Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Paweł Huelle, pisarz tajemnicy. Dreszcz po lekturze pozostanie. I książki jak kapsuła czasu

Paweł Huelle (1957–2023) Paweł Huelle (1957–2023) Iwona Burdzanowska / Forum
27 listopada w wieku 66 lat zmarł pisarz Paweł Huelle: gdańszczanin, laureat Paszportu POLITYKI, autor m.in. „Weisera Dawidka”, jednej z najważniejszych powieści XX w., która rozpoczęła nową epokę.

„W mojej rodzinie łączy się sześć narodowości. Przynajmniej w ciągu ostatnich 300 lat – mówił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. – W moich żyłach płynie krew austriacka, szwedzka, węgierska, żydowska, ukraińska i polska. I jestem Polakiem. Jako Polakowi dobrze mi w takiej obudowie”. Pisarz urodził się w Gdańsku, dokąd trafił jego ojciec po wojnie. Wplatał w swoją twórczość wątki rodzinne, ale równie istotna w literaturze była dla niego rozmowa z ważnymi pisarzami.

Wspominał, że w jego biografii przełomem był Grudzień 1970 r. Miał 13 lat, ale już zaczynał rozumieć, co się dzieje w kraju. W stanie wojennym pracował na budowie i uszczelniał bloki z wielkiej płyty. W latach 80. związany był z prasą konspiracyjną, pracował jako depeszowiec w Biurze Informacji Prasowej Solidarności. Drukował też opowiadania i wiersze, natomiast jego debiut, powieść „Weiser Dawidek”, w 1987 r. stała się wielkim wydarzeniem literackim i rozpoczęła nową epokę.

Wszyscy szukamy Weisera Dawidka

W pamięci wielu czytelników został dreszcz związany z lekturą tej książki. Też pamiętam czytanie jej z zachwytem w ostatniej klasie liceum. „Czy nie jest więc po prostu tak, że w postaci Weisera autor złożył, jak w szkatułce, to wszystko, co jest tęsknotą Polaków: ucieczkę od głupoty, tyranii, terroru zbiorowości i z drugiej strony – mądrość, sprawność działania, dobroć i swoiste poczucie humoru? Możemy ujrzeć w tym zbiorze cechy geniuszu żydowskiego, który – wygnany z Polski – odciska się do dziś na nas piętnem jakiejś niedostateczności czy braku. Ale to też tylko jedna z wielu możliwych wykładni, jaką przydać możemy naszym nieukojonym lękom i niezaspokojonym potrzebom. Jeśli tak, to przecież wszyscy i wszędzie szukamy Weisera Dawidka” – pisał Jerzy Jarzębski w 1990 r. Niektórzy widzieli w tej powieści nawiązanie do książki „Kot i mysz” Grassa, ale Huelle zawsze twierdził, że książki mogą ze sobą dialogować, że literaturę tworzy się z literatury.

Bohater powieści Dawid Weiser najpierw pozwolił rówieśnikom wejść do swojego świata, uczestniczyć w eksperymentach, potem zniknął na zawsze, zostawiając ich z nierozwikłaną zagadką. Działo się to w 1957 r., po latach narrator powrócił do swojego śledztwa. Kim był Weiser Dawidek? – zastanawiał się i narrator, i czytelnicy. Odpowiedzi padały rozmaite: może był małym Mesjaszem, skoro narrator pisał jego ewangelię? Wedle innych interpretacji Weiser, wyznawca wolności, strzelający do wizerunków dyktatorów, był uosobieniem ducha Solidarności, a Huelle pokazał mityczne korzenie ruchu wolnościowego, który narodził się w Gdańsku. Inni pisali o buncie przeciw dorosłym czy jednostki wobec zbiorowości. Tajemnica Weisera wymykała się jednoznacznym odczytaniom. Nikt nie miał jednak wątpliwości, że powieść Huellego przede wszystkim mówi o młodzieńczym odkrywaniu tajemnicy.

Czytaj też: Wybitne debiuty literackie lat 90.

Paweł Huelle rozmawiał z pisarzami

Wielki sukces pierwszej powieści położył się cieniem na następnych książkach, które do niej zawsze porównywano. Jednak dla pisarza ważniejsza była rozmowa, którą jego książki prowadziły z wielką literaturą światową: „Uważam się za rzemieślnika, prowadzącego z tymi pisarzami twórczy dialog. Gdybym twierdził, że historia literatury polskiej czy środkowoeuropejskiej zaczęła się od mojego debiutu, mógłby mnie pan zaliczyć do tego rodzaju ligi kabotynów. Nie wstydzę się powiedzieć, że moją naturalną potrzebą jest rozmowa z ważnymi dla mnie autorami” – mówił „Polityce”.

I taką rozmową z twórczością Hrabala była powieść „Mercedes-Benz” (2001), nagrodzona w 2002 r. Paszportem POLITYKI za „oryginalność formy i sztukę finezyjnej narracji”. W tej książce Huelle nie tylko odpowiadał Hrabalowi, ale i wracał do rodzinnych korzeni. Na gdański pejzaż nakładał świat międzywojennego Lwowa, Mościc i okolic, skąd wywodzą się jego przodkowie. Z kolei wzmianka w „Czarodziejskiej górze” Manna o gdańskim epizodzie Castorpa zainspirowała go do napisania powieści „Castorp”, która była nie tylko opowieścią o młodzieńczych niepokojach, ale też wędrówką po historycznym Gdańsku i po historii literatury i filozofii.

Huelle miał też zacięcie polemiczne, po jednym z jego felietonów ks. Jankowski wytoczył mu proces o naruszenie dóbr osobistych. Dalszy ciąg znalazł się w powieści „Ostatnia wieczerza” (2007). Jednym z bohaterów był bowiem „ksiądz Monsignore”. Ta powieść miała być jednocześnie doraźnym pamfletem i poważną rozprawą o ideach i o współczesności.

Stary Gdańsk, jego ulubiony bohater, wrócił w powieści „Śpiewaj ogrody” (2014). Wraca tam też motyw wielkiego pisarza odwiedzającego Trójmiasto – tym razem był to Rilke. Huelle opowiadał historię pewnego domu i jednocześnie tworzył panoramę powikłanych losów: pojawiali się Niemcy przeciwni Hitlerowi, Niemcy, którzy po wojnie zostali w Gdańsku, i Kaszubi siłą wcielani do Wermachtu. Zresztą zaletą tej książki było właśnie włączenie kaszubskiego głosu (języka) w opowieść. Osobnym bohaterem, nie tylko w tej książce Huellego, bywała muzyka, która dla niego była nawet ważniejsza i bliższa niż literatura. „Nie ma miłości bez muzyki. Miłość jest muzyką w jakimś stopniu, melodią, nawracaniem, pewną wariacją, cały ludzki erotyzm jest na tym zbudowany” – mówił „Gazecie Wyborczej”.

Czasem dobrze się komuś powiedzie

Był też Huelle ważnym autorem opowiadań, mistrzem krótkich form – wydał m.in. „Opowiadania na czas przeprowadzki” czy „Pierwszą miłość i inne opowiadania”. I ostatnia jego książka, którą opublikował w 2020 r., była właśnie zbiorem opowiadań, wycyzelowanych, ostentacyjnie staroświeckich. Ta książka działała jak kapsuła czasu przenosząca czytelnika w przeszłość. W tle toczyła się historia, 1915, 1945 r. i wkroczenie Armii Czerwonej, okolice Gdańska. I współczesność, na którą cień rzucała przeszłość. Tytułowe opowiadanie „Talita” (od słów Jezusa wskrzeszającego dziewczynkę „Talita kum”: „dziewczynko, tobie mówię, wstań”) zaczyna się czuwaniem przy zmarłej dziewczynce. Wskrzeszenie, śmierć, powrót ze świata zmarłych pojawiało się i w innych opowiadaniach, przede wszystkim w „Ryfce”, opowieści o dziewczynce żydowskiej, która ocalała z egzekucji. Temat żydowski w tej książce przewijał się jak refren.

Huelle, co wiemy od czasu „Weisera Dawidka”, potrafił wywołać nastrój tajemnicy – tak było i w ostatniej książce, choćby w opowiadaniu o dziewczynce z taboru cygańskiego, którą chłopiec zabiera do kina. Wracała też muzyka w bardzo dobrym opowiadaniu „Koncert”, z którego pochodziła fraza istotna dla całości: „Czasem dobrze się komuś powiedzie. Wtedy chwyta go Nemezis”.

W wywiadzie w „Polityce” pisarz mówił, że do środka tajemnicy nie uda nam się zajrzeć: „Kartezjusz powiedział, że nie da się wytłumaczyć pojęcia nieskończoności, bo wszystkie kategorie, którymi się posługuje człowiek, są skończone. Tak samo jest z tajemnicą. Możemy ją tylko opukiwać z zewnątrz, mówiąc o przeczuciach, intuicjach. Możemy pozostawić zapis naszych poszukiwań”. Twórczość Huellego cały czas nas prowadziła w stronę tej tajemnicy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną