dla świata niż sympatyczny filmik Magierowskiego.
Obejrzyj wideo: Świętować radośnie i wzniośle, ale bez patosu