Kraj

Serial z KPO zbliża się do finału. Ale co PiS w nim zapisał?

Premier Mateusz Morawiecki i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Słowenia, październik 2021 r. Premier Mateusz Morawiecki i szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Słowenia, październik 2021 r. Christophe Licoppe / Unia Europejska
Niemal rok temu rząd PiS złożył projekt Krajowego Planu Odbudowy i Odporności (KPO) do Komisji Europejskiej. Zaakceptowanie go wydaje się coraz bliżej, ale wojna całkowicie zmieniła naszą rzeczywistość. Co powinno się znaleźć w KPO, aby przygotować nas na nowe czasy?

Jeszcze przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie zaczęły napływać sygnały, że serial o KPO może zmierzać do szczęśliwego zakończenia. Projekt ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego w lutym złożył prezydent Andrzej Duda. Niedługo później swoje dołożyły PiS i Solidarna Polska.

W Komisji Europejskiej te ruchy odebrano jako sygnał, że polski rząd jest wreszcie gotowy na kompromis. Żaden z projektów nie wypełnia całkowicie warunków, jakie KE postawiła w zeszłym roku co do cofnięcia zmian w sądownictwie: likwidacji Izby Dyscyplinarnej, zakończenia lub reformy reżimu dyscyplinarnego sędziów oraz przywrócenia sędziów odsuniętych od orzekania. Mimo to pojawiła się nadzieja na porozumienie, a pozostałe warunki mogły zostać wpisane do KPO jako kamienie milowe, bez osiągnięcia których Polska nie dostanie pieniędzy.

Na otwieranie szampana i planowanie inwestycji jest jednak jeszcze za wcześnie, o czym boleśnie przekonał się Piotr Nowak. Były już minister rozwoju i technologii w ubiegłym tygodniu jako pierwszy chciał pochwalić się sukcesem, co kosztowało go posadę. Nowak nie był daleki od prawdy – porozumienie rzeczywiście wydaje się leżeć na stole. Nieoficjalnym powodem, dlaczego plan jeszcze nie został zaakceptowany, jest brak zgody PiS na wpisanie cofnięcia zmian w sądownictwie jako kamieni milowych, co w praktyce byłoby kolejnym instrumentem nacisku Brukseli na łamiącą zasady praworządności Polskę. Wobec presji fiskalnej wynikającej z wojny i pogłębionej przez obniżki podatków w kolejnej reformie Polskiego Ładu rząd najpewniej będzie zmuszony te warunki zaakceptować.

Mariusz Janicki: Wojenny kompromis według PiS

Co w KPO? Tylko PiS to wie

Projekt KPO był w zeszłym roku omawiany w ramach wysłuchań publicznych, można było także zgłaszać do niego uwagi za pośrednictwem formularza online. Gotowy dokument wysłany do Komisji Europejskiej został opublikowany. Do procesu konsultacji można mieć zastrzeżenia, związane głównie z szaleńczym tempem, ale w jakimś stopniu wzięły w nim udział organizacje pozarządowe. Problem polega na tym, że od kwietnia zeszłego roku plan przeszedł głębokie zmiany w toku negocjacji między polskim rządem a Komisją Europejską. Zarówno KE, jak i PiS trzymają karty przy orderach i nie zamierzają się dzielić informacjami o zmianach, dopóki plan nie zostanie zaakceptowany.

Ostatni publiczny projekt był daleki od doskonałości. Znalazły się w nim pomysły sensowne, jak inwestycje w sieci elektroenergetyczne, odnawialne źródła energii, termomodernizację czy dostęp do szerokopasmowego internetu. Ale i pozbawione sensu, jak 164 mln euro na „inwestycje w mobilność bezzałogową”.

Projekt nie spełniał też warunków formalnych. Według przepisów 37 proc. funduszy miało wspomagać zieloną transformację, zaś cała reszta miała przynajmniej nie przeszkadzać, czyli nie przyczyniać się do wzrostu emisji. Wprawdzie na papierze KPO spełniał pierwszy wymóg, ale pod wspomaganie zielonej transformacji podciągnięto inwestycje niemające nic wspólnego z obniżaniem emisji (m.in. wspomniane drony). Drugiego warunku nie spełniały zaś inwestycje w infrastrukturę drogową (obwodnice) czy autobusy na gaz.

Czytaj też: Strasburg o neo-KRS. Uzasadnienie dobitne jak nigdy dotąd

Covid i wojna. Odbudowa i odporność

Nawet gdyby pominąć te niedociągnięcia, Krajowy Plan Odbudowy i Odporności z kwietnia zeszłego roku nie przystaje do rzeczywistości w kwietniu 2022. Gdy rok temu priorytetem była odbudowa po (czy raczej w trakcie) pandemii, dziś o wiele większą rolę musi odgrywać odporność. Nigdzie nie jest to istotniejsze niż w przypadku zużycia paliw kopalnych. Gospodarka oparta na taniej ropie, gazie i węglu z Rosji nie ma dziś racji bytu. Uniezależnienia od rosyjskich surowców nie da się w całości rozwiązać zmianą dostawców – choć to oczywiście też jest ważne i konieczne w dzisiejszej sytuacji. Potrzebne będzie przyspieszenie zielonej transformacji, a pieniądze i reformy z KPO mogą tu odegrać ważną rolę. Na pierwszy plan wysuwają się trzy obszary: ciepłownictwo i budynki, transport oraz energetyka.

Ogrzewanie budynków to w Polsce złożony temat, w którym przecinają się problemy środowiskowe (jakość powietrza, emisje) i społeczne (ubóstwo energetyczne). W pierwotnym KPO spory kawałek tortu – prawie 4 mld euro – był przeznaczony na termomodernizację i wymianę źródeł ciepła. Fundusze te należy utrzymać, ale pieniądze nie mogą już wspierać instalacji gazowych, nawet jeśli pod względem emisji zanieczyszczeń sprawdzają się lepiej niż powszechne w Polsce kotły węglowe. Fundusze muszą iść w pierwszej kolejności na głęboką termomodernizację i pompy ciepła.

W kwestii transportu pierwotny projekt zakładał spore inwestycje, ale brak planu odpowiednich reform nie pozwoli w pełni wykorzystać tych środków do walki z uzależnieniem od ropy. Przede wszystkim należałoby doprowadzić do redukcji ruchu samochodowego i przyjąć priorytet dla transportu zbiorowego. Modernizacja linii kolejowych powinna być nastawiona na przywracanie połączeń regionalnych i zwiększanie przepustowości istniejących tras. Wsparcie dla autobusów powinno zakładać również stworzenie kompleksowego planu walki z wykluczeniem komunikacyjnym. Nie chodzi o to, żeby utrudniać kierowcom życie – samochód po prostu nie może być jedynym sposobem przemieszczania się po kraju. Wobec niepewnej sytuacji na rynku ropy wysokie ceny paliw oznaczają dla całej rzeszy Polaków problemy z dotarciem do pracy.

KPO. Byle nie zmarnować szansy

W energetyce najbardziej palącą sprawą jest odblokowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii. Najprostszym i niewymagającym nakładów inwestycyjnych sposobem jest likwidacja zasady 10H, która od 2016 r. hamuje rozwój energetyki wiatrowej. Prace nad ustawą są już w toku, ale wpisanie takiego zobowiązania do KPO byłoby dobrą dodatkową motywacją. Korzystając z pieniędzy w KPO, można też stworzyć strategię rozwoju OZE i zrewidować kompletnie nieprzystające do rzeczywistości obowiązujące dokumenty strategiczne, jak Polityka Energetyczna Polski 2040.

Poza tym KPO może sfinansować duże inwestycje w dostosowanie sieci elektroenergetycznej do potrzeb OZE, w magazyny energii oraz wielkoskalowe instalacje OZE. Pierwotny projekt przewidywał fundusze przede wszystkim na morskie elektrownie wiatrowe, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by zainwestować również w większe farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe.

Dzięki inwestycjom z KPO Polska ma szansę stać się bardziej niezależna i bezpieczna. Redukując import surowców energetycznych, możemy nasypać piachu w tryby rosyjskiej machiny wojennej, nie sponsorując przy okazji innych państw łamiących prawa człowieka czy dokonujących zbrodni na swoim środowisku naturalnym. Możemy też zbudować gospodarkę atrakcyjną dla firm, którym coraz bardziej zależy na małym śladzie węglowym swoich produktów. Możemy wreszcie uczynić Polskę lepszym miejscem do życia i dołożyć cegiełkę do światowego wysiłku w walce ze zmianami klimatu.

Czytaj też: Święty PiS na wojnie, nie tykać

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną