Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Ceny gazu przebijają kolejne sufity. Kurkiem kręci Putin

Władimir Putin podczas obrad Rosyjskiego Tygodnia Energetycznego Władimir Putin podczas obrad Rosyjskiego Tygodnia Energetycznego Mikhail Metzel / TASS / Forum
Dwóch rzeczy można być pewnym. Po pierwsze, ceny nie spadną do wiosny przyszłego roku, choć Gazprom oficjalnie przekonuje, że nie ograniczył dostaw, tylko realizuje je zgodnie z kontraktami. Po drugie, kurek jest w rękach Putina.

Cena gazu bije w Europie rekordy, właśnie przekroczyła 1900 dol. za tysiąc m sześc. Poszczególne kraje interweniują i szukają źródeł kryzysu. Obiektywnie odpowiada za niego m.in. podaż, pocovidowe ożywienie produkcji czy przekierowanie dostaw na azjatycki rynek. Nie bez znaczenia jest też zbliżający się sezon zimowy i braki w zapasach. Winnych wskazywał sam Władimir Putin podczas Rosyjskiego Tygodnia Energetycznego w ostatni czwartek: „Wiele europejskich państw nie spieszyło się z zamówieniami, i to dziś podbija cenę”.

Ceny gazu i geopolityka

Bezsprzecznie korzysta na tym Rosja, więc stara się ten stan rzeczy utrzymać: ogranicza dostawy, zmniejsza wykorzystanie gazociągów biegnących przez Białoruś i Ukrainę, a także samą podaż niebieskiego paliwa na europejskie rynki. W efekcie ceny przebijają kolejne sufity, a Europa właśnie się uczy, czym różni się projekt ekonomiczny od geopolitycznego.

Na manipulacje Gazpromu zwraca uwagę większość europejskich państw, Stany Zjednoczone oraz Międzynarodowa Agencja Energetyki (IEA). Powiązań pomiędzy dramatycznym wzrostem cen gazu w Europie a działaniami Moskwy nie widzi z kolei Berlin. „Nie ma żadnych dowodów, że Rosja nie wypełnia zobowiązania przesyłu gazu przez Ukrainę” – brzmi oficjalne stanowisko niemieckiego resortu gospodarki.

Związku nie dostrzega także Kreml, który ustami swojego rzecznika odrzucał wszelkie takie sugestie. Dmitrij Pieskow stwierdził, że Gazprom przestrzega umów „w 100 proc., a nawet bardziej”, z kryzysem nie ma więc nic wspólnego. „Europejczycy wolą umowy krótkoterminowe, a one są przecież podatne na wahania cen” – dodał.

Czytaj też: Polska, Ukraina i USA chcą się odciąć od rosyjskiego gazu

Putin kręci kurkiem i szantażuje Europę

Wszyscy uwikłani w ten kryzys są świadomi dwóch rzeczy. Po pierwsze, ceny nie spadną do wiosny następnego roku, choć Gazprom oficjalnie przekonuje, że nie ograniczył dostaw, jedynie realizuje je zgodnie z kontraktami. Po drugie, kurek jest w rękach Putina. Od niego zależy, czy i kiedy skończą się kłopoty Europejczyków. Tylko jaką cenę trzeba będzie za to zapłacić?

Odpowiedzi udzielają sami Rosjanie – wystarczy uruchomić gazociąg Nord Stream 2, którego budowa zakończyła się we wrześniu. Zwłaszcza że, jak podpowiadał sekretarz prasowy Putina, „zapotrzebowanie na gaz w Europie jest wysokie, a jeśli zima okaże się mroźna, to jeszcze wzrośnie”. To bardzo tani szantaż, biorąc pod uwagę, że Europejczycy pozwolili Kremlowi tak się rozgrywać tą gazową kartą. Nie może być inaczej: Rosja jest największym dostawcą tego paliwa do Europy (38 proc. importu w zeszłym roku).

Skoro więc Europejczycy oddali prawie połowę swojego bezpieczeństwa energetycznego w ręce autorytarnego rządu, który nie waha się anektować sąsiednich terytoriów, truć wrogów publicznych i mieszać się w wybory w państwach zachodnich, to muszą mieć świadomość, że Kreml nie zawaha się tej przewagi wykorzystać: wystawić rachunku wszystkim krytykom, obrońcom praw człowieka, zwolennikom Aleksieja Nawalnego czy przeciwnikom „dialogu z Kremlem”. Europejczycy, przyzwyczajeni do życia w strefie komfortu, mają się przy okazji nauczyć, że dla świętego spokoju lepiej rozmawiać z „Rosją taką, jaka jest”.

Czytaj też: Ćwiczenia czy wojna? Putin szykuje kolejną inwazję?

Polska może triumfować

Ostentacyjna gra kartą gazową może się okazać bronią obosieczną. Z jednej strony Putin łatwo używa kurka jako instrumentu wywierania presji na rządy UE. Z drugiej ogromnie ryzykuje, zwłaszcza gdyby UE zdecydowała się ograniczyć import rosyjskiego gazu. Tak już zresztą bywało. W 2014 r. po agresji na Ukrainę Unia ograniczyła zależność od rosyjskich dostaw. Nie potrwało to długo, import ponownie wzrósł w latach 2016–18. Liderem pozostały Niemcy, które połowę zapotrzebowania na gaz realizują w Rosji. Nord Stream 2 tylko ten układ cementuje.

Europa ma jednak spore możliwości dywersyfikacji, więc może wybrnąć z szantażu – przekonuje w CNN Business James Henderson z The Oxford Institute for Energy Studies. Może więcej kupować u nierosyjskich dostawców i podnieść udział pozostałych źródeł energii. Co prawda rosyjski surowiec jest konkurencyjny cenowo, a dzięki NS2 łatwo dostępny.

Gazprom przekonywał wiele razy, że dzięki drugiej nitce NS ceny gazu mogą spaść nawet o jedną czwartą. Tymczasem jest odwrotnie, Europa boryka się z trzykrotnym wzrostem cen. Satysfakcję mogą mieć rządy tych państw, które sprzeciwiały się budowie NS2 po dnie Bałtyku, jak Polska, Ukraina, kraje bałtyckie, a do czasu zniesienia sankcji również administracja USA. Dla nich kryzys był wyłącznie kwestią czasu.

Czytaj też: Zdradliwa rura, czyli Nord Stream 2

Gra gazowym kurkiem

Europa może jednak przyjąć zasadę solidarności i – podobnie jak w przypadku covid-19 – kupować gaz wspólnie. Moskwa negocjowałaby wówczas nie z pojedynczymi kontrahentami, których łatwiej postawić pod ścianą, a z Brukselą, reprezentującą rynek prawie pół miliarda konsumentów. Rzecz nie w tym, czy UE może uwspólnić politykę energetyczną, ale czy rządy poszczególnych państw wyrażą taką wolę.

O ile dla Unii import gazu to kwestia wolnego rynku, o tyle dla Rosji to narzędzie polityki zagranicznej. Dlatego Nord Stream 2 nie jest wyłącznie projektem ekonomicznym, ale geopolitycznym. Tak też Moskwa postrzega każdorazową próbę ucieczki od jej gazu. Potwierdził to wicepremier Rosji Aleksandr Nowak w rozmowie z dziennikarzami „Moskiewskiego Komsomolca”, przekonując, że Polska i Ukraina mogłyby płacić jedną trzecią mniej, gdyby kupowały gaz z Rosji. Tracą, podkreślił, tylko przez swoje gry polityczne. W przeszłości Gazprom zakręcał Polsce kurek najczęściej w celach edukacyjnych. Wystarczy przypomnieć 2016 r., kiedy tuż przed szczytem NATO w Warszawie i chwilę po pierwszej partii gazu LNG, które z Norwegii i Kataru trafiły do Świnoujścia, Gazprom bez podania powodów ograniczył dostawy do Polski. Nie pierwszy i nie ostatni raz wzmocnił w Polsce przekonanie, że za uniezależnienie się od Rosji warto zapłacić każdą cenę.

Grę kurkiem gazowym Kreml prowadził intensywnie także z Ukrainą, najczęściej w sezonie jesienno-zimowym, by presja była silniejsza. Nie raz też kraje UE ratowały Kijów przed rosyjskim szantażem.

Czytaj też: Bromance Erdoğana i Putina, czyli czysta kalkulacja

Doroczna lekcja Kremla

Ale kurek gazowy można też odkręcać. Putin umie być hojny wobec państw przyjaznych Rosji i dostarczać im gaz po cenach zbliżonych do krajowych. Tak przez lata funkcjonowała Białoruś i prorosyjskie republiki byłego ZSRR. Niskimi cenami Kreml stara się też zjednać sobie tych, na których mu zależy, np. Turcję, którą wykorzystuje do rozbijania spójności NATO.

Taka polityka ma swoje koszty. Rosja musi utrzymywać niskie ceny przede wszystkim dla tych regionów lub republik, które anektowała, jak Krym, czy wspiera, jak separatystyczny Donbas oraz Donieck, prócz tego Abchazję i Osetię. Tymczasem groźna dla bezpieczeństwa może być też sytuacja, gdy ceny są bardzo niskie (ropy brand rok temu spadła poniżej zera).

Kartą gazową można grać tak długo, jak przeciwnik pozwala. Cała nadzieja w tym, że tym razem Europa wyciągnie wnioski, wiosną o nich nie zapomni, a potrzeby zmian nie zamiecie pod dywan. Nie będzie wyjścia, ponieważ Putin, nauczony, że Europejczycy nie uczą się na własnych błędach, lekcję gazową będzie powtarzał co rok.

Czytaj też: USA kontra Niedźwiedź. Biden układa się z Rosją

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną