Świat

Historia Hanify. „ISIS zabrało nam wszystko”

Hanifa Abbas Khalaf. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru” w reż. Hanny Polak Hanifa Abbas Khalaf. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru” w reż. Hanny Polak MDAGFF / mat. pr.
Państwo Islamskie zabijało mężczyzn, a kobiety brało do niewoli, dziś Jazydzi nie mogą liczyć nawet na elementarne współczucie świata – ich wiosek już nie ma, a Europa nie otwiera szeroko drzwi. Żyją gdzieś pomiędzy, daleko od normalności.
Zniszczona jazydzka wioska w okolicy Sindżaru. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”MDAGFF/mat. pr. Zniszczona jazydzka wioska w okolicy Sindżaru. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”
Porzucone samochody Jazydów, którymi próbowali uciekać przed Państwem Islamskim. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”MDAGFF/mat. pr. Porzucone samochody Jazydów, którymi próbowali uciekać przed Państwem Islamskim. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”
Jazydzi opłakujący swoich krewnych, ofiary Państwa Islamskiego. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”MDAGFF/mat. pr. Jazydzi opłakujący swoich krewnych, ofiary Państwa Islamskiego. Kadr z filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru”

Wokół świętej dla nich góry Sindżar w irackim Kurdystanie rozsianych jest ponad 80 jazydzkich wiosek. To zamknięta społeczność, żenią się tylko z innymi Jazydami, skrzętnie chronią tajemnicy swoich wierzeń. Ich religia ma ponad 4 tys. lat, wierzą w boga, który ma siedmiu aniołów pomocników, w tym najważniejszego z nich Anioła-Pawia, zwanego Melek Taus. W ich wierzeniach szatan nie istnieje, lecz przez wieki muzułmanie wmówili sobie, że jest nim Anioł-Paw, a jego wyznawcy automatycznie są czcicielami diabła. Ten niezasłużony mit stał się źródłem nieszczęść – na społeczności dokonano dotąd 72 ludobójstw. W 2014 r. doszło do 73. masakry.

W chwili najazdu Państwa Islamskiego 40–50 tys. Jazydów uciekło na górę Sindżar. Wielu z nich zmarło tam z powodu głodu, pragnienia i palącego słońca, większości jednak udało się uciec dzięki działającym na terenie Syrii kurdyjskim oddziałom YPG (Powszechne Jednostki Obrony), które dla Jazydów otworzyły korytarz humanitarny. Blisko 6 tys. kobiet oraz ich dzieci trafiło do niewoli Państwa Islamskiego, przymusowo nawrócono je na islam i często wykorzystywano do zamachów samobójczych. Mężczyźni zostali zabici na miejscu. Ich szczątki nadal znajdują się w płytkich grobach, choć tak naprawdę nie wiadomo, ilu Jazydów padło ofiarą ISIS, nie zidentyfikowano też wszystkich nazwisk. Szacuje się, że zabito co najmniej 5 tys. osób.

Gdzie są moje siostry

Nie wiadomo także, ilu jest Jazydów na świecie – może milion, może trochę więcej. Większość, 500–700 tys., mieszka w Iraku, reszta poza nim, głównie w Europie. Przed wojną zajmowali się głównie uprawą roli. – Byliśmy zwykłą rodziną, żyliśmy spokojnie, wiedliśmy proste życie, ojciec był taksówkarzem, zajmował się też uprawą ziemi, ja z siostrami pracowałyśmy w salonie piękności – opowiada Hanifa. Patrząc na nią, trudno stwierdzić, skąd może pochodzić – dżinsy, koszula, spięte czarne włosy. Mogła urodzić się zarówno w paryskiej rodzinie intelektualistów, jak i arabskiej – w rzeczywistości ani jedno, ani drugie nie jest prawdą.

Hanifa Abbas Khalaf pochodzi z jednej z wiosek Sindżaru. Gdyby nie wojna, pewnie miałaby już męża, dzieci, pochłaniały by ją sprawy dnia codziennego. Nadzieje na spokojne życie prysnęły jednak 3 sierpnia 2014 r., kiedy do wioski przyjechali bojownicy Państwa Islamskiego. Peszmerga się wycofała, Jazydzi zostali osamotnieni. ISIS odcięło drogę – nikt nie mógł wjechać ani wyjechać. Wioska była oblężona przez 12 dni, 15 sierpnia wszyscy mieszkańcy zostali zapędzeni do szkoły i dano im wybór: konwersja na islam albo śmierć. Odmówili. Zebranym zabrano telefony komórkowe, pieniądze, biżuterię. Mężczyzn zapakowano na ciężarówki i wywieziono do pobliskiego miejsca kaźni.

Tego dnia wszystkie pięć sióstr Hanify, w tym najmłodsza, niespełna siedmioletnia Zina, zostały zabrane z domu, w którym się ukrywały. Hanifa uratowała się, bo schowała się w stojącym niedaleko stogu siana – z ukrycia widziała, co działo się z siostrami, jak były bite kolbami broni, szarpane i wleczone za ręce po ziemi. Hanifa jest jedną z bohaterek filmu dokumentalnego „Anioły z Sindżaru” w reż. Hanny Polak, wyświetlanego w ramach tegorocznego festiwalu Millenium Docs Against Gravity.

Po nitce do kłębka

Wadha, którą Hanifa wychowywała jak własną córkę, po pół roku w niewoli zadzwoniła do domu ze szpitala, okazało się, że została zbiorowo zgwałcona. Na wieść o losie córki ojciec dostał udaru i wkrótce potem zmarł. Przed śmiercią wymógł na Hanifie obietnicę, że ta zrobi wszystko, co możliwe, by odszukać siostry i sprowadzić je do domu. Hanifa informacji o swoich siostrach szukała wśród kobiet, które zostały uwolnione, dzięki pomocy innych Jazydów odbijała je z niewoli.

Powrót sióstr do normalności był długim i bolesnym procesem – pod wpływem intensywnego prania mózgu Zina nie była w stanie zaakceptować własnej rodziny, Alya nie mogła zapomnieć tego, co przeżyła. Każdy głośniejszy dźwięk wywoływał lęk. W niewoli widziała targowiska handlu kobietami – w Syrii, a także w irackim Mosulu. Na ścianach „biur” znajdowały się zdjęcia dziewczynek i kobiet wraz z informacją, ile razy zostały sprzedane, oraz ceną. Im więcej razy je sprzedano, tym cena malała, zdarzało się, że wyjściowo wynosiła ona 500–600 dol., a na koniec zaledwie 5 dol. Niektóre dziewczynki nie przeżywały gwałtów, część popełniła samobójstwo.

Czytaj także: Iracki biskup porwany przez Al-Kaidę: Wszyscy zawiedliśmy

Jak wrócić do życia

Wadha, która w niewoli była najdłużej, najgorzej zniosła powrót do dawnego życia. Poddana intensywnemu praniu mózgu stała się muzułmanką – w chwili pojmania była dzieckiem, była nim w niewoli i nadal była nim po odzyskaniu wolności jako 14-letnia dziewczynka. W wymownej scenie w filmie prosi Hanifę, by kupiła jej hidżab, by mogła się modlić, ale starsza siostra przekonała ją, że przecież ani matka, ani ojciec nie byli muzułmanami, i ostatecznie kupują nową parę dżinsów.

Otoczona kochającą rodziną, poddana terapii Wadha ma szansę na powrót do zdrowia, jednak wiele kobiet w podobnej sytuacji takiej możliwości nie ma. Jazydzi nie przyjmują do swojej społeczności wyznawców innych religii, problematyczną kwestią są dzieci, które –by uznano je za członków społeczności – muszą mieć jazydzkich rodziców. Z tego powodu część kobiet nie decyduje się na powrót. – Państwo Islamskie wmówiło też kobietom, że po powrocie do domu czeka ich śmierć – mówiła Hanifa.

Los wielu Jazydek wciąż jest nieznany. Po upadku Państwa Islamskiego wiele z nich trafiło do obozów, przede wszystkim osławionego Al Hol w Syrii. Do dziś nie wiadomo także, co stało się z piątą siostrą Hanify – Basse. Jedynym śladem było jej zdjęcie umieszczone w internecie 2015 r., kiedy Hanifa próbowała jednak dowiedzieć się, kto je opublikował, stronę zamknięto i wszelki słuch po Basse zaginął. Hanifa obiecała sobie jednak, że sama nie założy rodziny, dopóki nie odzyska ostatniej siostry.

Zina i Alya wraz z podupadającą na zdrowiu matką mieszkają w Niemczech w ramach programu otaczającego opieką ofiary Państwa Islamskiego. Hanifa i dwie pozostałe siostry, które mieszkają w Iraku, praktycznie są od nich odcięte – obywatele Iraku są na końcu statystyk pozytywnych wniosków o wizę. Wioski w okolicach Sindżaru są całkowicie zniszczone, praktycznie nie da się w nich żyć, bo nadal są terenem walk między iracką armią a kurdyjskimi oddziałami PKK. – Chciałabym, by świat się nami zainteresował, by pomógł nam odbudować nasze wioski i uwolnił naszych bliskich – mówi w filmie Hanifa.

Czytaj także: Ameryka płaci za kardynalne błędy popełnione w Iraku

Dramat Jazydów trwa

Wielu Jazydów wciąż przebywa w obozach w Iraku w skrajnie złych warunkach, bez szansy na powrót do normalnego życia. Jazydzi byli też w grupie uchodźców, którzy jesienią 2021 r. próbowali przedostać się przez białoruską granicę do Polski. ONZ prowadzi śledztwo na temat zbrodni ISIS, ale jego końca nie widać. Dramat trwa. Hanifa nie jest wstanie wrócić do domu w Sindżarze, bo ten został całkowicie zniszczony, wciąż otrzymuje też pogróżki śmierci od zwolenników Państwa Islamskiego, bo ośmieliła się uwolnić siostry, a także cztery inne osoby. – Jesteśmy w stanie zawieszenia, czasem mam wrażenie, że nie ma tu już dla nas miejsca. Co mamy zrobić? Wzbić się do nieba? – pyta.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną