Cena gazu bije w Europie rekordy, właśnie przekroczyła 1900 dol. za tysiąc m sześc. Poszczególne kraje interweniują i szukają źródeł kryzysu. Obiektywnie odpowiada za niego m.in. podaż, pocovidowe ożywienie produkcji czy przekierowanie dostaw na azjatycki rynek. Nie bez znaczenia jest też zbliżający się sezon zimowy i braki w zapasach. Winnych wskazywał sam Władimir Putin podczas Rosyjskiego Tygodnia Energetycznego w ostatni czwartek: „Wiele europejskich państw nie spieszyło się z zamówieniami, i to dziś podbija cenę”.
Ceny gazu i geopolityka
Bezsprzecznie korzysta na tym Rosja, więc stara się ten stan rzeczy utrzymać: ogranicza dostawy, zmniejsza wykorzystanie gazociągów biegnących przez Białoruś i Ukrainę, a także samą podaż niebieskiego paliwa na europejskie rynki. W efekcie ceny przebijają kolejne sufity, a Europa właśnie się uczy, czym różni się projekt ekonomiczny od geopolitycznego.
Na manipulacje Gazpromu zwraca uwagę większość europejskich państw, Stany Zjednoczone oraz Międzynarodowa Agencja Energetyki (IEA). Powiązań pomiędzy dramatycznym wzrostem cen gazu w Europie a działaniami Moskwy nie widzi z kolei Berlin. „Nie ma żadnych dowodów, że Rosja nie wypełnia zobowiązania przesyłu gazu przez Ukrainę” – brzmi oficjalne stanowisko niemieckiego resortu gospodarki.
Związku nie dostrzega także Kreml, który ustami swojego rzecznika odrzucał wszelkie takie sugestie. Dmitrij Pieskow stwierdził, że Gazprom przestrzega umów „w 100 proc.