Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Gazociąg jamalski. Pusta rura, martwa umowa

Tłocznia gazu w niemieckim Mallnow Tłocznia gazu w niemieckim Mallnow Hannibal Hanschke / Reuters / Forum
Środowe wstrzymanie przesyłu rosyjskiego gazu na Zachód znów przyciągnęło uwagę do gazociągu jamalskiego. Może rząd przypomni sobie o umowie, która zobowiązuje Gazprom do jego używania?

Gazociągiem jamalskim przez wiele lat płynęło przez Polskę do Europy 30 mld m sześc. rosyjskiego gazu rocznie. Teraz płynie on sporadycznie. Na ten rok Gazprom nie dokonał stałej rezerwacji przepustowości – robi to tylko od czasu do czasu, z dnia na dzień, rezerwując przesył niewielkich ilości paliwa.

Czytaj też: Ceny gazu przebijają kolejne sufity. Kurkiem kręci Putin

Płynie? Nie płynie?

Spragniona gazu zachodnia Europa z napięciem obserwuje meldunki firmy Gascade, niemieckiego operatora gazociągowego obsługującego tłocznię Mallnow na granicy z Polską, przez którą przepływa rosyjski gaz. Płynie? Nie płynie? I w którą stronę, bo od pewnego czasu Polska wykorzystuje gazociąg jamalski do importu paliwa z Niemiec. Często jest to zresztą gaz rosyjski. Rosyjski gaz płynący z Zachodu na Wschód? Świat staje na głowie.

Takie jednak są dziś realia, dlatego informacje, że w Mallnow pojawił się gaz, powodują zmiany na gazowych giełdach. Tak jak w ostatni wtorek, kiedy Gazprom zarezerwował przepustowość Jamału i po kilku godzinach przerwał tłoczenie. Wtedy ceny skoczyły.

Jaką grę prowadzi Gazprom? Wszyscy się nad tym zastanawiają. Są podejrzenia, że trzymanie Europy w niepewności przysparza koncernowi korzyści, bo powoduje wzrosty cen. Inni są zdania, że Rosjanie nie mają nadwyżek gazu, więc obsługują tylko stałych odbiorców, z którymi mają kontrakty długoterminowe – w tym polski PGNiG – a dodatkowe ilości sprzedają na wolnym rynku okazjonalnie. Wychodzi na to, że choć gazociąg Nord Stream 2 wciąż nie został uruchomiony, to Rosjanie mogą się obejść bez potężnego gazociągu jamalskiego. A przecież tłumaczyli, że NS2 jest im niezbędny, bo brakuje rur do przesyłu paliwa.

Czytaj też: Orbán tańczy na rurze, Kaczyński ma problem

Spory z Gazpromem i Komisją Europejską

Gazprom stara się przekonać Europę, że najlepiej będzie, jeśli poszczególne kraje będą wiązały się z nim długoterminowymi umowami. Polska tymczasem kończy w tym roku zakupy rosyjskiego gazu w ramach wieloletniego kontraktu jamalskiego. Elementem tej umowy była budowa gazociągu wiodącego przez nasz kraj. Odcinek wybudowała spółka EuroPol Gaz, należąca do Gazpromu i PGNiG. Obie firmy od dawna są na wojennej ścieżce, nie tylko w EuroPol Gazie, ale i we wzajemnych relacjach handlowych. Nie ustają spory i procesy.

Właśnie w tym tygodniu w Trybunale Sprawiedliwości UE zapadły dwa wyroki z powództwa PGNiG. W obu pozwaną była Komisja Europejska, ale przyczyną procesu był Gazprom. W pierwszej sprawie PGNiG zakwestionował ugodę KE z Gazpromem z 2018 r. Bruksela ścigała go wówczas za praktyki handlowe (w tym zakaz reeksportu gazu) i kontrakty długoterminowe z poszczególnymi krajami, sprawiające, że jedni mieli gaz tańszy, a inni droższy. Łamało to reguły jednolitego rynku i prawa konkurencji.

Komisji chodziło o to, by przymusić Rosjan do respektowania unijnych reguł. Gazprom zgodził się z oporami, w zamian żądając rezygnacji z nakładania na niego grożących mu surowych kar finansowych. I właśnie PGNiG zakwestionował tę ugodę. TSUE w pierwszej instancji uznał jednak, że nie doszło do naruszenia unijnego prawa, i skargę oddalił.

Tego samego dnia rozpoznawana była druga sprawa, którą PGNiG wygrał. Sukces jednak jest umiarkowany, bo zarzut miał charakter formalny. Chodziło o niezachowanie przez Komisję procedur w sprawie także dotyczącej działalności Gazpromu. Trybunał przyznał polskiej spółce rację, KE będzie musiała zająć się sprawą raz jeszcze.

Czytaj też: Wojna o OPAL

Po co nam ten gazociąg

Zaskakujące jest jednak to, że PGNiG prowadzi wojny przeciw Komisji w sprawie Gazpromu, zamiast sam wystąpić przeciw rosyjskiej spółce. A jest powód. Tym powodem jest właśnie pusty gazociąg jamalski. To dla nas realna strata, bo jeśli gaz nie płynie, to operator gazociągu, czyli Gaz-System, nie inkasuje opłat za tranzyt paliwa.

A przecież utrzymanie gazociągu kosztuje kilkaset milionów na rok. Same podatki na rzecz gmin, przez które przebiega, to ponad 100 mln zł rocznie. Dlatego mówi się o pomyśle nacjonalizacji gazociągu. Na razie w Sejmie pojawił się poselski projekt ustawy, która ma narzucić przedłużenie operatorskiej obsługi Gaz-Systemu nad polskim odcinkiem Jamału na kolejne lata, bo PGNiG i Gazprom niczego nie są w stanie ustalić.

Pytanie brzmi: co nam po gazociągu, którym można przetłoczyć ze Wschodu na Zachód dużo więcej gazu, niż zużywa cała polska gospodarka? To nie jest infrastruktura dostosowana do naszych potrzeb. A bez opłat za tranzyt staje się tylko kolejnym kosztem, który obciąży nasze rachunki gazowe. Polska w niewielkim stopniu czerpała gaz z Jamału, bo dostawy w ramach kontraktu trafiają do nas głównie poprzez sieć białoruską i ukraińską.

Czytaj też: Spirala cen energii się nakręca. Tak się nie da prowadzić biznesu

Znów wina Tuska?

Najdziwniejsze jest jednak to, że w 2010 r. Gazprom zawarł z polskim rządem umowę, zobowiązując się, że do 2045 r. będzie przesyłał tranzytem gaz przez Polskę. W zamian za to rząd Donalda Tuska zgodził się na umorzenie 848 mln zł długu Gazpromu, bo dzięki temu zyskiwał gwarancję dochodów z tranzytu i wpływów, które oszacowano na 2,8 mld dol.

Dziś tamta umowa jest dopisywana do win Tuska, a nikt nie myśli, jak od Rosjan wyegzekwować kontraktowe zobowiązania. A przecież zgodnie z umową, jeśli Gazprom nie będzie przesyłał gazu, to musi zapłacić odszkodowanie. Czy ktoś sobie o tej umowie w końcu przypomni?

Czytaj też: Niemka kończy Nord Stream 2

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną