Świat

Potężny blackout w Hiszpanii i Portugalii. Kto zawinił, kiedy wróci prąd? Pierwsze hipotezy

Stacja metra w Lizbonie bez dostępu do energii elektrycznej, 28 kwietnia 2025 r. Stacja metra w Lizbonie bez dostępu do energii elektrycznej, 28 kwietnia 2025 r. Abaca Press / Forum
Awaria dotyczy przede wszystkim Hiszpanii i Portugalii, ale jej skutki są odczuwalne daleko w głąb kontynentu – aż w Belgii. Przyczyny nie są jeszcze znane, przywracanie prądu może zająć dziesięć godzin.

To największa taka katastrofa energetyczna we współczesnej historii Półwyspu Iberyjskiego, wyglądająca bardziej na sytuację czasów wojennych niż ery pokoju. Prąd został wyłączony w obu krajach ok. godz. 12. Trudno znaleźć sektor gospodarki lub element infrastruktury, który nie zostałby dotknięty przez blackout. Prądu nie ma oczywiście w domach, punktach usługowych, sklepach, restauracjach czy kioskach. Nie działa sygnalizacja świetlna, trakcje kolejowe czy tramwajowe. Zdjęcia z Madrytu i innych dużych miast pokazują zakorkowane ulice, policjantów kierujących ruchem, zdezorientowanych podróżnych i ogromny chaos.

Podobnie wygląda sytuacja na dworcach; pociągi nie kursują wcale albo z ogromnym opóźnieniem. Burmistrz José Luis Martínez-Almeida wydał oświadczenie do mieszkańców, by nie zmieniali miejsca pobytu i nie przemieszczali się bez potrzeby.

Blackout w Hiszpanii i Portugalii

Nadal nie wiadomo, co jest przyczyną blackoutu. Rośnie liczba awarii, opóźnień, problemów logistycznych. TAP, portugalski przewoźnik lotniczy, zaapelował do osób mających zarezerwowane przeloty na dzisiaj, by na razie nie wyjeżdżały na lotniska – samoloty długo jeszcze nie wylecą, a ich obecność w terminalach tylko zwiększyłaby chaos.

W wielu miejscach na półwyspie występują też problemy z zasięgiem telefonicznym. Jak informuje agencja AFP, w Barcelonie tłumy wyszły na ulice, desperacko próbując podłączyć smartfony do sieci. Madryt zamknął stacje metra, ponieważ pociągi i tak nie kursują. Niewiele wiadomo też na temat stanu portugalskiej sieci energetycznej, bo strona krajowego operatora, E-Redes, nie działa. Jak informuje BBC, jest „w trybie naprawczym”, chociaż nie wiadomo, czy z powodu blackoutu, czy zbyt dużej liczby zapytań użytkowników i przeciążenia serwerów.

Wstrzymany został turniej tenisowy Madrid Open. Przed bankomatami ustawiają się kolejki, bo nie działają systemy e-płatności. Z Hiszpanii dochodzą wieści wręcz apokaliptyczne – nie działa system sygnalizacji świetlnej, a jak informuje „El País”, elektrownie atomowe przestały wytwarzać energię. Szpitale są w stanie wykonywać podstawowe procedury dzięki zapasowym generatorom prądu. Według dostępnych wieści jedyne części Hiszpanii, gdzie dostępna jest energia, to Baleary i Wyspy Kanaryjskie, operujące na osobnych sieciach, niezależnych od tej na kontynencie.

Cyberatak czy awaria mechaniczna

Premier Pedro Sánchez poinformował na konferencji prasowej, że zarówno rząd centralny w Madrycie, jak i władze regionalne „spieszą się, by wyjaśnić przyczyny blackoutu”. Szef rządu zwołał w tej sprawie Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Jak informuje kancelaria, Sánchez jest w kontakcie z premierem Portugalii Luisem Montenegro, ale i z szefem Rady Europejskiej António Costą. Trwają posiedzenia władz regionalnych, wiadomo o powołaniu sztabu kryzysowego w Katalonii, co potwierdził tamtejszy przywódca Salvador Illa. W próbę wyjaśnienia przyczyn katastrofy zaangażowała się Komisja Europejska. I już pojawiają się hipotezy.

Jako pierwszy z polityków publicznie wypowiedział się w tej sprawie Juan Manuel Moreno z Partii Ludowej, szef władz w Andaluzji. Stwierdził, że „wszystko wskazuje na cyberatak”, choć nie sprecyzował, kto miałby być jego autorem ani jaka miałaby być motywacja. Internauci spekulują na temat ewentualnego udziału Rosji. Pojawiają się komentarze, że może i dobrze, że Moskwa – jeśli to ona – uderzyła już teraz w Półwysep Iberyjski. Nawiązują do słów Sáncheza, raczej niechętnego zwiększaniu wydatków na obronność, wszak „rosyjscy żołnierze i tak nie przekroczą Pirenejów”. Niektórzy porównują sytuację do pandemii, gdzie też z godziny na godzinę rosły chaos, niepewność, dezinformacja. Do cyberataku prowadzą też wstępne hipotezy agencji wywiadu Hiszpanii i Portugalii – donosi Euronews.

Ale niewykluczone, że doszło do awarii sieci przesyłowej, uszkodzenia mechanicznego. Euronews, powołując się na portugalskie media, wskazuje na pożar instalacji wysokiego napięcia w Perpignan na południu Francji, niedaleko Katalonii i Andorry. Javier Blas, analityk Bloomberga ds. energetycznych, odrzuca tę hipotezę, wskazując, że pożar miał miejsce w 2021 r.

Europejski efekt domina

Prąd wróci najwcześniej ok. godz. 18. Być może sytuacja nie zostanie opanowana nawet do końca dnia, bo blackout jest potężny, nieznane są jego skutki ani zasięg. Szacowanie szkód i strat finansowych możliwe będzie dopiero po przywróceniu dostaw. Wiadomo, że brak prądu odczuły inne państwa: część Francji, a nawet Belgii.

Nawet jeśli była to fizyczna awaria, jednoznacznie wskazuje to na wrażliwość europejskiej sieci energetycznej. Bez względu na to, czy prądu zabrakło wskutek cyberataku, czy błędu ludzkiego albo np. gigantycznej różnicy w podaży i popycie na energię, systemy nie wytrzymały tego obciążenia. Są mocno powiązane, więc awaria w jednym miejscu natychmiast powoduje efekt domina – na to wskazują hiszpańscy komentatorzy.

Pojawiają się już pytania, jak temu przeciwdziałać i przygotować na przyszłość. Na poziomie pojedynczego obywatela to w miarę proste, trzeba mieć zapas wody pitnej, jedzenia, niezbędnych leków, baterie i latarki, ewentualnie po prostu świece. W takich sytuacjach chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo, unikanie zbędnego ryzyka. Na poziomie europejskim pora natomiast realnie pomyśleć o reakcjach władz na tę formę wojny, jeśli okaże się, że to cyberatak. Byłby to akt agresji, nie ma znaczenia, że nie towarzyszą mu spadające z nieba bomby. Z powodu nagłego wyłączenia prądu też giną ludzie – teraz trzeba to już mówić głośno i wyraźnie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną