Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Widowiskowy serial Netflixa o II wojnie światowej. Historia z tezą?

Kadr z serialu „II wojna światowa. Historie z frontu” Kadr z serialu „II wojna światowa. Historie z frontu” mat. pr.
II wojna światowa nagle staje się przeżyciem bardzo współczesnym. Warstwa wizualna bierze tutaj górę nad narracyjną, tekst nie jest tak ważny jak obraz. A Polacy i ich perspektywa pojawiają się tam, gdzie muszą.

Reklamowany jest jako obraz, który dzięki odnowionym cyfrowo kolorowym zdjęciom unaoczni grozę wojny i wydobędzie na wierzch przemilczane dotąd historie oraz punkty widzenia. Serial „II wojna światowa. Historie z frontu” pokazywany w serwisie Netflix wśród polskich widzów wywołał gorącą dyskusję ze względu na liczne błędy i przemilczenia.

Gdzie pakt Ribbentrop-Mołotow?

Za produkcję serialu odpowiadają David Glover i Mark Raphael, założyciele niezależnego studia 72 Films. W ciągu ostatnich lat stworzyli wiele popularnych serii dokumentalnych, jak np. „11 września: dzień z życia Ameryki” albo „The Elon Musk Show”. W serwisie Rotten Tomatoes, gdzie gromadzone są opinie z różnych źródeł, serial uzyskał jak na razie 68 proc. pozytywnych ocen.

Problemy z faktografią pojawiają się już na samym początku pierwszego odcinka, który zaczyna się od informacji o napaści Niemiec na Polskę 1 września 1939 r. Narrator nie wspomina o zawartym wcześniej pakcie Ribbentrop-Mołotow i sojuszu III Rzeszy z ZSRR. W efekcie 17 września i atak Związku Radzieckiego na Polskę w ogóle się w serialu nie pojawia. To największy i niewątpliwie uzasadniony zarzut w stosunku do twórców serii, jako że wielu historyków jest zdania, że gdyby nie pakt ze Stalinem, Hitler nie wywołałby wojny we wrześniu 1939 r. Współodpowiedzialność za jej wybuch spoczywa zatem również na Stalinie.

Co ciekawe, uwagę na brak informacji o sojuszu niemiecko-rosyjskim zwrócili nie tylko polscy widzowie. Również Garri Kasparow, były szachowy arcymistrz, a dziś wielki krytyk Władimira Putina, podniósł tę kwestię, pisząc w serwisie X, że informacja o pakcie Ribbentrop-Mołotow dostarcza „kluczowego kontekstu” dla zrozumienia przyczyn wybuchu II wojny światowej. Zwrócił również uwagę, że wymazanie z pamięci zbiorowej paktu z Niemcami jest kluczowym elementem polityki historycznej Rosji Putina.

Przemilczana nie tylko polska perspektywa

Autorzy serialu w ogóle nie wspominają o Związku Radzieckim aż do ataku Niemiec na Rosję w 1941 r. Pomijają tym samym fakt, że ZSRR w czerwcu 1940 r. rozpoczął zbrojną okupację krajów bałtyckich, Besarabii i północnej Bukowiny, nie mówiąc już o napaści na Finlandię rozpoczętej już w listopadzie 1939 r. Narracja kolejnych odcinków zdecydowanie odtwarza angloamerykański punkt widzenia na przebieg wojny i koncentruje się na doświadczeniach aliantów, uzupełnianych relacjami cywilów.

Choćby dlatego nie powinno dziwić, że omawiając bitwę o Anglię latem 1940 r., nie wspomniano o Dywizjonie 303 i polskich lotnikach. Polacy nie są jedynymi pokrzywdzonymi – nie padło tam również słowo o wkładzie w zwycięstwo pilotów czechosłowackich bądź australijskich. Po rozpoczęciu operacji „Barbarossa” w 1941 r. punkt ciężkości przenosi się w dużej mierze na front wschodni, a to właśnie tam w starciu między Armią Czerwoną a Wermachtem zdecydowały się losy wojny.

Każdy odcinek ogląda się z zapartym tchem

Duża część zarzutów podnoszonych przez polskich widzów znajduje oczywiście uzasadnienie w faktach, lecz krytyka zdaje się chyba nie zauważać, że celem serialu jest wydobyć wojnę z lamusa czarno-białych kronik i wprowadzić ją w cyfrowy świat XXI w. Realizatorom najbardziej zależało na tym, aby widz mógł zanurzyć się w tym doświadczeniu. Aby mógł usłyszeć huk eksplozji, zobaczyć obraz japońskiego kamikadze wbijającego się w amerykański pancernik czy wejść w skórę niemieckiego pilota bombardującego cele w Polsce. Właśnie warstwa wizualna serialu sprawia, że każdy odcinek ogląda się z zapartym tchem.

II wojna światowa, z którą dotąd zapoznawaliśmy się za pośrednictwem archiwalnych zdjęć – co w naturalny sposób stwarza poczucie dystansu – nagle staje się przeżyciem bardzo współczesnym, którego obrazy można (być może po raz pierwszy) porównać do współczesnych konfliktów, jak wojna w Iraku czy napaść Rosji na Ukrainę. Obrazy zrównanej z ziemią Warszawy przywodzą na myśl księżycowy krajobraz Ługańska. Warstwa wizualna bierze tutaj górę nad narracyjną, tekst nie jest tak ważny jak obraz. Trudno o lepszy przykład wizualności współczesnej kultury.

Koniec końców pod płaszczykiem cyfrowej rekonstrukcji skrywa się jednak stara „dobra” historia II wojny światowej z perspektywy Zachodu. Choć serial przefiltrowuje ją przez doświadczenia jej pojedynczych uczestników, wciąż są to w dużej mierze doświadczenia Brytyjczyków, Amerykanów, Niemców czy Francuzów, a Polacy i ich perspektywa pojawiają się tam, gdzie muszą.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną