Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Cóż pisowski baner przedstawia? Czyli niezwykłe facecje obozu Kaczyńskiego

Jarosław Kaczyński na wiecu wyborczym, Sokołów Podlaski, sierpień 2023 r. Jarosław Kaczyński na wiecu wyborczym, Sokołów Podlaski, sierpień 2023 r. Prawo i Sprawiedliwość / Facebook
Ciekawe, gdzie Tusk miałby uciec jeszcze raz, przed czym przestrzega prezes PiS i jego ekipa. Na razie niezłą facecję wymyślił premier Morawiecki: „Za Tuska bezrobocie było tak wielkie, że sam wyjechał do pracy za granicę”.

Pani Emilewicz jest osobą dość wyjątkową. Obeszła trzy partie (PO, Porozumienie i PiS; w międzyczasie była też bezpartyjna, aczkolwiek zaangażowana) i parę stanowisk rządowych (Bareja powiedziałby, że z zawodu jest ministrem), oczywiście bezinteresownie, ale takie było jej fatum (zwłaszcza gdy zaczęła mieć inne zdanie niż p. Gowin). Ma też wysoko rozwiniętą empatię rodzinną, co pokazała, gdy (to jej słowa) „mama wzięła w niej górę nad posłanką” w związku z uprawianiem z synami pięknego sportu narciarskiego w czasie pandemicznego lockdownu. A na dodatek jest kwalifikowaną specjalistką w dziedzinie politologii.

Polityczne zaniechanie według Emilewicz

Być może ta specjalizacja zadecydowała o wprowadzeniu przez nią nowej kategorii teoretycznej, mianowicie upolitycznienia przez zaniechanie. Stało się to w czasie dyskusji w programie „Kawa na ławę” u Szamanów z Wiertniczej, jak to ujmuje p. Rykowski w TVP(Dez)Info. Jeden z opozycyjnych posłów wskazywał, że p. Kaczyński nadawał na p. Tuska na tle oddziału wojska, co znaczy, że armia została upolityczniona wbrew zasadzie, że powinna być neutralna. Pani Emilewicz bezzwłocznie odpaliła (posłanka z ramienia PiS wzięła u niej górę nad kimkolwiek innym), że to opozycja upolityczniła defiladę wojskową 15 sierpnia, czyli w Święto Wojska Polskiego, a uczyniła to przez absencję na tej uroczystości.

Aż mnie korci, aby zająć się pojęciem zaniechania, szczegółowo rozpatrywanego w prawie karnym, ale zaniecham tego, bo rzecz jest bardzo skomplikowana. Ograniczę się do takich uwag. Pan Zybertowicz, główny teoretyk społeczeństwa w Kancelarii Prezydenta, poinformował (też u Szamanów z Wiertniczej), że defilada 15 sierpnia będzie elementem kampanii wyborczej PiS. Byłoby totalnym absurdem, gdyby opozycja brała udział w uroczystości organizowanej przez rywali, mogąc się przy tym spodziewać ataków na siebie. I tak też się stało, o czym świadczą słowa p. Dudy w jego „defiladowym” przemówieniu: „Wcześniej mieliśmy do czynienia (...) ze zmniejszeniem liczebności polskich Sił Zbrojnych, z likwidacją wielu jednostek, z zanikającą obecnością wojskową na wschodzie Polski, z przyjmowaniem planów obrony Rzeczypospolitej na linii Wisły! Nie może być powrotu do tamtej błędnej polityki!”, jakby wprost wyjęte z propag(r)andowej broszurki opracowanej przez p. „Jojo” Brudzińskiego.

Pisia chytrość zademonstrowana przez p. Emilewicz jest paradna i przypomina czasy, gdy powiadano: „Uczestniczycie w święcie 1 Maja, to pokazujecie polityczną dojrzałość i odpowiedzialność, nie uczestniczycie, to upolityczniacie negatywnie”. Dobre wzorce, ale chyba nie zaskakujące, zważywszy na praktykę tzw. dobrej zmiany.

Czytaj też: Temat z brodą Macierewicza. Duda zapowiada reformę dowodzenia

Armia w budowie, powód do chwały

Pani Emilewicz dzielnie sekundował p. Sałek z Kancelarii Prezydenta, mąż o wyrafinowanym spojrzeniu i znaczącym uśmiechu, zwłaszcza gdy wyraża szczere politowanie dla polemistów mających inne zdanie niż on sam, oczywiście występujący w imieniu Pana Prezydenta.

Informacje emitowane przez p. Sałka (i innych prezydenckich emisariuszy) są na ogół enigmatyczne, np.: „Pan prezydent weźmie udział w kampanii wyborczej we właściwym momencie”. Pan Sałek, sekundujący p. Emilewicz, był jednak konkretny aż do bólu. Poszperał po smartfonie i elokwentnie przedstawił, jaką to jesteśmy potęgą militarną, oczywiście dzięki „temu” rządowi. O ile pamiętam, nie zaznaczył, że budujemy najsilniejszą armię lądową w Europie, ale podkreślił, że mamy znacznie więcej żołnierzy, czołgów, samolotów itd. niż w czasach, no zgadnijcie – tak jest, rządu PO-PSL.

To wszystko wygląda bardzo pięknie, ale nasuwają się dwie uwagi. Po pierwsze, jeśli armia w budowie jest powodem do wyjątkowej dumy, nie najlepiej to świadczy o państwie – np. stacja CNN zauważyła, że to była największa parada wojskowa ostatnich dekad, ale z tego jeszcze nie wynika, że jesteśmy wyjątkową potęgą. Po drugie, jesteśmy w NATO i można przyjąć, że kształt naszej armii jest również ustalany z sojusznikami. Po trzecie (i z uwagi na drugie), wcale nie jest powiedziane, że inny rząd nie zrobiłby tego samego (lub nawet lepiej) z siłami zbrojnymi w obecnej sytuacji.

Jakby nie było, może lepiej milczeć o sprawach wojskowych, miast potrząsać szabelką i gaworzyć coś w rodzaju „nie oddamy ani guzika”. Na dodatek p. Duda (nie wiem, jaki ma stopień, ale podoficer rezerwy to chyba wszystko) domaga się prawa do stawiania sił zbrojnych w stan gotowości, nawet w czasie pokoju. Facecje czy zapowiedź użycia wojska, gdyby np. chciano odwołać, po przegranych wyborach przez PiS, byłego wójta Pcimia z prezesury w Orlenie?

Podkast: Czy PO rozbroiła Polskę? I czy PiS ją uzbroił?

Kaczyński nie obraża, tylko się troszczy

Jego Ekscelencja raczył oświadczyć: „Jeżeli np. utrzyma się taki stan, że do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety, piją tyle samo co ich rówieśnicy, to dzieci nie będzie. Ale jak do 25. roku życia daje się w szyję to, trochę żartuję, ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach”. Parę dni później wyjaśnił: „Chciałem tylko powiedzieć pewną prawdę o pewnym szkodliwym zjawisku”. Mimo to został ukarany naganą przez Komisję Etyki Poselskiej.

Pani Adamiak, prawniczka z wykształcenia, nie zadowoliła się ekskuzą Prezesa the Best i rzeczoną karą i postanowiła skierować prywatny akt oskarżenia do sądu. Dalsze postępowanie zależało od pozbawienia p. Kaczyńskiego immunitetu poselskiego. W tej sprawie zebrała się sejmowa komisja regulaminowa. Jego Ekscelencja nie przybył (za niskie progi na Jego Dostojne Nogi) na to posiedzenie, ale godnie zastępowali go towarzysze partyjni, tj. p. Dolata, p. Kownacki i p. Suski, a była też wnioskodawczyni. Pan Suski (nie trzeba go przedstawiać) ustalił, że p. Kaczyński jest szarmancki wobec kobiet, a jego słowa były wyrazem troski o nie, a także wywodził, że powódka mogłaby być urażona, gdyby sama piła, a nie wygląda na taką.

Pan Dolata (oj, dolatuje, dolatuje przed wyborami) stwierdził, że słowa o dawaniu w szyję to analiza socjologiczna, wzywał p. Adamiak, aby zażyła jakieś środki w celu uspokojenia się, i zakwestionował wykształcenie powódki, dziwując się, jaki wydział prawa dał jej dyplom. Pan Kownacki, jak zwykle pełen empatii dla aktywistów swojej partii (przypomnijmy jego zrozumienie dla przejścia ulicy przez p. Macierewicza w asyście Żandarmerii Wojskowej), nie bawił się w ceregiele, uznał się za sąd i orzekł, że p. Kaczyński nie popełnił żadnego przestępstwa. Komisja regulaminowa odrzuciła wniosek o odebranie p. Kaczyńskiemu immunitetu – słusznie, bo nie godzi się ciągać Jego Ekscelencji po sądach. Zauważę jeszcze, że przebieg posiedzenia komisji to żadne facecje, ale rzeczywistość prawdziwych dobrozmiennych mężczyzn (chodzi tylko o gender, nic więcej). Niech panie o tym pamiętają, przystępując do wyborów.

Czytaj też: Weekend kampanii. Nerwowość w obozie Jarosława Kaczyńskiego

Cóż pisowski baner przedstawia?

PiS zaprezentował nowy baner wyborczy, przedstawiony przez parę dobrozmiennych młodzieńców (prawdziwą Młodą Gwardię PiS), mianowicie p. Bochenka (rzecznika PiS) i p. Müllera (rzecznika rządu). Kooperacja tych gwardzistów nieźle ilustruje fundamentalną zasadę ustrojową tzw. realnego socjalizmu, że partia kieruje, a rząd rządzi, aczkolwiek trzeba lojalnie przyznać, że obaj rzecznicy ostatnio zamieniają się rolami, może dlatego, że premier jest partyjnym podwładnym Wicepremiera, a ten pierwszy jest służbowym pryncypałem Drugiego (duże litery zamierzone).

Cóż pisowski baner przedstawia? Są na nim trzy twarze Tuska (jeden Ryży w trzech wersjach, aby nie popadać w konflikt z teologicznym trynitaryzmem) i napisy „wszystko zepsuł”, „uciekł”, „zrobi to znowu” i „nie zasługuje na kolejną szansę” – to ostatnie pokolorowane na czerwono.

Nie do końca jest jasne, co Tusk zrobi jeszcze raz. Zepsuje wszystko? Ucieknie? Psuciem zajmę się później, a na razie zatrzymam się na ucieczce. Trzeba przyznać, że użycie słowa „ucieczka” jako określenia zostania wybranym na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej jest niezłą facecją. Ba, p. Becia Szydło mogła jakoś przeszkodzić rejteradzie Ryżego do Brukseli, ale mimo jej usilnych starań nie dała rady. Była o krok, już witała się z gąską, ale po zaciętej batalii przegrała w stosunku 1:27.

Wprawdzie przywitanie z gąską nie wyszło, za to p. Kaczyński przywitał p. Szydło entuzjastycznie, z kwieciem w ręce, i pogratulował znaczącego sukcesu. Można powiedzieć: jaka ucieczka, taki sukces, ale w końcu lepsza kaczka w dłoni niż gąska na dachu. Ciekawe, gdzie Tusk miałby uciec jeszcze raz, może dobrozmieńcy to wiedzą. Na razie niezłą facecję wymyślił p. Morawiecki: „Za Tuska bezrobocie było tak wielkie, że sam wyjechał do pracy za granicę”.

Skoro Tusk zepsuł wszystko, to nie trzeba pytać o konkrety. Wszelako skoro ktoś dokonał powszechnego zepsucia, a jednak wszystko działa (wedle dobrozmieńców) jak należy, to ktoś przywraca rzeczy do właściwego ich działania. Któż to taki? To oczywiste: proces totalnego zepsucia spowodowany przez Ryżego mozolnie odwraca p. Kaczyński przy pomocy p. Morawieckiego i jego rządu.

Czytaj też: Wist Tuska z Giertychem. Nie ma powodu do moralnej paniki

Wielki proces naprawy RP

Niezbyt często oglądam TVP Info, ale zdarza się. Dwukrotnie cały pasek z informacjami był wypełniony tym, co objawił Jego Ekscelencja, a raz był podzielony na dokonania wicepremiera i premiera, ze zdecydowaną przewagą tych pierwszych. To świadectwo tego, kto naprawia to, co Ryży zepsuł. Naprawiacze są w miarę skromni, bo wskazują, że jest jeszcze wiele do zrobienia, ale podkreślają, że jeśli otrzymają trzecią kadencję (a potem dalsze), to naprawią wszystko i jeszcze trochę. Sukcesy Jego Ekscelencji są solą w oku Ryżego i jego totalniackiej bandy. Regułą stało się deprecjonowanie tego, co dobrozmieńcy osiągnęli de Republica emendanda, czyli w procesie naprawy Rzeczpospolitej.

Oto kilka przykładów. Twierdzi się, że inflacja w Polsce jest dwukrotnie wyższa niż przeciętna w UE i ustępuje tylko Węgrom. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że to drugie to żaden dyshonor, albowiem skoro chce się mieć Budapeszt w Warszawie, to trzeba być konsekwentnym. Ważniejsze jest jednak to, że im wyższa inflacja, tym więcej pieniędzy w kieszeniach obywateli, a to, że mogą za nie mniej kupić, ma naprawczy wymiar moralny, ponieważ zapobiega zbytkom i dawaniu w szyję przez młode kobiety. Totalsi mówią, że są problemy z lekarstwami i dostępem do lekarzy, ale to ma zapobiegać hipochondrii, prawdziwej pladze spowodowanej przez rządy Ryżego. Mniej aptek, mniej lekarzy, więcej ludzi zdrowych – tak można podsumować politykę PiS wobec służby zdrowia. To, że nie ma zapowiedzianych tysięcy mieszkań dla młodych ludzi, też ma racjonalne wyjaśnienie. Młodzi mieszkają z rodzicami, a to wzmacnia więzi międzypokoleniowe i poczucie bezpieczeństwa socjalnego, bo od dawna wiadomo, że w kupie siła. Nie ma aut elektrycznych i bardzo dobrze, bo nie marnuje się energii. Brak psychologów w szkołach – przecież uczeń musi sam umieć sobie radzić z problemami psychicznymi, a zawsze może skorzystać z pomocy katechety (katechetki). Niech to wystarczy dla wykazania, że co Ryży „zepsuł”, Prezes the Best skutecznie „naprawia”.

„Reset”: lex Tusk w TVP

Jakie są losy komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 (dalej PK)? Sejm błyskawicznie przyjął stosowną ustawę, p. Duda ją niezwłocznie podpisał, potem posłał do p. mgr Przyłębskiej w celu kontroli zgodności rzeczonego aktu z ustawą zasadniczą (niezła facecja), team dowodzony przez Towarzyskie Odkrycie Jego Ekscelencji nie mógł się odkłócić (członkinie i członkowie tego gremium otrzymali sowite podwyżki – słusznie, bo bez pracy nie ma kołaczy), więc p. Duda przygotował nowelizację, która znowu została przyjęta przez parlament i podpisana przez Głównego Lokatora Pałacu Namiestnikowskiego. I gdy wydawało się, że nabór do PK ruszy pełną parą, sprawa została spowolniona, bo p. Witek zwlekała z wyznaczeniem terminu zgłaszania kandydatów. Dobrozmieńcy nie są jednolici w tej materii. Poseł Ast przekonywał, że PK nie powstanie w tej kadencji Sejmu, a p. Szrot z Kancelarii Prezydenta – że wręcz przeciwnie. Powód zwłoki nie był jasny – najczęściej wskazuje się na niezadowolenie USA z takiego sposobu prowadzenia gry politycznej, aczkolwiek wygląda na to, że jednak pognębienie Ryżego przy pomocy wyników pracy PK jest o niebo ważniejsze od amerykańskich obiekcji.

Funkcję PK na razie pełni serial „Reset”, którego druga seria zaczęła się 22 sierpnia. Pan Profesor (dr hab. Cenckiewicz) z Michałem (red. Rachoniem) chyba tak sprawę obmyślili, aby miała miejsce koincydencja czasowa nowych odcinków z początkiem działalności PK, niewykluczone, że pod prezydencją p. Cenckiewicza. Nie wiadomo, ile dalszych „resetów” ma być emitowanych i jaki jest ich zakres tematyczny. Pierwszy „kawałek” został poświęcony obchodom katyńskim z 2010 r. Jest w nim kilka smakowitych kawałków, np. Tusk rzekomo zrezygnował z tego, aby władze polskie były gospodarzem uroczystości w Katyniu (niezła facecja, zważywszy na znaną obsesję Rosji na temat gospodarzenia „obcych” na jej terytorium), czy historyczna rewelacja p. Sakiewicza (w debacie po pierwszym odcinku), że Federacja Rosyjska jest odpowiedzialna za zbrodnię katyńską (p. Sakiewicz cofnął czas, ale to żaden problem dla redaktora naczelnego „Gazety Polskiej”). Ciekawe, czy w jednym z dalszych odcinków zostanie skomentowane przesłanie p. Kaczyńskiego „Do przyjaciół Rosjan” (z 9 maja 2010).

Ponieważ tezy tego dokumentu są nader podobne do oświadczeń Tuska na temat polepszenia stosunków polsko-rosyjskich, może powinny być uznane za przejaw uległości wobec wschodniego sąsiada lub nawet wykonania zadania instalacji ruskiej agentury w Polsce (to à la p. Macierewicz o Ryżym). Możliwe, że główna teza drugiej części „Resetu” będzie głosiła, że od początku był planowany zamach na Lecha Kaczyńskiego (kazus Prigożyna to sugeruje), a w tym celu rozdzielono jego wizytę i wizytę Donalda Tuska. Starannie odcedzone grono dyskutantów będzie debatować, czy Tusk współdziałał celowo czy nie. Być może p. Cenckiewicz tego nie wykluczy, ale p. Sakiewicz zapewne potwierdzi. Na razie ruszył w szranki p. Krasnodębski, europoseł PiS, i ujawnił: „No cóż, Putin specjalizuje się w katastrofach lotniczych. Jedna z nich posłużyła Tuskowi do »pojednania« z Rosją” – można zdębieć na krasno, czytając takie obrzydliwe komunikaty.

Czytaj też: Lex Tusk na ostatnią chwilę. Śmieszny i żałosny pisowski populizm

Kampania się rozkręca, a władza oferuje coraz to nowe kiełbasy wyborcze. W związku z tym przypominam hasło de Tocqueville’a: „Demokracja kończy się, gdy władza zauważy, że lud można przekupić za jego własne pieniądze” (przykład ostatni to finansowanie tzw. pikników rodzinnych). Dlatego korzystając ze zręcznego memu, trzeba powiedzieć: „za-długo-PiS”, chwycić za długopis i odpowiednio wypełnić kartę do głosowania 15 października 2023 r. Udział w referendum można pominąć.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną