Na 1,5 tys. miejsc w obiektach należących do spółki zajętych jest tysiąc. – Pracujemy na dwie trzecie możliwości. Właściwie to powinienem zwolnić jedną trzecią załogi – stwierdza Korkuć. Wprawdzie z kuracjuszy kierowanych przez NFZ nie przyjechało tu tylko 6 proc., prawie w normie, ale jest kłopot z gośćmi komercyjnymi, którzy sami płacą za swój pobyt. A to właśnie oni reperowali budżety sanatoriów, bo stawki NFZ to bieda z nędzą.
Przed pandemią ci pełnopłatni w skali kraju stanowili już 36,4 proc. wszystkich kuracjuszy. Teraz koszty wzrosły (te hektolitry płynów odkażających, te ozonowania i inne dezynfekcje), stawki NFZ stoją w miejscu, a kuracjusze komercyjni nie dopisują.
Pięć i pół miesiąca po ogłoszeniu lockdownu, dwa i pół po wznowieniu działalności uzdrowiska wciąż nie mogą złapać wiatru w żagle. Nad morzem jest najlepiej. – Renta położenia, pogoda, okres lipiec–sierpień – wylicza nadmorskie przewagi Jerzy Szymańczyk, prezes Unii Uzdrowisk Polskich, organizacji zrzeszającej największe spółki uzdrowiskowe. – Ale w większości uzdrowisk obserwujemy dużą obawę kuracjuszy i niedojazdy rzędu 30 proc.
Testowani i reszta
Może dlatego, że według ogłoszonej właśnie nowej rządowej strategii walki z pandemią osoby kierowane na leczenie uzdrowiskowe nadal pozostaną w grupie badanych prewencyjnie pod kątem koronawirusa. Taką regulację wprowadzono po lockdownie.