Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Nauka

Koronawirus uderza. W gabinetach chaos, Polska działa w ciemno. Ale PiS już o to nie dba

Zagrożenie koronawirusem stało się na tyle poważne, że coraz więcej szpitali wprowadza dla personelu i osób odwiedzających obowiązek noszenia masek. Zagrożenie koronawirusem stało się na tyle poważne, że coraz więcej szpitali wprowadza dla personelu i osób odwiedzających obowiązek noszenia masek. Wojtek Laski / EAST NEWS
Słyszeliście to już wcześniej, usłyszycie ponownie: dezynfekcja i mycie rąk, maseczki, izolacja – stosowanie się do tych reguł może zminimalizować ryzyko zakażeń covid-19. Ponieważ minister zdrowia od nikogo tego nie wymaga, zacznijmy wymagać od siebie.

Zagrożenie koronawirusem stało się na tyle poważne, że coraz więcej szpitali wprowadza dla personelu i osób odwiedzających obowiązek noszenia masek. To dobra decyzja, choć pewnie wywoła sprzeciw sporej grupy ludzi, którzy wciąż uważają, że zalecenie wzajemnej ochrony przed rozprzestrzenianiem zarazków nie powinno być obligatoryjne.

Okres paniki i strachu przed covid-19 mamy już za sobą, teraz powinien nadejść etap edukacji i zmiany postaw społecznych – niewątpliwie trudny, jednak konieczny. Chyba że co rok na przełomie jesieni i zimy zamierzamy się dziwić, dlaczego tyle jest wokół przeziębionych, i udawać zaskoczonych, że o tej porze wystawiamy się na atak najróżniejszych wirusów.

Szkoda, że w edukowaniu społeczeństwa na ten temat nie zamierza uczestniczyć (przynajmniej na razie) Ministerstwo Zdrowia, które, jak już pisaliśmy, całkowicie abdykowało, jeśli chodzi o przygotowanie kraju do sezonu jesiennych zakażeń. A widać, że zarówno w środowisku medycznym, jak i wśród pacjentów wciąż obecne są zachowania rodem z czasów przedpandemicznych. Coś, co już dawno powinno ulec rewizji, abyśmy nie musieli odrabiać znów tej samej lekcji: przepełnionych oddziałów szpitalnych, licznych ognisk zachorowań w szkołach i zakładach pracy, powikłań zakażeń, które na początku zostały zbagatelizowane.

Czytaj też: Minister Sójka o zdrowiu nie pamięta. Woli ćwierkać i się promować

Testy nie są bez znaczenia

Ponieważ Ministerstwo Zdrowia nie wydało na ten sezon żadnych wytycznych, w gabinetach podstawowej opieki zdrowotnej pacjent może się spotkać z reakcjami bardzo różnymi, uwarunkowanymi osobistym podejściem lekarza do infekcji koronawirusem lub grypą. Część zachowuje się więc tak jak przed pandemią: nie wykonuje żadnych testów, zaleca środki przeciwgorączkowe i nawet nie przykaże domowej izolacji, a są też tacy medycy, którzy potrafią zaaplikować choremu w ciemno antybiotyk (mimo że nie ma śladu zakażenia bakteryjnego, przy którym byłby sens go podać).

Druga grupa jest bardziej świadoma – tu widać, że doświadczenia z pandemii na coś się przydały i pacjent z objawami grypy lub covidu otrzymuje skierowanie na test, by choć podjąć próbę rozpoznania ich podłoża. Też nie zawsze jest to racjonalne, kiedy takie badanie zostanie wykonane w pierwszej dobie pojawienia się objawów, bo eksperci zwracają uwagę, że wiarygodny wynik otrzymamy wówczas, kiedy test zostanie przeprowadzony dopiero w trzecim–czwartym dniu od wystąpienia dolegliwości (gorączki, bólu gardła, kataru, kaszlu).

Świadomy lekarz po zapoznaniu się z wynikiem powinien wprowadzić go do elektronicznego systemu, aby dane, jakimi dysponuje resort zdrowia na temat sytuacji epidemicznej w całym kraju, pozwoliły mu lepiej reagować na bieżącą sytuację.

Ponieważ ministerstwo nie reaguje jednak w tej chwili na nic, nie ma się co dziwić, że lekarze w podstawowej opiece zdrowotnej mają dość obowiązków biurokratycznych i długą kolejkę chorych przed swoimi gabinetami, by jeszcze cokolwiek raportować. Kółko się zamyka: każdy leczy i diagnozuje po swojemu, a resort udaje, że za cokolwiek ponosi odpowiedzialność.

Czytaj też: Nie lekceważ półpaśca! Chorują coraz młodsi, covid nam zaszkodził

Covid-19. Kilka zasad profilaktyki

Powyższa sytuacja nie byłaby tak beznadziejna, gdyby społeczeństwo składało się wyłącznie z osób względnie młodych i w doskonałym stanie zdrowia. Powrót do zasad, które obowiązywały podczas poprzednich fal pandemii, ma być zabezpieczeniem najważniejszym szczególnie dla starszych i ciężko schorowanych, których wszak w naszym kraju jest mnóstwo. Aby to zrozumieć, potrzebna jest właśnie edukacja, o jakiej każdy lekarz na stanowisku ministra zdrowia już dawno, troszcząc się o pacjentów, powinien pomyśleć:

• idąc ulicą, nie musisz mieć na nosie maseczki, ale załóż ją, wsiadając do zatłoczonego autobusu lub wchodząc do wypełnionego ludźmi sklepu (ryzyko sprowadza się do tego, jak zatłoczone jest miejsce, w którym przebywasz, i ile czasu w nim spędzasz).

• jeśli czujesz się przeziębiony, sam izoluj się przez tydzień w domu, by nie roznosić zakażenia na innych (ok. pięciu–siedmiu dni wynosi okres zakaźności obecnych wariantów koronawirusa; wielu ekspertów uważa, że wyznacznikiem jest gorączka – jeśli jest, to znak, że prawdopodobnie zakażasz).

• w miejscach publicznych pamiętaj o dezynfekcji rąk i myj je po powrocie do domu.

Te proste zasady społecznego współżycia w sezonie infekcyjnym naprawdę mogą sprawić, że zakażeń będzie mniej. A nikt chyba nie chce być chory? Bo lekceważąc te wskazówki, zachowujemy się tak, jakbyśmy sami próbowali rozniecić ogień i wrócić do sytuacji sprzed dwóch–trzech lat.

Szczepienia, o których niedawno pisaliśmy, są jeszcze jednym ważnym elementem profilaktyki – i w tym wypadku obecne Ministerstwo Zdrowia także zawiodło, bo uaktualnione preparaty na sezon 2023/24 mają pojawić się w Polsce dopiero po 6 grudnia. A do tego czasu wielu ludzi zdąży się już zakazić koronawirusem i wtedy o kolejnym uodpornieniu warto zacząć myśleć nie wcześniej niż przed upływem trzech miesięcy. Ci, którzy zawczasu nie wykonali testu i nie będą wiedzieć, z jakiego powodu byli ostatnio przeziębieni, decyzję o podaniu przypominającej dawki szczepienia będą więc w grudniu podejmować w ciemno.

Czytaj też: Covid, grypa i nie tylko. Nie pamiętamy, że wirusy wciąż są groźne

PiS z wirusem za pan brat

Obecne rozluźnienie rygorów, które obowiązywały w najostrzejszej fazie pandemii, nie skutkuje jeszcze dramatycznym przyrostem poważnych zachorowań, wymagających masowych przyjęć do szpitali, ponieważ poprzednie szczepienia i kontakt z koronawirusem pozostawiły ślad uodpornienia na najcięższe postaci covid.

Wciąż jednak zagrożone śmiertelnymi powikłaniami są osoby, które nie przyjęły ani jednej dawki szczepionki albo są w złym stanie zdrowia lub cierpią na zaburzenia układu odpornościowego. Im więcej będzie zakażonych, tym więcej również hospitalizacji i zgonów (dziś jeszcze pojedynczych, najczęściej u osób starszych z tzw. wielochorobowością).

Niestety Ministerstwo Zdrowia zaniedbało i to, że nie ma dla nich w początkowej fazie infekcji leku, który mógłby zatrzymać namnażanie SARS-CoV-2. W odróżnieniu od początku pandemii taki preparat jest zarejestrowany, tyle że w Polsce nierefundowany i obecnie bardzo trudno dostępny (co jest pokłosiem awantury wszczętej przez poprzedniego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego z koncernem Pfizer, który produkuje ów specyfik, a za niewypełnienie umowy na sprzedaż szczepionek domaga się od Polski 6 mld zł).

Z punktu widzenia obecnego kierownictwa resortu nie ma sensu zajmować się ochroną obywateli przed covid, bo rachunek za ten sezon zakażeń zapłacą już jego następcy. Szkoda, że takie podejście mają pracujący w tym urzędzie lekarze. Doraźna polityka od kilku lat wywiera silny wpływ na ich decyzje, a teraz stała się powodem ewidentnych zaniechań. Choć powinno to obciążyć sumienie odchodzącej władzy, bądźmy realistami – tak się nie stanie. Dlatego warto wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie i postępować tak, jakby ministra zdrowia w ogóle nie było.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Gra w Zielony Ład. W tym gorącym sporze najbardziej szkodzi tępa propaganda

To dziś najważniejszy i najbardziej emocjonalny unijny spór, w którym argumenty rzeczowe mieszają się z dezinformacją i tępą propagandą.

Edwin Bendyk
07.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną