1383. dzień wojny. Rosyjski model konfrontacji ma poważne wady. I to jest szansa dla nas
Rosja jest gotowa przyjąć miliony migrantów zarobkowych z Indii, aby zastąpić mężczyzn w wieku produkcyjnym, których skierowano do walki w Ukrainie – oświadczył pierwszy wicepremier Denis Manturow po szczycie Rosja–Indie w New Delhi. Kraj jest gotowy przyjąć nieograniczoną liczbę Hindusów, bo sam sektor wytwórczy potrzebuje co najmniej 800 tys. dodatkowych pracowników. Istnieje również znaczne zapotrzebowanie w innych sektorach, np. w handlu (nawet ok. 1,5 mln osób) oraz w usługach i budownictwie. Słowa Manturowa to jedno, ale warto przypomnieć, że ludność rosyjska jest bardzo ksenofobiczna i źle traktuje imigrantów.
Ukraińskim dywersantom z HUR wciąż udaje się przeprowadzać akcje na terenach okupowanych przez Rosję. Pokazano filmik z niedawnego wysadzenia w powietrze samochodu osobowo-terenowego Waz 2121 Niwa należącego do 76. Czernichowskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej Gwardii w pobliżu Skadowska w obwodzie chersońskim. Nie wiadomo dokładnie, kiedy ten film nakręcono, ale jest pokrzepiający. Ponadto wczorajszej nocy ukraińskie drony skutecznie zaatakowały rafinerię w Riazaniu. Nie pierwszy już zresztą raz, więc okoliczni strażacy mają stosowne doświadczenie w gaszeniu takich pożarów. Siły ukraińskie kontynuowały ataki dronami średniego zasięgu przeciwko rosyjskim zakładom przemysłu obronnego w okupowanym obwodzie ługańskim. Ukraiński Sztab Generalny poinformował 6 grudnia, że zaatakowano właśnie Ałczewski Zakład Metalurgiczny, który produkuje łuski do pocisków artyleryjskich. Władze okupacyjne Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) twierdziły 5 grudnia, że ukraiński dron eksplodował w strefie przemysłowej okupowanego Ałczewska, niejako potwierdzając informacje ukraińskie.
Rosja popiera strategię bezpieczeństwa USA
Rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow twierdzi, że Rosja „koncepcyjnie” popiera nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego opracowaną według wskazówek Donalda Trumpa, choć Moskwa będzie monitorować jej wdrażanie w praktyce. Twierdzi, że elementy takie jak wstrzymanie ekspansji NATO i priorytetowe traktowanie dialogu odpowiadają preferencjom Putina – ale ostrzega, że amerykańskie „deep state” ma tendencję do sabotowania takich działań. Jeśli Moskwie się podoba, to nas może raczej niepokoić.
Delegacje negocjacyjne USA i Ukrainy zgodziły się, że jakikolwiek postęp w rozmowach pokojowych mających na celu zakończenie wojny na Ukrainie zależy od gotowości Rosji do wykazania uczciwego zaangażowania na rzecz długoterminowego pokoju. Jesteśmy jedynie bardzo ciekawi, czy ta informacja dotrze do prezydenta Stanów Zjednoczonych i czy zostanie przez niego właściwie zrozumiana.
Prezydent Czech Petr Pavel ostrzega: „Jeśli Putin wygra w Ukrainie, wszyscy przegramy”. Porównał tajne rozmowy USA z Rosją o ustępstwach terytorialnych do układu monachijskiego z 1938 r., nazywając je niebezpiecznie podobnymi. Podkreślił, że pozwolenie, by Rosja wyszła zwycięsko z tej wojny, byłoby porażką całej Europy. Generał armii Pavel, były wysoki dowódca NATO, wie, co mówi. I z całą pewnością wie więcej o obecnej sytuacji od przeciętnego człowieka, nie tylko z powodu swojego starannego wojskowo-strategicznego wykształcenia i doświadczenia na wysokich stanowiskach dowódczych, ale także dzięki dostępowi do materiałów wywiadowczych, analiz oraz innej klasyfikowanej wiedzy. Poza tym jest znany z tego, że nie lubi rzucać słów na wiatr.
Wojna w Ukrainie. Co na froncie?
Siły ukraińskie nadal utrzymują pozycje w niewielkich kieszeniach oporu na skraju Pokrowska i w Myrnohradzie, podczas gdy wojska rosyjskie intensywnie atakują ukraińską logistykę na zapleczu walk. Nagranie z geolokalizacją opublikowane 6 grudnia pokazuje trzech ukraińskich żołnierzy podnoszących flagę na alei Jakuba Kolasy w północnym Pokrowsku. W wywiadzie dla Sky News potwierdził to Ukraiński Naczelny Dowódca gen. Ołeksandr Syrski. Dodatkowe nagranie z 6 grudnia pokazuje siły rosyjskie atakujące ukraińską pozycję dronów w Myrnohradzie (na wschód od Pokrowska), w obszarze, o którym rosyjskie źródła twierdziły, że jest zajęty przez Rosjan. Położenia stron mogą się zmieniać i obie strony mają tendencję do składania przełożonym dość optymistycznych (mówiąc delikatnie) meldunków z walk. Nie zmienia to jednak faktu, że ukraiński opór w rejonie Pokrowska i Myrnohradu jest niesamowity.
1382. dzień wojny: Takiego ataku na Ukrainę nie było od dawna
Według doniesień siły ukraińskie niedawno posuwały się nieco naprzód na wschód od Filii (na południe od Nowopawliwki).
W pobliżu samej Nowopawliwki ataki kontynuowały z kolei siły rosyjskie, podobnie jak na północny wschód od miasteczka w pobliżu Nowoserhijówki, na wschód od niego w pobliżu Kotlariwki oraz na południe od Nowopawliwki w pobliżu Jałty (nie mylić z Jałtą na Krymie) 5 i 6 grudnia. Nagrania z geolokalizacją opublikowane 6 grudnia wskazują, że siły ukraińskie wyzwoliły Tiche (na wschód od Ołeksandriwki).
Na pozostałych odcinkach frontu nie odnotowano większych zmian, sytuacja jest nadal stabilna.
Wady rosyjskiej doktryny
Rosjanie najzwyczajniej w świecie nie mają dość siły do tego, by pokonać wojska NATO w Europie na polu militarnym, nawet bez udziału Stanów Zjednoczonych. Gdyby taką możliwość mieli, to po prostu by to zrobili. Jednak sama wojna w Ukrainie przekonała ich, że ich wojska mimo przewagi liczebnej nad przeciwnikiem mają wiele deficytów na polu wyszkolenia, umiejętności taktycznych, jakości i ilości sprzętu oraz rozpoznania, łączności, automatyzacji dowodzenia, logistyki itd. Nawet ich przewaga ilościowa nie rekompensuje dramatycznych deficytów jakościowych. Trzeba jedynie przyznać jedno: mają upór, nieustępliwość i kombinacją indoktrynacji i brutalnego terroru potrafią zaprowadzić dyscyplinę. Tak w wojsku, jak i wśród ludności cywilnej. Nie odpuszczają, potrafią wymęczyć zwycięstwo.
Czytaj także: Rosja niestety nie przegrywa. I coś trzeba z tym zrobić
W konfrontacji z Europą, nawet bez udziału Stanów Zjednoczonych, ich szanse na zwycięstwo nie są duże, a ryzyko ogromne. Dlatego zgodnie z Claussewitzowską zasadą uderzenia w środki ciężkości przeciwnika należy uderzyć w środek ciężkości wroga na poziomie strategicznym. A według Rosjan są nim społeczeństwa demokratycznych państw zachodnich. Swego czasu Francuz Alexis de Tocqueville napisał, że demokracja ma niestety skłonność do samounicestwienia poprzez niewłaściwe wybory głosujących, którzy sami wskazują tych, którzy mają zamiar zbudować dyktaturę.
Wybór metody wieloetapowej konfrontacji to tzw. strategia działań pośrednich, jaką zaproponował w latach 20. XX w. brytyjski teoretyk strategii kpt. Basil Henry Liddell Hart. Zalecał on: działaj po linii najmniejszego oporu i wybieraj miejsca, w których najmniej cię oczekują. I tu właśnie tak jest. Europa spodziewa się rosyjskiego ataku, więc się zbroi. A tymczasem Rosja wdziera się do Europy od tyłu, wprost do ludzkich mózgów poprzez dezinformację i manipulację prowadzoną na potęgę w internecie i za pośrednictwem rosyjskiej agentury wpływu. To bardzo podstępny sposób działania i zgodny z klasyką pomysłów Liddell Harta, który został przez nas dość dokładnie omówiony. Ale ma też wiele poważnych wad – wymienimy najważniejsze z nich.
Metoda Gerasimowa-Władimirowa jest czasochłonna
Przeprowadzenie dwóch etapów przygotowawczych przed zbrojnym wtargnięciem jest czasochłonne. Nie da się szybko zbudować konfliktu wewnątrz społeczeństwa, podtrzymać go, a następnie mocno eskalować. To wymaga długich, cierpliwych działań i intensywnych. Trzeba oddziaływać informacyjnie na ludzi metodą „kropla drąży skałę”, bo ludzkie poglądy i sympatie ewaluują powoli. Ten czas może być wykorzystany przez przeciwnika na przygotowanie się, na zareagowanie w odpowiedni sposób. Przecież wróg nie jest bierny, dostrzega, co się dzieje w jego własnym społeczeństwie. Poszczególne państwa mogą nauczyć się walki z sączoną z Rosji dezinformacją i manipulacją. W skrajnych przypadkach mogą wykorzystać podobne metody, w tym fałszywe konta i boty w tzw. dobrej wierze, czyli nie do dezinformacji i manipulacji, lecz do informowania i edukowania. Założenie, że demokratyczne, praworządne państwa nigdy tego nie zrobią, jest błędne. W sytuacji bezpośredniego, śmiertelnego zagrożenia uciekną się do tego, bo nie będą miały innego wyjścia. Już obecnie partie polityczne wszystkich stron w poszczególnych państwach stosują podobne metody do prowadzenia działań politycznych, starając się wywalczyć poparcie dla siebie za pomocą internetowych sztuczek. Jednocześnie od czasu nałożenia sankcji gospodarka degraduje się w przyspieszonym tempie i czas na tym polu zdecydowanie działa na niekorzyść Rosji.
Czytaj także: Rosja walczy według doktryny Gierasimowa
Czy następcy Putina będą wiedzieli, jak kontynuować dzieło?
Z tej długotrwałości oddziaływania wynika kolejna rzecz: Władimir Putin musi mieć świadomość, że dzieło budowania świata wielobiegunowego w oparciu o rosyjską strefę wpływów nie zostanie zakończone za jego życia. Ten plan jest zakrojony na dekady, a Władimir Putin przekroczył już siedemdziesiątkę. Biologia jest nieubłagana.
Największym błędem prezydenta Putina było to, że nie przygotował sobie następców. To zawsze jest dylemat, czy jeśli przygotuje się odpowiednio sprytnego i charyzmatycznego przywódcę, to czy poczeka on do momentu, kiedy jego kolej nadejdzie w sposób naturalny? Jeśli kiedyś Putin umrze, a co przecież nieuchronnie nastąpi, kto przejmie od niego ster władzy w Rosji? Premier Michaił Miszustin? A kto w ogóle o nim słyszał? To zwykły, bezbarwny urzędnik organizujący prace rządu, ale bez realnej siły decyzyjnej. On ma tylko pilnować, by żaden z ministrów nie wychodził przed szereg. Nikołaj Patruszew, były generał KGB/FSB? Ale niedawno Władimir Putin odsunął go na boczny tor, wprowadzając na jego miejsce Siergieja Szojgu. Ten ostatni ma raczej skłonność do kręcenia interesów na boku, wszak po usunięciu go z ministerstwa obrony wszyscy jego dawni zastępcy zostali aresztowani i to przeważnie za korupcję. Czy on sam może być całkiem spokojny? A może Dmitrij Miedwiediew? Wszak już był prezydentem Rosji. Ale to nieokrzesany człowiek, rzucający mocno nieprzemyślanymi wpisami w mediach społecznościowych, czasem z wyraźnym śladem spożycia rosyjskiego napoju ludowego. Aleksandr Bortnikow, obecny dyrektor FSB? Ale on należy do tzw. frakcji „siłowików”, zwolenników otwartej wojny, mobilizacji i rzucenia od razu maksymalnej siły militarnej. Nie rozumie subtelnych metod obezwładniania i izolowania potencjalnego przeciwnika. Z kolei dla Walerego Gierasimowa, który pewnie by wiedział, jak działać, to jednak za wysokie progi, jego „krysza”, czyli próg awansowy, leży z pewnością niżej. Każdy, kto po Putinie przyjdzie, będzie co prawda jego dzieło kontynuował, bo nie ma innego wyjścia, ale nie wiadomo, czy sobie z tym poradzi we właściwy sposób.
Trudność z kontrolowaniem społeczeństwa
Cały problem polega na tym, że np. w Polsce nie udało się zbudować konfliktu społecznego na strachu przed imigrantami. Udało się zainicjować pewien konflikt na niechęci do Ukraińców, ale na ile jest on ugruntowany? Czy ten konflikt da się przekształcić w realny chaos? Z tym może być mimo wszystko duży problem. Próbowano już w Polsce zbudować „oddolną” organizację, czy jak kto woli bojówkę, która podjęła próbę wyręczenia instytucji państwa w pilnowaniu granicy państwowej, ale cała inicjatywa szybko stała się farsą, a internet zalały prześmiewcze memy. Cały ruch po cichu odszedł w niepamięć, okazało się, że władze nie dały sobie w kaszę dmuchać, a ludzi to jakoś nie porwało. Nie jest łatwo kontrolować całe duże społeczeństwo, które dzieli się i tworzy mnóstwo niezależnych baniek informacyjnych. Ludzie powoli zaczynają się orientować, co się święci, wymieniają się informacjami, dyskutują nie tylko w internecie, ale i w pracy, na spotkaniach ze znajomymi i rodziną. W pewnym momencie społeczeństwo zwróci się w całkiem inną stronę, niż chcemy, bo nastroje społeczne są wypadkową bardzo wielu czynników. Nie da się nimi całkiem sterować.
W Ukrainie mimo wysiłków Rosjan nie udało się np. zbudować konfliktu, wywołać chaosu, zdezorganizować funkcjonowania organów państwa przez całe osiem lat. Efekty widać do dziś.
Czytaj także: Jeśli dojdzie do III fazy konfrontacji z Rosją, to dla nas będzie już za późno
Wróg Rosji też działa
W tym samym czasie państwa zagrożone rosyjską agresją działają, nie zasypiają gruszek w popiele. Orientują się w sytuacji, przeciwdziałają nowym zagrożeniom, umacniają funkcjonowanie instytucji państwowych, konsolidują społeczeństwo. Zaczynają wkraczać w sferę informacyjną ze swoimi działaniami, edukują ludność. Europa uniezależnia się od Stanów Zjednoczonych, buduje własne zdolności obronne, także w obszarze rozpoznania wroga. Poza tym rozbieżności z USA nie będą trwały wiecznie. Stany Zjednoczone mimo wszystko są naturalnym sojusznikiem Polski, nie jest wykluczone, że kolejna waszyngtońska administracja będzie miała lepsze rozeznanie w sprawach międzynarodowych i zacieśni sojuszniczą współpracę.