Ambasadorzy 27 krajów UE w czwartek wieczorem uzgodnili nowy pakiet sankcji przeciw Rosji (wymagana jest jednomyślność), który ma wejść w życie jeszcze w tym tygodniu po (już czysto formalnym) pisemnym potwierdzeniu przez unijne rządy w Radzie UE. Na nowe sankcje składa się m.in. embargo na węgiel, choć z dopuszczalnym aż czteromiesięcznym poślizgiem na wygaszenie obecnych kontraktów, o co mocno zabiegał Berlin.
Czytaj też: Masowe groby, gwałty. Życie pod rosyjską okupacją
Unijne spory o rosyjską ropę i gaz
Teraz Bruksela szykuje się do sporów o następny, czyli już szósty pakiet sankcji – na stół trafi postulat embarga na ropę.
Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję, wzywając do natychmiastowego zakazu importu rosyjskiego gazu, ropy, węgla i paliwa nuklearnego (zależą od niego np. elektrownie w Bułgarii), ale ma w tej kwestii prawo wyłącznie do odezw politycznych. I o ile rychłe „częściowe embargo” na ropę, czyli ograniczenie importu za pomocą limitów czy podatku, ma obecnie niemałe szanse, o tyle inaczej jest w przypadku gazu. Wprawdzie mocno zależne od niego Włochy od kilku dni deklarują, że są gotowe na ten krok, ale Niemcy, które zapowiadają „niemal całkowite uniezależnienie się” od rosyjskiego paliwa do połowy 2024 r., nadal przekonują, że natychmiastowe i pełne embargo przyniosłoby gorsze skutki gospodarcze i polityczne Unii niż Rosji.
W sporach o surowce energetyczne z Rosji widać różnice co do oceny skuteczności sankcji dla zakończenia wojny. Kraje bałtyckie i Polska są za najmocniejszym uderzeniem w rosyjską gospodarkę za pomocą „broni ekonomicznej”, ale część krajów woli stopniować reakcję w odpowiedzi na działania Rosji.