To miała być polska wersja „sposobu na Orbána”. W sierpniu ubiegłego roku rządząca krajem nacjonalistyczna partia PiS przegłosowała, że październikowym wyborom parlamentarnym będzie towarzyszyć referendum. Obywatele mieli zostać zapytani o kwestie związane z wyprzedażą majątku państwowego obcokrajowcom, podniesieniem wieku emerytalnego i nielegalną imigracją. Referendum zostało skopiowane ze strategii skutecznie wykorzystanej przez Viktora Orbána do konsolidacji jego antyliberalnego reżimu na Węgrzech.
Nie była to tylko cyniczna sztuczka mająca na celu umożliwienie wydawania nieograniczonych publicznych pieniędzy na kampanię wyborczą partii rządzącej, ale też próba zamiany wyborów w referendum w sprawie suwerenności Polski. Sprzeciw wobec referendum i głosowanie na opozycję oznaczało nie tylko poparcie dla utraty suwerenności, ale także dla neoliberalnej polityki gospodarczej i okupacji gospodarczej przez obce mocarstwa, takie jak Niemcy. PiS był pewny, że taka taktyka musi się sprawdzić.
Czytaj też: Co dalej z aborcją? Kogo w nowym rządzie przyciskać?
Wojna z liberałami wzmocniła liberalizm
Jak wiemy, ta sztuczka się nie powiodła. Fakt, że opozycja z powodzeniem zbojkotowała referendum, które odbyło się równolegle z wyborami parlamentarnymi 15 października (wzięło w nim udział tylko ok.