Recenzja wystaw: „Portret w gdańsku w XVI i XVII wieku”, „Marcello Bacciarelli. Najpiękniejsze portrety”
Obie wystawy to prawdziwa uczta dla oczu.
Obie wystawy to prawdziwa uczta dla oczu.
Kilkadziesiąt figur, które stanowią wyrzut sumienia, przestrogę, apel o człowieczeństwo.
Dużo tu wątków przemiany i duchowego oczyszczenia, z ogniem w roli głównej.
Wystawa pozostawia uczucie niedosytu, co nie jest zarzutem wobec kuratora, ale wyrazem uznania: chciałoby się więcej.
Wystawa ma charakter retrospektywny i budzi podziw rozmachem.
Subiektywny i ostry jak brzytwa obraz społeczeństwa polskiego. Śmieszny, smutny, prawdziwy.
Lejman nie boi się zadawać pytań o podstawowe wartości, ludzką naturę, sens egzystencji i inne ważne sprawy. Ale czyni to z dyskretną zadumą, bez patosu i efekciarstwa.
Mamy tu blisko trzy wieki osobliwie rozwijającej się pod hiszpańską kontrolą sztuki, która raz ośmiela chrześcijańską symboliką, by za chwilę onieśmielać lokalną, nieskrępowaną fantazją.
O Bolesławie Biegasie, artyście dzisiaj trochę zapomnianym, po raz pierwszy głośno zrobiło się podczas Salonu Niezależnych w Paryżu w 1907 r.
Rysunek Tomasza Niewiadomskiego z gmachem podpisanym jako „Muzeum Komiksu” jest puentą, ale zarazem kluczem do krakowskiej wystawy.
W intrygującym malarstwie Hili nie ma ironii, szyderstwa czy kpiny, ale też krytyki, walki, sprzeciwu.
W salach Zachęty unosi się duch ruchu, gwaru, optymizmu, nawet radości, co w widzu budzić może tylko jedno uczucie: nostalgii.
Zwiedzający dostaje w potężnej dawce to, czego najbardziej brakuje sztuce współczesnej: maestrię warsztatową.
Na dobre rozkręcają nam się muzealne obchody 100-lecia odzyskania niepodległości.
Bardzo ciekawe przedsięwzięcie z pogranicza sztuk wizualnych, designu, reklamy, przedsiębiorczości.
Wielka szkoda, ale takie to już podłe czasy dla kultury, że o siostrach Godlewskich wie wielu, a o Baju – jeno wtajemniczeni.
Wystawa w sam raz na ponure zimowe dni.
Wystarczy się chwilę wpatrzyć w bambusowy pojemnik z dekoracją przedstawiającą Siedmiu Mędrców z Bambusowego Gaju, by duszę zalała fala czystej estetycznej radości.
Gdańska wystawa niechybnie skłania do porównań katolicyzmu z wieków minionych i dzisiejszego, nie tylko w kategoriach duchowej głębokości i mocy, ale też estetycznej jakości.
Rzeźby Myjaka przynależą już do kanonu kultury wizualnej w Polsce.