Recenzja książki: Marcin Wójcik, „W rodzinie ojca mego”
Ciekawy zapis myśli i uczuć protestujących pod smoleńskim krzyżem staruszek, kiboli nacjonalistów czy głęboko zmartwionych działaniami ojca Tadeusza Rydzyka zakonników.
Ciekawy zapis myśli i uczuć protestujących pod smoleńskim krzyżem staruszek, kiboli nacjonalistów czy głęboko zmartwionych działaniami ojca Tadeusza Rydzyka zakonników.
Lektura książki sprawia, że otwierają się rozmaite szufladki pamięci, wysypują się zapomniane zdarzenia i postaci.
Mało kto zasłużył się w walce z gatunkizmem tak jak Vonnegut.
Autor mierzy się z katastrofalną kondycją miasta, z którego pochodzi: powszechną korupcją i przemocą, na którą nie reaguje nikt, ze stróżami prawa na czele.
Autor opisuje krajobraz bezkształtu i chaosu, robiąc z tego podróż po kręgach piekielnych z najdziwniejszymi przewodnikami.
Czy nowoczesne technologie to dla tradycyjnej książki zagrożenie czy szansa na ewolucję?
Choć interpretację faktów autor pozostawia czytelnikowi, to jasne jest, że spadkobiercy Hubbarda nie mogą liczyć na jego przychylność.
Zabawne jest tylko to, że nie wiemy, które z pary bohaterów jest większym psychopatą. Ale na dobrą powieść to za mało.
Książka będąca wyjątkowym hołdem dla wyjątkowej krainy, której śladów trzeba szukać niemal wyłącznie w archiwach i ludzkiej pamięci.
Autor nadaje powieści formę reportażu śledczego, przybliżając wydarzenia za pomocą chropowatej dziennikarskiej frazy.
Na szczęście szablonowość wynagradza z nawiązką przede wszystkim język opowieści, wnikliwość portretów i obraz miasta – najpiękniejsze fragmenty książki dotyczą Lwowa.
To wciągająca i morderczo wręcz skrupulatna historia o tym, jak człowiekowi udało się doprowadzić masowe zabijanie do perfekcji, osiągając prostotę dostępną nawet ośmiolatkom.
Niespieszny rytm tej pięknej, skrzącej się mnóstwem odcieni prozy automatycznie przywodzi na myśl magika z Petersburga.
W powieści wątki się mnożą, ale jej największą wartością są niuanse, niepozorne zdarzenia, doprowadzające do wstrząsów i wiążące bohaterów jeszcze ściślej.
Jeden z najważniejszych współczesnych poetów tym razem przygotował zbiór prozatorski.
Jest to poezja traktująca macierzyństwo i cielesność zupełnie niesentymentalnie.
Opowieść, bliska poetyce absurdalnych komiksów Macieja Sieńczyka, okazuje się bardzo pojemna i mocna.
Pitzer nie może się zdecydować, czy pisze biografię, biografię porównawczą, monografię czy studium sytuujące dzieło Nabokova na tle epoki.
Świetnie napisana, doskonale oddająca ducha miejskich molochów, jest także ciekawym przyczynkiem do psychologii terroryzmu i opisem rodzenia się pewnego rodzaju fundamentalizmu.
Upoetyzowana autobiografia mentalna, feeria zmysłów i osobliwe ćwiczenia z pamięci.