Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ameryka gniewna i podzielona

Republikanie odzyskują większość w Senacie

drpavloff / Flickr CC by 2.0
Barack Obama dwa ostatnie lata prezydentury będzie się borykał z nieprzychylnymi mu obiema izbami Kongresu, czyli „koabitacją po amerykańsku”.
Gage Skidmore/Flickr CC by SA
materiały prasowe

Najpierw dwa przykłady czarnego humoru: fotel senatora ze stanu Iowa ponownie zdobyła 44-letnia republikanka Joni Ernst, która w telewizyjnym spocie wyborczym chwaliła się, że świetnie kastrowała wieprzaki. To spowoduje, że nieźle zakwiczą w Waszyngtonie – mówiła pani senator w swoim spocie. Przebiła ona Roba Manessa w Luizjanie, który chciał Waszyngton zastraszyć umiejętnością poskramiania aligatorów.

Po amerykańskich wyborach midterm – czyli w połowie kadencji prezydenckiej – Republikanie odzyskali większość w Senacie, zdobywając co najmniej 51 mandatów (dotychczas mieli 45), zwiększyli przewagę głosów w Izbie Reprezentantów i wygrali większość foteli gubernatorskich, jakie były do zdobycia 4 listopada. Na tym ponurym dla Partii Demokratycznej wyniku zaważyła gasnąca gwiazda samego Baracka Obamy, który tak bardzo stracił popularność, że duża część kandydatów demokratycznych – w toku kampanii wyborczej – podkreślała, że się z nim nie zgadza, zwłaszcza co do postulatów ochrony środowiska czy kontroli broni palnej.

Wytworzyła się dziwaczna sytuacja polityczna: wygrali Republikanie, chociaż w badaniach ośrodka Pew Research Center z połowy października to Demokraci zebrali więcej opinii pozytywnych (47 proc.) niż Republikanie (38) i większość Amerykanów (54 proc.) uważa, że to Demokraci są bliżsi ich interesom niż Republikanie (33 proc.). Demokraci nie są jednak w stanie wykorzystać w konkretach tej przewagi sympatii. Obama dla nich jest dziś obciążeniem, a nie atutem.

Prezydent dostaje cięgi mało sprawiedliwie. Ameryka ma wyniki gospodarcze lepsze niż Europa i większość świata zachodniego. Bezrobocie spadło poniżej 6 proc., wzrost jest całkiem przyzwoity – 3,5 proc. Ale nie przekłada się to wcale na popularność prezydenta. Kampania wyborcza pobiła rekordy: wydano ponad miliard dolarów na 600 tys. spotów telewizyjnych, w których w większości przebijają gniewne nastroje. Czołowe hasła Obamy – ubezpieczenia zdrowotne dla najbiedniejszych czy właśnie kontrola broni palnej – nie cieszą się uznaniem większości. Z europejskiej perspektywy to mało zrozumiałe.

Tak więc Obama dwa ostatnie lata prezydentury będzie się borykał z nieprzychylnymi mu obiema izbami Kongresu, czyli „koabitacją po amerykańsku”. Nie jest to sytuacja dramatyczna, bo tak samo było w przypadku Billa Clintona, obu George’ów Bushów, ojca i syna, a także Ronalda Reagana. Cóż, jesteśmy krajem podzielonym – wzdycha wielu amerykańskich komentatorów. Prezydent ma możliwości rządzenia przy pomocy tzw. executive orders, dekretów prezydenckich. Ale jego pozycja dalej osłabnie, a marzenie o współpracy ponadpartyjnej – zniknie zupełnie. To akurat znamy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną